Koncert rozpoczął się od występu grupy Sublokator. Trzeba przyznać, że ta krakowska kapela zaczęła bardzo mocno i wydawało się, że jest gatunkowo zbieżna z Armią, lecz po kilku piosenkach warstwa stylistyczna zmieniła się i rytmy zakrawały o brzmienie De Press.
Sublokator to połączenie żywiołowego rocka alternatywnego z elementami post punka i post rocka, ale od początku można było zauważyć, że publiczność zebrana na koncercie w skupieniu wyczekiwała gwiazdy wieczoru. Przypuszczenia potwierdziły się, gdy ci, którzy na supporcie stali lub rozmawiali, w późniejszym czasie porwali się do pogowania i manifestacji swych opinii i muzycznego gustu.
Gdy na scenie pojawiła się Armia, na plecach fanów pojawił się dreszcz. Trzeba przyznać, że zestawienie legendy, dokonań i ponadczasowości potrafi wywołać takie reakcje. Zespół zaprezentował swój sztandarowy repertuar, który zaspokoił wszystkie zachcianki publiczności. Wydaje się, że w przypadku tego wydarzenia nie ważna była przeciętna liczba osób na sali, ale zaangażowanie tych, którzy tę niewielką społeczność tworzyli.
Jak przystało na klub Studio, pojawiły się problemy z jakością dźwięku i czasem z muzycznego dudnienia trzeba było wyławiać poetyckie teksty Tomasza Budzyńskiego oraz sztandarowe brzmienie waltorni, którą operował Krzysztof "Banan" Banasik. Warto zaznaczyć, że pomimo wszystko koncert był bardzo klimatyczny i w pełni oddał aurę jarocińskiego zrywu i jazgotu.
Przez Armię przewinęło się mnóstwo muzyków. Stworzona została w czasach ucisku i braku perspektyw. W obecnych realiach ich koncerty są bezcennym drogowskazem i apelem o rozwagę. To wielka wartość, że mamy na polskiej scenie muzycznej formację, która nie chce, byśmy wyzbyli się swojej jednostkowej wrażliwości.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?