Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Amber Gold: rok po aferze nadal bez pieniędzy

K. Gawlik, M. Paluch
Zbigniew Drożdż
Zbigniew Drożdż Andrzej Banaś
Rok po wybuchu afery Amber Gold ofiary nadal nie odzyskały swoich pieniędzy. Pan Zbigniew Drożdż ciągle czeka na swoje 34 tysiące złotych.

Amber Gold: rok po aferze są nadal bez pieniędzy

Rok po wszczęciu śledztwa i przemaglowaniu go przez prokuratora, Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, nie jest ani o krok bliżej straconych pieniędzy. Postępowanie prokuratorskie będzie się toczyć długie miesiące, jeśli nie lata. - Chyba czekają, aż klienci Amber Gold umrą - mówi rozgoryczony Drożdż.

Pan Zbigniew przez 10 lat oszczędzał ciężko zarobione pieniądze. Już na emeryturze dorabiał w hipermarkecie. - To była ciężka praca, często w nocy. A mam II grupę inwalidzką - opowiada. Pracował tak ciężko, ponieważ chciał dołożyć córce na jej wymarzone, pierwsze mieszkanie. Skusiła go bardzo atrakcyjna prowizja w Amber Gold - 12 proc. na lokacie.

- Nie miałem podejrzeń. W biurze firmy przy ul. Stradomskiej w Krakowie przyjął mnie elegancki pracownik firmy. Budził zaufanie, wszystko wydawało się takie piękne - opowiada oszukany.

Pieniądze wpłacił w lutym i czerwcu 2012 roku. W umowie napisane było również, że w przypadku zerwania umowy firma potrąci mu tylko 9,5 proc. wpłaconej sumy.

Okazało się, że pieniądze, na które tak ciężko pracował, najprawdopodobniej przepadły. Gdy w sierpniu ubiegłego roku w panice chciał wraz z innymi klientami wycofać swój wkład, zastał zamknięte drzwi biura przy Stradomskiej. A w telewizji z bezsilną złością oglądał kolejne doniesienia o oszustwach szefa Amber Gold, Marcina P. Mieszkanie, na które liczyła jego córka, przepadło - bez wkładu ojca nie miała potrzebnej sumy.

Kiedy w Gdańsku ruszyło śledztwo (czerwiec 2012) i Marcin P. usłyszał zarzuty, pan Zbigniew miał wielką nadzieję, że odzyska pieniądze.

- Zgłosiłem swoją wierzytelność do sędziego-komisarza w Gdańsku w październiku 2012 r. - z odsetkami jest tego prawie 36 tys. zł. W tym samym miesiącu poszedłem do krakowskiej prokuratury, żeby złożyć zeznania. Śledczy skserowali tylko dokumenty i obiecali je przekazać do Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która przejęła śledztwo - żali się pan Zbigniew.

W kwietniu tego roku odezwała się do niego krakowska ABW... - Nie wiem, dlaczego mnie przesłuchiwali. To nie jest przecież instytucja dla poszkodowanych - dziwi się. - ABW w Gdańsku dostała zlecenie od prokuratury prowadzącej śledztwo, by pomóc jej w przesłuchiwaniu świadków. Nasze biuro to robi, by nie fatygować ich do Gdańska - powiedziano nam w delegaturze ABW w Krakowie.

Jak mówi prok. Jacek Pakuła z Prokuratury Okręgowej w Łodzi, do zakończenia śledztwa daleko. - Do grudnia czekamy na opinię dot. przepływu finansów w spółce. Ta z kolei pewnie pociągnie za sobą następne - podkreśla. Dodaje, że zarzuty wobec Marcina P. i jego żony Katarzyny P. obejmują przestępstwa wobec 4 tys. osób. Zaś zabezpieczony przez śledczych majątek małżeństwa P. to tylko 6,5 mln zł. - Prowadzimy czynności, by dowiedzieć się, czy nie ukryli jakiegoś majątku - mówi prok. Pakuła.

Spółka upadła, majątkiem zarządza syndyk. Czy zaspokoi takich wierzycieli jak pan Zbigniew? Szanse są marne.

- Wartość zlikwidowanego do dziś majątku upadłościowego spółki to 23,7 mln zł - mówi Tomasz Adamski, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku. Dodaje, że teraz nie można stwierdzić jacy wierzyciele zostaną zaspokojeni.

- Jestem rozgoryczony, ale jeszcze liczę, że jednak coś odzyskam - mówi Z. Drożdż.



Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto