Bez wewnętrznego zaskoczenia, musiałem przewinąć listę przymiotników spod znaku - komplementy - by dopiero w opisowej otchłani odnaleźć stwierdzenia mniej urokliwe.
Kazimierz. Miejsce, w którym przebiegający turyści Rynku Głównego zderzają się z rozmarzonymi fascynatami docelowymi. Fragment krakowskiego krajobrazu, który śpi do 12.00, bo położył się nad ranem. I proszę mi wierzyć, nikt w tym momencie nie zamierza mówić o jakichś nocnych hałasach. Uliczki, naiwnie przemierzane zmotoryzowanymi, którzy marzą o wykształceniu się w przestrzeni jakiegoś nowego miejsca parkingowego. No i chodniczki, skrzętnie uformowane w stoliki, krzesełka i (w rezultacie buszowań kloszardzkich) nie zapełnione śmietniki.
I wielu w tym miejscu wyrażałoby pretensje i nie zrozumienie... ale jak można zaskarżyć dziury w chodniku i odrapania pchlego targu, skoro każdego dnia wiele tysięcy osób chce sobie w tym miejscu zrobić zdjęcie. Z szacunku do historii.
To dobrze, że nadal istnieje miejsce, do którego świat nie wysłał jeszcze ciężarówki z plastikiem i superekstraeko bajerami.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?