Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Burza w Tatrach. Pioruny zabrały życie i zdrowie [PODSUMOWANIE AKCJI]

Redakcja
Ratownicy zakończyli wczoraj akcję w Tatrach, która trwała od czwartku
Ratownicy zakończyli wczoraj akcję w Tatrach, która trwała od czwartku
Takiej tragedii w Tatrach nie było od przeszło 80 lat - mówią ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia ratunkowego, którzy brali udział w akcji ratowania aż 147 ofiar burzy.

Słowa ratowników nie są na wyrost. Bilans tragicznej, czwartkowej burzy w górach obejmował pięć zabitych osób (cztery w polskiej części Tatr, jedna - w słowackiej) i kilkadziesiąt rannych. Ofiary śmiertelne to 10-letni chłopiec z Małopolski, 10-latka z Mazowsza, 46-letnia mieszkanka Podlasia i 24-latka z Dolnego Śląska. W słowackich Tatrach piorun zabił turystę z Czech.

21-latek walczy o życie

Większość rannych osób opuściła już po opatrzeniu szpitale na Podhalu. Kilkanaście wciąż jest hospitalizowanych. Niektóre są w poważnym stanie. Siedem leży w krakowskich szpitalach. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Troje dorosłych z głębokimi oparzeniami przebywa od czwartku pod opieką lekarzy na oddziale intensywnej terapii Szpitala Specjalistycznego im. L. Rydygiera w Krakowie.

- Stan wszystkich pacjentów jest stabilny. Trzeba jednak brać pod uwagę, że mogą wystąpić powikłania związane z porażeniem prądem - informuje lekarz Artur Asztabski, szef szpitala im. Rydygiera.

Czytaj także:
Znana jest tożsamość ofiar
Tragedia w Tatrach. Dlaczego nie wysłano alertu RCB?
>>Przejdź do relacji minuta po minucie z akcji ratunkowej.

Do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu trafiło dwóch chłopców w wieku 11 i 16 lat oraz 15-letnia dziewczyna. W najcięższym stanie jest 11-latek, który ma poparzone ponad 40 proc. ciała. Po założeniu opatrunków został przewieziony na oddział intensywnej terapii i zaintubowany.

- Rokowania są bardzo trudne do przewidzenia. Na pewno czeka go leczenie, które potrwa tygodniami - mówi Andrzej Bałaga, zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitalu w Krakowie-Prokocimiu.

Troje chorych z głębokimi oparzeniami przebywa na oddziale intensywnej terapii Szpitala im. L. Rydygiera w Krakowie

- Wszyscy zwiezieni z gór trafili najpierw do nas - zaznacza lek. Małgorzata Czaplińska, zastępca dyrektora zakopiańskiego szpitala ds. medycznych. - Dopiero po wstępnych przebadaniu decydowaliśmy, kto zostaje, a kto trafia na specjalistyczne oddziały w winnych szpitalach w Małopolsce.

W nowotarskim szpitalu na oddziale neurochirurgii w piątek rano zaczęła się skomplikowana operacja 21-letniego mężczyzny z poważnym urazem głowy.

- Najbliższe godziny pokażą, czy przeżyje - przyznała Aleksandra Chowaniec-Sibiga, wicedyrektor szpitala im. Jana Pawła II w Nowym Targu.

W Myślenicach leży Portugalczyk, którego piorun raził na Czerwonych Wierchach. Jest w złym stanie, ma problemy kardiologiczne i liczne poparzenia.

„Jak po wybuchu bomby”

Świadkowie nie widzieli wcześniej tak wielkiego kataklizmu, jaki rozpętał się w czwartek ok. godz. 14. Choć w ten dzień do mieszkańców Zakopanego i turystów nie dotarł alarm o możliwej nawałnicy, to jednak wielu ludzi mówi, że na burzę w górach zbierało się od rana.

- Nad szczytami kłębiły się chmury nadciągające od strony Słowacji - opowiada Darek Faron, turysta z Wałcza. - Grzmoty było słychać kilkanaście minut wcześniej, zanim zaczął padać deszcz. Dlatego zawróciłem ze szlaku na Giewont jeszcze przed schroniskiem na Hali Kondratowej. Niestety, byłem w mniejszości. Większość szła dalej w górę.

Jak podaje TOPR, gdy zaczęły się wyładowania atmosferyczne, na kopule szczytowej Giewontu i prowadzącym tam szlaku było ok. 150 osób. Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu odnieśli obrażenia. Piorunów w to miejsce uderzyło kilka. Co najmniej jeden trafił w metalowy krzyż na szczycie, a kolejny w łańcuchy zabezpieczające szlak. Te ostatnie trzymało kilkadziesiąt osób, wszystkie zostały poparzone. Innych wyładowania atmosferyczne dosłownie wyrzuciły w powietrze i spadły ze skał.

- Kiedy dotarliśmy na miejsce, widok był tragiczny - relacjonuje Jan Krzysztof, naczelnik TOPR. - Ludzie, w tym wielu nieprzytomnych, byli rozrzuceni na kilkadziesiąt metrów. Nasza akcja mogła przypominać pomoc ofiarom zamachu terrorystycznego, gdzie wybucha bomba.

- Gdy zaczęła się burza, podchodziłem pod Giewont - wspomina Edward Lewczyk, turysta z Borka Wielkopolskiego, który wczoraj opuścił zakopiański szpital. - Jeden z piorunów uderzył blisko mnie i zostałem odrzucony. Nie straciłem przytomności, ale na chwilę nie miałem czucia w ciele. Byłem przerażony, na szczęście później przylecieli ratownicy i nam pomogli.

Akcja zakończona

Ratownicy TOPR wczoraj sprawdzali szlaki, czy nie ma nich innych poszkodowanych osób. Rano nie było wciąż informacji, co dzieje z kilkunastoma, które w czwartek wyszły i nie wróciły na kwatery. Po kilku godzinach akcję skończono, bo udało się ustalić, że wszyscy poszukiwani są cali. W sumie w górach działało 80 toprowców, których wspomagało 21 ratowników z podhalańskiej sekcji GOPR i 70 strażaków (utworzyli m.in. szpital polowy w schronisku turystycznym na Hali Kondratowej), 116 policjantów i kilkudziesięciu ratowników pogotowia ratunkowego z czteroma śmigłowcami.

Szlak na Giewont przez najbliższe tygodnie będzie zamknięty. W Zakopanem burmistrz ogłosił trzydniową żałobę, prosząc, by nie organizować żadnych imprez. Zakopiańska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie tragicznych wydarzeń.

W akcji ratowniczej brało udział:
- ratownicy TOPR-u, w tym śmigłowiec,
- ratownicy GOPR-u
- 4 x śmigłowiec LPR;
- 12 karetek ZRM;
- Państwowa Straż Pożarna: 23 zastępy/81 ratowników, rozstawiono ogrzewany namiot pneumatyczny
- liczne zastępy Ochotniczej Straży Pożarnej;
- Straż Graniczna
- Straż Miejska
- Policja - ok. 140 policjantów z Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem, a także Oddziału Prewencji Policji w Krakowie oraz Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie i ościennych powiatów; ;

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Burza w Tatrach. Pioruny zabrały życie i zdrowie [PODSUMOWANIE AKCJI] - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto