Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

CeZik: Lubię wkręcać ludzi [Rozmowa MM]

Redakcja
CeZik stał się jednym z najbardziej popularnych artystów w ...
CeZik stał się jednym z najbardziej popularnych artystów w ... Damian Mękal, damianmekal.pl
CeZik stał się jednym z najbardziej popularnych artystów w polskim internecie. W rozmowie z MM opowiada o muzyce, krytyce i pomysłach.

zobacz też: CeZik: Dziewczyny nie wychodzą ode mnie smutne [Rozmowa MM]
CeZik
, a właściwie Cezary Nowak od kilku lat nie schodzi ze szczytu internetowych list przebojów, choć sam mówi o sobie, że jest tylko ciekawostką w sieci. Jego klipy na Youtube obejrzano już ponad 100 mln razy.

Pochodzący z Gliwic artysta zasłynął teledyskiem "Od tyłu i klasycznie". Później stworzył szajkę, tzn. klipy, gdzie występuje jednocześnie jako kilku członków zespołu. Ogromną popularność przyniosły mu też KlejNuty, czyli kompilacje wypowiedzi sławnych ludzi (Ibisz, Najman czy Mozil) z muzycznym podkładem.


Lubisz wkręcać ludzi?

- Zdarza mi się czasem, to prawda. Lubię wkręcać. Jeśli tylko mam okazję, robię to.

Co najbardziej cię w tym bawi?

- Jestem ciekaw odbioru i reakcji. Sprawdzam, czy misja nabrania kogoś powiedzie się. Jeśli tak, to jestem zadowolony. Ale tak teraz myślę, że nie miałem aż tak dużo klipów, w których wkręcałem ludzi. Chyba, że bierzemy pod uwagę czasy, jak zaczynałem tworzyć KlejNuty i nie przyznawałem się, że to moje. Ale to nie miał być wkręt. Chciałem tylko zobaczyć, czy uda mi się zdobyć popularność od zera.

Udało się?

- Tak, wszystko rozkręciło się bez mojego przyznawania się. Dopiero pół roku później powiedziałem, że to moja sprawka.

Nie będę ukrywać, że jestem jedną z osób, które zostały wkręcone w Józefa Kanię z Grodziska Mazowieckiego, czyli twoją przeróbkę występu w brytyjskim "Mam Talent".

- Pierwowzorem była „Zaklęta Antylopa”. Ludzie wkręcali się, choć mówiłem im, że to przeróbka. Internauci nie czytają opisów do klipów, oglądają je trochę bezmyślnie. Pomyślałem, że to idealny moment, żeby sprawdzić, jak zareagują, gdy wrzucę do sieci kolejny plik bez żadnych sugestii. Sądzę, że większość się wkręciła.

Dlaczego zdecydowałeś się podłożyć głos akurat pod Jordana O’Keefe'a i zrobić z niego Józefa Kanię?

- Z powodów technicznych. Przejrzałem większość sezonów brytyjskiego „Mam Talent” i okazało się, że mało osób pasowało do mojej idei, czyli gościa z gitarą. Następnie sprawdzałem, gdzie jest najwięcej fajnych ujęć, na których wokalista może mówić rzeczy dające się przerobić na polski.

Gdy patrzę na Szajkę CeZika i twoją mimikę, to zastanawiam się, dlaczego nie grasz w teatrze.

- Nie mam wykształcenia aktorskiego, choć muzycznego też nie posiadam. Nie jest to być może przekonywujący argument, ale żeby grać w teatrze, to raczej trzeba mieć wykształcenie. Nie wiem, czy się nadaję. Jestem raczej muzykiem niż aktorem.

Ale potrafisz podkładać głos, zmieniać tonację. Myślisz, że potrafiłbyś tak zagrać tembrem głosu jak Krzysztof Globisz w słuchowisku „Nienawidzę” w Radiu Kraków? (CeZik przygotował do tego projektu podkład muzyczny - red.)

- Nie mam pojęcia. Musiałby mnie ktoś „poprowadzić”, co wymagałoby godzin wytężonej pracy.

Słuchowisko dotyczyło nienawiści. Odczuwasz czasem takie emocje?

- Skądże. Nie ma we mnie aż takich emocji, choć jeden utwór powstał na bazie negatywnych uczuć. Wynikało to raczej z nienawiści czy niechęci do mnie. Nawet negatywne emocje mogą inspirować.

Skąd u ciebie taki dystans? Niewielu artystów zdecydowałoby się napisać utwór podobny do „CeZik? Co To Za Pedał?”

- Chyba dlatego, że obserwowałem, jak wiele osób będących na świeczniku, narzeka na internetową krytykę. Dla mnie to jest bez sensu. To się nie zmieni, a narzekanie tylko generuje jeszcze większy „hejt”. Moim zdaniem trzeba iść pod prąd. Wtedy pieniaczom brakuje argumentów.

Na jakiej zasadzie dokonywałeś selekcji komentarzy? Było ich tysiące.

- Wszystkie zostały wzięte z portalu Joe Monster. Najpierw spisałem wszystkie negatywne opinie na swój temat, a później postarałem się ułożyć je do rymu i taktu.

Miałeś jakiś odzew od współautorów tekstu?

- Napisali pod klipem, że należą im się za to pieniądze z ZAiKS-u. To było zabawne.

Wzorem Jordana O’Keefe'a lub - jak kto woli - Józefa Kani, wziąłbyś udział w programie typu „Mam Talent”?

- Uczestniczyłem kiedyś w „Szansie na sukces”, ale „za moich czasów” z komercji był tylko „Idol”. Myślę, że nie wziąłbym udziału, bałbym się odrzucenia przez jednostkę, która stwierdzi, że to, co tworzę, nie jest fajne. Mocno przeżyłbym taką sytuację. Natomiast w internecie mam setki tysięcy ludzi i każdy wypowiada swoje zdanie. Wyciągam średnią i jeśli wychodzę na plus, to znaczy, że warto to robić.

Łatwiej znieść ciężar tysięcy negatywnych komentarzy internautów, niż jeden od jurora telewizyjnego show?

- Pewnie, że tak. Bycie na „nie” wszystko przekreśla. To przecież żadna nauka. Po pierwsze osoby z jury często nie są muzycznymi autorytetami. Po drugie, w telewizji dużą rolę grają emocje i wszystkim kieruje producent. Byłem gościem Czesława Mozila w „X Factorze” i widziałem, jak to działa.

Czeslaw Mozil pojawił się w twoich KlejNutach w utworze "Lubię wypić". Nie obraził się za to na ciebie?

- Czesław zagrał, że się obraził. Powiedziałem mu, żeby nie przyznawał się wprost, iż razem pojechaliśmy po bandzie i tym samym dość nieświadomie wkręciłem innych. Czesław zagrał to po swojemu i popłynął w inna stronę niż ja. Żyło to własnym życiem. A co do „X Factora” – to nie moja bajka.

Twój idol muzyczny też nie jest z tej bajki.

- Zgadza się. Jest nim Bobby McFerrin, którego większość zna tylko z kawałka „Don’t worry, be happy”. On jest doskonałym wokalistą i zawsze mi imponowało to, co robi ze swoim głosem. Zainspirował mnie do tego, co robię teraz.

Sam potrafisz zrobić wiele ze swoim głosem. Przykładem są chociażby „Te ostatnie niedziele”. Mimo to nie dostałeś się do Akademii Muzycznej w Katowicach.

- Dzięki Bogu. Gdybym się dostał, to skończyłbym jako sfrustrowany śpiewak, którego nikt nie rozumie, a powinien, bo przecież skończył akademię. Później zadawałbym sobie wiecznie pojawiające się pytanie: "Co teraz?" Na szczęście mnie to nie dotyczy. Pomysłów mam dużo, tylko brakuje czasu na ich realizację.

Skąd czerpiesz inspiracje? Wstajesz rano z łóżka, patrzysz w okno i mówisz: "Mam to"?

- Pomysły wpadają mi do głowy najczęściej, jak zasypiam, co jest męczące, bo chcę spać, a nie mogę. Wokół panuje cisza, spokój i rozluźniam się. Nagle głowa zaczyna pulsować. Wtedy wstaję i tworzę, inspirując się wszystkim dookoła, a szczególnie utworami z zagranicznego YouTube’a. Sam pomysł podkładania polskich słów zgodnie z ruchem warg zaczerpnąłem z amerykańskiego kanału „Badly Breading”.

Postaci z pierwszych stron gazet, które "przerabiałeś" w KlejNutach, kontaktowały się z tobą?

- Dzwonił Krzysiu Ibisz. Myślałem, że wygrałem coś w Tele Mango, a okazało się, że podobał mu się klip. To samo Magda Gessler. Na szczęście miałem do czynienia tylko z pozytywnym odzewem, co pokazuje, że nasi celebryci mają do siebie dystans.

W swoich utworach często poruszasz tak prozaiczne sprawy jak wstawanie z łóżka, picie...

- ... picie nie jest prozaiczne, to poważna sprawa.

W takim wypadku, biorąc na tapetę nawet tak poważne tematy jak picie, próbujesz wyśmiać inną twórczość. Np. w utworze „Obce pieśni wzniosłych treści”, w którym tłumaczysz na polski teksty zagranicznych piosenek.

- Mam dużą potrzebę udowadniania pewnych rzeczy. Ludzie na co dzień słuchają pewnych piosenek, mówiąc, że są fajne. Jednak gdy przyjdzie chwila refleksji, to okaże się, że zagraniczne utwory też nie są takie wyszukane. Nie ma się co pastwić nad polskimi artystami, przecież w wielu kwestiach wcale nie odbiegają od tych zagranicznych, na których cześć tworzone są peany.

Nad czym ostatnio pracujesz?

- Nad sprzętem. Lubię robić rzeczy, których wcześniej nie widziałem. Ostatnio wpadł mi do głowy pomysł użycia siedmiu kamer podczas koncertu. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, więc siedzę po nocach i czytam. Nie mam czasu wtedy ćwiczyć albo tworzyć. Przychodzę na koncert i zdarza mi się nawet fałszować albo nie pamiętać, jaki mam akord zagrać. Chwilowo działam mniej artystycznie, a bardziej technicznie.

Mówi się, że nie istnieje instrument, na którym nie potrafisz zagrać.

- To przesada. Oczywiście, że nie umiem grać na wszystkim. Zgadza się, wydobyłem dźwięk z ramy rowerowej i przetworzyłem na komputerze, ale to żadne dokonanie. Niemniej przypuszczam, że można zagrać na wszystkim, ale niekoniecznie będzie to fajnie brzmieć. Symfonia na czterdziestu krzesłach nie brzmi podniecająco.

Podczas październikowego festiwalu World Music Days we Wrocławiu setka motocyklistów wykona na swoich maszynach symfonię kompozytora Sławomira Kupczaka. Wziąłbyś udział w czymś takim?

- Jeśli otrzymałbym taką propozycję, to bym ją rozpatrzył. Brzmi ciekawie, ale nie znam tematu. Zresztą wiesz, że lubię oryginalne inicjatywy.

Jedną z takich inicjatyw była współpraca z Melą Koteluk. Z kim jeszcze chciałbyś pracować?

- Współpraca z innym artystą pozwala zdobyć dużo doświadczenia. W takiej sytuacji możesz dowiedzieć się, czy twoja muzyka jest w porządku. Oczywiście marzę o współpracy z Bobby McFerrinem. Natomiast wśród polskich artystów... wizualnie z Ewą Farną, a artystycznie z Moniką Brodką albo Kasią Nosowską.

Skoro już jesteśmy przy kobietach. Powiedziałeś kiedyś w rozmowie z MM, że dziewczyny nie wychodzą z twoich koncertów smutne. Nadal tak jest?

- Trzeba dbać o dziewczyny. Jak może być inaczej? Staram się doceniać każdego, bo nie wyobrażam sobie, żeby ktoś po moim koncercie chodził smutny. Muzyka ma przede wszystkim dawać radość.

Rozmawiał Piotr Bera

Zobacz też:

inne rozmowy MM
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto