Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Anna Maria Jopek: Jestem takim samym elementem tej drużyny jak każdy inny

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Anna Maria Jopek zaśpiewa w Operze Krakowskiej swoje nowe piosenki w ramach projektu "Przestworza"
Anna Maria Jopek zaśpiewa w Operze Krakowskiej swoje nowe piosenki w ramach projektu "Przestworza" Sisi Cecylia
20 września w Operze Krakowskiej wystąpi Anna Maria Jopek z projektem „Przestworza”, z którym po przerwie ponownie artystka ruszyła w Polskę. Na scenie towarzyszyć będzie wokalistce zespół znakomitych instrumentalistów: od Piotra Wojtasika i Dominika Wani, poprzez Macieja Sikałę, Roberta Kubiszyna, Piotra Nazaruka i Pawła Dobrowolskiego, na Atom String Quartet kończąc. Rozmawialiśmy z piosenkarką o tym niezwykłym przedsięwzięciu.

FLESZ - Bon turystyczny obejmie przyszłe wakacje

od 16 lat

Współpracuje pani z artystami z całego świata i często podróżuje. Jak przetrwała pani kolejne lockdowny?

- Bardzo przeżywam wszystkie lęki i tragedie: liczbę odejść i ciężkich chorób, zatrucie świata, brak wiedzy, niepewność danych. To, że przestałam występować było więc najmniej ważne. Muzyka to duch i nasza sprawność. Jestem w tym codziennie - bez sceny też. Starałam się wykorzystać wolny od koncertów czas, aby się rozwijać, ale przede wszystkim po to, aby być dla najbliższych. Żyć życiem domu. Gdyby nie to, że chorują i umierają ludzie, a moi koledzy nie mają pracy, byłby to dla mnie czas bycia blisko spraw, które są dla mnie istotą rzeczy. Może w żadnym innym przypadku możliwość skupienia na najważniejszym by mi się nie zdarzyła, bo poziom rozpędzenia mojego życia, był tak kolosalny, że dawno przestałam zauważać nawet to, jak bardzo jestem zmęczona.

Wraca pani obecnie do przerwanej trasy „Przestworza”. Dlaczego zdecydowała się pani kontynuować ten projekt?
- To niesamowite, ale dziś jest on bardziej akuratny niż rok temu. Poczucie wspólnoty, tworzenie czegoś razem, po roku osobności, to nie tylko moja wielka potrzeba. A „Przestworza” to ogromna wspólnota – jedenaście osób na scenie. I to nadzwyczajnych osób.

Jak narodził się pomysł na „Przestworza”?
- Trzy lata temu Kasia Wodecka-Stubbs zaprosiła mnie do udziału w Wodecki Twist Festivalu w Krakowie. Na początku miałam pewne obiekcje, bo nie wyobrażałam sobie siebie w repertuarze Zbyszka, którego uwielbiam. Ale Kasia powiedziała: „Koncert odbędzie się w Teatrze Słowackiego, a aranże napisze Piotr Wojtasik”. „On jest bezkompromisowym twòrcą. To może być ciekawe” – pomyślałam wtedy. Zgłosiłam się do udziału w tym koncercie i wybrałam dwa utwory: „Zacznij od Bacha” i „Rzuć to wszystko, co złe”. Piotr wpisał te piosenki w przestrzeń tak piękną i głęboką, że aż chciało się płakać - jakbym przeszła z przestrzeni dwuwymiarowej w wielowymiarową. Dlatego wcale nie chciało mi się z niej wychodzić. Zapytałam więc Piotra czy nie popracowałby ze mną i z moimi muzycznymi kompanami, z którymi trzymam się od lat. Tak powstał pomysł na „Przestworza”.

Skąd ten tytuł?
- A jak nazwać bezkresne, unoszące, przekraczalne? To przecież „Przestworza” - nie tylko w esencji, ale i w definicji. Pewnie najbliżej tej muzyce do jazzu, ale jest tak bogata i piękna jak klasyka. Miejscami nie mogę się jej nasłuchać, bo w tym projekcie jest tak, że tyle samo w nim śpiewam co i słucham. I właściwie nie wiem co bardziej lubię.

To pani dowodzi tą orkiestrą?

- Muzyka dowodzi! Jestem takim samym elementem tej drużyny, jak każdy inny. Od dłuższego czasu marzył mi się zespół. Tęskniłam za byciem razem i byciem jednością. I to jest właśnie najwspanialsza wartość na te czasy. Po byciu samotnym w pandemii, ta możliwość postrzegania wszystkiego przez dłonie, uszy czy serce kompana na scenie, to największe szczęście.

Jak wygląda współpraca z tak wybitnymi indywidualnościami muzycznymi?
- Wspaniale. Największe postacie mają to do siebie, że są ciche i pokorne. Obcowanie z tak dobrymi ludźmi, jest dla mnie ulgą łagodności. A z poziomu muzyki – to ciekawość i zachwyt. Każdego wieczoru, kiedy Dominik Wania siada do fortepianu, zamykam oczy, a on mnie teleportuje w inną przestrzeń. Jak gra Piotr Wojtasik chyba nie muszę mówić. To tak, jakby wchodziło się w ciepłe świetło, które nie ma kresu. Mimo, że w zespole panuje demokracja, jego duchowym patronem jest właśnie on. Piotr ten materiał aranżował, pisał, usłyszał pierwszy, więc dyskretnie czasem nas profiluje. Dzięki temu mamy ogromne poczucie bezpieczeństwa.

Rzadko się zdarza, by jeden zespół tworzyło jedenaście osób. Jak ten szeroki skład ma przełożenie na muzykę?
- Wydawałoby się, że w takiej strukturze rzeczy muszą być bardziej zorganizowane. Tymczasem Piotr zostawia nam ogromne pole do improwizacji. Nie wiem, jak to jest możliwe. Wiele razy zastanawiałam się jakim cudem tak duża grupa osób jest z jednej strony zorganizowana, a z drugiej – zupełnie wolna. Że jest porządek i harmonia, a jednocześnie każdy z jej elementów ma zapewnioną pełną kreatywność. Myślę, że polega to na tym, że te małe wszechświaty powtarzają porządek tego dużego. To działa na poziomie intelektualnym i duchowym.

Po raz kolejny sięga pani wyłącznie po akustyczne brzmienia. Co panią w nich tak fascynuje?
- Ja studiowałam od dziecka klasykę. I zawsze fascynowało mnie doskonałe rzemiosło jako punkt startowy. Bo żeby mogło zadziać się coś więcej niż to, co z nas, trzeba mieć odpowiednie narzędzia. A w graniu akustycznym nie ma miejsca na ściemę. Mając przy sobie takich mistrzów, wiem, że każdego wieczoru może się tyle zdarzyć, że sama z tego skorzystam i będę mogła się dzięki temu wyrwać z siebie, ze swojej ograniczoności. Poza tym naturalne brzmienie jest wieczne i nie ulega modom i nigdy się nie znudzi. Nie ma bowiem kresu w dążeniu do doskonałości w grze na instrumencie. Całe życie to za mało.

Jakie kompozycje składają się na „Przestworza”?
- Dwa lata temu zebrałam kilkanaście utworów, które czułam, że w tym danym momencie są dla mnie ważne. Były wśród nich moje ulubione tematy ludowe i religijne, ale również nowe piosenki oraz dwa wiersze – Anny Kamińskiej i Reinera Marii Rilke. I przekazałam to Piotrowi. On zaaranżował je, wykraczając poza ich ramy, tak twórczo, jakby pisał od zera własną muzykę, ale z wielkim szacunkiem dla tego, co każdy z tych tematów przynosił. Mało tego: każdemu z naszego zespołu zostawił ogromne pole dowolności w operowaniu poszczególnymi elementami tej muzyki. Dlatego koncerty są jednego dnia takie, a drugiego – inne.

Ma pani w planie utrwalić ten materiał w wersji koncertowej czy studyjnej na płycie?
- Z jednej strony dobrze by było, gdyby tak się stało. Ale z drugiej, byłoby to jakoś krzywdzące. Bo to byłoby jakby z morza wziąć w kubku trochę wody i powiedzieć, że to jest nasz Bałtyk. „Przestworza” mają wielką przestrzeń i jak to w improwizacji zmieniają się co koncert. I wszystkie te inności są ciekawe. Na wszelki wypadek poprosiłam jednak naszego mistrza dźwięku, Marka Suberlaka, żeby nagrywał nas co wieczór. To się może przydać.

Projekt "Przestworza" - koncerty w Polsce:

  • Wrocław- 19.09.2021, Narodowe Forum Muzyki (przeniesiony z 15.10, pierwsza data 23.03)
  • Kraków - 20.09.2021, Opera Krakowska
  • Katowice - 12.10.2021, NOSPR | przeniesiony z 27.10 (pierwsza data 28.03)
  • Gdynia - 14.12.2021, Teatr Muzyczny | przeniesiony z 27.01.2021 (pierwsza data 16.03)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Anna Maria Jopek: Jestem takim samym elementem tej drużyny jak każdy inny - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto