MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Bezradność i ...

tur
Wiadomo już, iż tegoroczny sezon plantatorzy czarnych porzeczek i malin mogą wliczyć w straty. Niestety wiele wskazuje na to, że podobna plajta stanie się udziałem plantatorów wiśni.

Wiadomo już, iż tegoroczny sezon plantatorzy czarnych porzeczek i malin mogą wliczyć w straty. Niestety wiele wskazuje na to, że podobna plajta stanie się udziałem plantatorów wiśni. Na przykład zajmującym się jej uprawą rolnikom ze Zrzeszenia Plantatorów Owoców i Warzyw w Tymbarku tutejsza przetwórnia zaproponowała 65 groszy za kilogram. Co prawda za wiśnie w tzw. drugim wyborze, ale i tak znacznie poniżej kosztów produkcji, szacowanych na ok. 1,5 zł/kg.

Bez wyjścia

Plantatorzy z tymbarskiego Zrzeszenia przyjmą jednak tę propozycję. bo nie mają innego wyjścia.

- Wiśnia po ostatnich słotach jest generalnie spękana, trzeba ją zbierać jak najszybciej. Nie nadaje się do przewozu na dalsze odległości - wyjaśnia prezesujący Zrzeszeniu Józef Drożdż.

Zrzeszenie będące jednocześnie grupą producencką skupia naprawdę sporo ludzi, zwłaszcza jak na obecne realia. Prawie 600 rolników z kilku małopolskich powiatów.

Nie wierzą

Prezes Drożdż słyszał o zapowiedzi ministra Olejniczaka w sprawie pomocy dla grup producenckich.

- Nie bardzo wierzę w jej realizację. Papier wszystko przyjmie - komentuje ministerialną wypowiedź.

Jego sceptycyzm wydaje się uzasadniony. A już zwłaszcza gdy idzie o ten rok. W świetle obecnych przepisów nie ma przecież realnych możliwości wsparcia grup producenckich. Nie tylko zresztą parającym się uprawą owoców miękkich jak grupa z Tymbarku.

Po pierwsze nie ma armat

- Na dofinansowanie przeznaczone na inwestycje, albo na wycofanie produktów z obrotu mogą liczyć tylko organizacje producenckie, z wartością sprzedaży powyżej 100 tys. euro. Jak dotąd takie organizacje jeszcze się nie zarejestrowały, przynajmniej w Małopolsce - wyjaśnia Andrzej Kawalec z Wydziału Środowiska i Rolnictwa MUW w Krakowie. Inaczej mówiąc, po pierwsze nie ma armat.

Zapomnieli

Gdyby nawet i były niewiele to pomogłoby, bowiem na tzw. dzień dzisiejszy w wykazie uprawniającym do starań o pomoc dla organizacji producenckich nie znajdują się owoce miękkie.

O tych ostatnich w ogóle zapomniano podczas negocjacji akcesyjnych. Chociaż na wsparcie finansowe mogą liczyć na przykład unijni plantatorzy owoców cytrusowych. Strona polska ma przedstawić do końca sierpnia stosowne dokumenty w sprawie podobnego wsparcia dla naszych owoców miękkich.

Zgrupowane ubóstwo

Oczywiście nie stoi nic na przeszkodzie, by plantatorzy z grup producenckich ratowali się w takich razach, jak przy obecnej klęsce urodzaju, środkami ze swoich funduszy. Gdyby były.

Józef Drożdż nie widzi takich możliwości samowsparcia - ani dziś, ani jutro. - W krajach unijnych grupy producenckie działają od wielu lat. My dopiero zaczynamy, i długo jeszcze nie zgromadzimy takich ratunkowych pieniędzy - wyjaśnia główny powód pustek w grupowej kasie. - Nie ma się co porównywać. I co z tego, że mamy kilkuset plantatorów. We Francji jest w grupie czterdziestu, pięćdziesięciu, ale mają po 80 - 100 hektarów. A i przetwórnie muszą się z takimi liczyć - dodaje.

Dyktat

U nas nie muszą, a już na pewno nie w obecnym sezonie. Nie ma przy tym gwarancji, iż sytuację poprawiłoby lepsze zorganizowanie plantatorów.

- Zdajemy sobie sprawę, że szansą jest tworzenie grup producenckich oraz silnego lobby rolniczego. Ale obecna klęsk dotknęła przecież i grupy producenckie, a nie tylko działających w pojedynkę rolników. Dyktat przetwórni, których właścicielami są bardzo często firmy zachodnioeuropejskie sprawia, że plantorzy i inni producenci rolni są zdani na łaskę i nierówną współpracę z tymi przetwórniami - zauważa prezes Małopolskiej Izby Rolniczej Paweł Augustyn. Zbliżoną opinię na temat negatywnych skutków prywatyzacji branży przetwórczej, bez zapewnienia rolnikom trwałego zbytu, ma również minister Wojciech Olejniczak. Tyle że z tego niewiele na dziś wynika dla plantatorów.

Liczy się każdy grosz

Za wcześnie jeszcze na dokładny szacunek strat jakie poniosą w tym roku plantatorzy, ile zostało (lub zostanie jeszcze) na krzakach. W Małopolsce - zwłaszcza w rejonach podhalańskich - wydaje się, że chyba mniej niż gdzie indziej - Mający do dyspozycji kombajny zebrali praktycznie całość czarnej porzeczki - ocenia Józef Drożdż. - Ale i ci zrywający ręcznie starali się, by jak najmniej poszło na marne, tak już są wychowani. Obierali krzaki nawet gdy lało. W wielu domach bieda, liczy się każdy grosz.

Zapobiegliwość i bezradność...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak kupić dobry miód? 7 kroków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto