Drużyna miała także kierownika, Adama Weigla - jeszcze mniej znanego - i mogła w niedzielę przystąpić do rywalizacji.
Po pierwszym starcie wydawało się, że może tym razem krakowianom - żądnym rewanżu za przegrany wysoko mecz w Lublinie, po którym narzekali na przygotowanie toru - nie będzie się tak źle wiodło. Pawlaszczyk z Chromikiem przywieźli remis. Jednak po następnym biegu nie było już tak wesoło. Zawodnicy gości zwyciężyli podwójnie, chociaż w Wandzie jechał jej czołowy reprezentant, zawsze walczący Rosjanin Kudriaszow.
Gospodarze obudzili się dopiero w siódmym wyścigu. Najlepszy w nim był Chromik, Pawlaszczyk jeszcze rozdzielił rywali i dało to pierwsze zwycięstwo 4-2. Ale strata do przeciwników wynosiła już dwanaście punktów.
Mało tego, jeszcze się powiększała i po jedenastej gonitwie lublinianie mieli w zapasie 19 punktów i już mogli czuć się zwycięzcami niedzielnego spotkania. Pewne było, że w pozostałych startach potrafią zdobyć przynajmniej jedno "oczko", które zapewni im wygraną.
I dopiero wtedy drużyna Speedway Wanda przystąpiła do szturmu, co raczej dziwiło niż cieszyło. Swój dorobek mogli powiększyć bowiem głównie zawodnicy, a zespół nie miał z tego specjalnej korzyści. Zaczęli od podwójnej wygranej, a wywalczyli ją Stróżyk z Kudriaszowem. Najciekawiej było w biegach nominowanych. Najlepsi żużlowcy KŻM nie dali rady krakowianom.
Najpierw jadący na trzecim miejscu Sitera miał defekt, dzięki czemu Własow zajął jego pozycję. Na koniec para Wandy, Stróżyk i Chromik, bez problemów uporała się z konkurentami, z których Dryml po upadku nie dojechał do mety.
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?