Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żużel: Wanda w Łodzi bez ochoty do jazdy

Bogdan Przybyło
W ostatnim meczu sezonu nowohuccy żużlowcy doznali najwyższej porażki w tym roku. Wcześniej najbardziej we znaki dał się im KŻM Lublin, zwyciężając 64-24. Trudno było jednak spodziewać się, żeby sprostali gospodarzom, wszak to prawie sami młodzieżowcy, ale przyzwoitość nakazywała, aby stawili opór łodzianom.

Tymczasem nic takiego się nie stało, niektórzy chyba pojawili się na stadionie lidera drugiej ligi tylko dla swojej zabawy, niepoważnie jednak traktując przybyłych na mecz i swoich kibiców. Bo jeśli szanuje się swoich sympatyków, to zaległości finansowe ze strony klubu nie powinny mieć jakiegokolwiek znaczenia.
Spotkanie zaczęło się jak zwykle z opóźnieniem - niewiele z nich rozpoczyna się w naszych ligach o czasie i prawie nikt nie zwraca na to uwagi - gdyż trzeba było wyrównać tor, do czego służyły m.in. samochody reprezentantów Orła.

Być może złe przygotowanie nawierzchni było przyczyną kontuzji Władimira Borodulina, który w dotychczasowych występach Wandy wykazywał się zawsze ambicją. Na pierwszym łuku Rosjanin wjechał w Marcina Jędrzejewskiego i chociaż po udzieleniu pomocy zszedł z toru sam, to przypuszczalnie ze złamaniem kości stopy. Teraz czeka go kilka tygodni przerwy w startach, ale Wanda na tym nic nie straci, bo najbliższy mecz ligowy czeka ją dopiero w przyszłym roku.

W takiej sytuacji już nie wsiadł wczoraj na maszynę, podobnie jak Jędrzejewski, który udał się do parkingu z mocno krwawiącym łukiem brwiowym. Orzeł jednak nie odczuł braku tego jeźdźca, za to Wanda brak swojego na pewno.

W następnym wyścigu w Wandzie debiutował kolejny 18-letni Rosjanin, Maksim Łobzenko z Torpedo Bałakowo - ta drużyna wystąpi w tym tygodniu na nowohuckim stadionie w test-meczu z ekipą Speedway Wandy - ale w ogóle nie wzbogacił on dorobku gości. Tego jednak można było się spodziewać, zwłaszcza że Łobzenko jest słabszy od swoich rodaków, którzy w tym sezonie pojawili się z plastronem Wandy, a do tego dzień wcześniej startował w zawodach na Ukrainie. Zaskakiwali natomiast inni zawodnicy drużyny z Nowej Huty, od których można i trzeba więcej wymagać.

Na przykład w VI biegu jadący na czwartej pozycji Janusz Baniak zawrócił na prostej przed metą i w ten sposób ma w dorobku defekt, a nie zero, co wpływa na jego średnią. Sędzia mógł go tylko upomnieć. Podobnie w kolejnym biegu zachował się Andriej Kudriaszow. Ten z kolei zjechał, gdy został wyprzedzony przez jednego z konkurentów. Potem były wykluczenia za dotknięcie taśmy albo wykluczenia za przekroczenie limitu dwóch minut. Na start trzynastego biegu spóźnił się bowiem Baniak, a podobnie zachował się w wyścigu nominowanym Łobzenko. Wszystko to sprawiało wrażenie, jakby nikt z klubu nie panował nad jeźdźcami z Nowej Huty.

Krakowianie zdołali wygrać tylko w VIII biegu, mimo że początkowo na czele znajdowała się para Orła. Prowadził Piotr Dym, ale jadący na drugim miejscu Mateusz Kowalczyk upadł na tor. Najszybciej w powtórce ruszył Grzegorz Stróżyk i pierwszy dojechał do mety, udanie odpierając ataki Dyma i był to jeden z bardzo niewielu godnych odnotowania przykładów waleczności któregoś z przyjezdnych żużlowców. W jedenastym starcie znowu doszło do pojedynku prowadzącego stawkę Stróżyka z Dymem, ale tym razem łodzianin był szybszy i zdołał go wyprzedzić. Mimo to para Wandy nie przegrała tej rywalizacji, gdyż trzeci minął metę Bartosz Szymura - dodał Igor Griszczuk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto