Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wywiady nie do końca poważnie, czyli Żuraw kontra Franek

Redakcja
Takich momentów "Żuraw" i "Franek" mieli w Wiśle mnóstwo
Takich momentów "Żuraw" i "Franek" mieli w Wiśle mnóstwo Jacek Kozioł/archiwum
Maciej Żurawski o Tomaszu Frankowskim, Tomasz Frankowski o Macieju Żurawskim - piłkarzy wypytał i wysłuchał Bartosz Karcz.

Z Maciejem Żurawskim, napastnikiem Wisły Kraków, rozmawia Bartosz Karcz

Tomasz Frankowski był najlepszym partnerem, z jakim grał Pan w ataku?
MŻ: Z "Frankiem" rozumiałem się bardzo dobrze. Z nim grałem zresztą najwięcej i w klubie, i w reprezentacji. Jeśli miałbym szeregować piłkarzy, z którymi grałem, to tak, Tomek był tym najlepszym, choć wymieniłbym jeszcze Piotrka Reissa i Johna Hartsona.

Jakie są najmocniejsze strony Tomasza Frankowskiego?
MŻ: Boiskowa inteligencja. Do tego jeszcze spryt, dynamika, szybkość, a przede wszystkim umiejętność odnajdywania się w sytuacjach pod bramką.

A jaka jest najsłabsza strona "Franka"?
MŻ: Nie ma zbyt dobrych warunków fizycznych. Pewnie też,
jak w przypadku większości napastników, szwankuje u niego gra w defensywie.

W czym jest Pan lepszy od piłkarza Jagiellonii?
MŻ: Chyba nie mnie to oceniać, ale skoro muszę, to pewnie lepiej radzę sobie w rozgrywaniu. Tomek jest przede wszystkim piłkarzem pola karnego, ja mam predyspozycje do gry bardziej kreatywnej.

A "Franek" w czym jest lepszy od Pana?
MŻ: W samym wykańczaniu akcji. Kiedy patrzy się na jego grę, to widać, że przychodzi mu to z łatwością. Wie jak się znaleźć, wie gdzie spadnie piłka i z większym ode mnie spokojem trafia do siatki.

Był Pan kiedyś zazdrosny o bramki strzelane przez Frankowskiego?
MŻ: Nie, bo przecież graliśmy w jednej drużynie. Jeśli była między nami rywalizacja, to w pozytywnym sensie. O co miałem zresztą być zazdrosny? I Tomek i ja byliśmy królami strzelców, ale przeważnie zdobywaliśmy w sezonie podobną liczbę bramek, więc trudno było mówić o zazdrości. Fajne natomiast było to, że w jednym czasie Wisła miała dwóch tak skutecznych napastników.

Pamięta Pan największe "pudło" Tomasza Frankowskiego?
MŻ: Pamiętam. Graliśmy z GKS-em w Katowicach. "Franek" dostał piłkę może metr, dwa przed pustą bramką i... przeniósł ją nad poprzeczką.

Jeśli miałby Pan wskazać waszą najpiękniejszą akcję, zakończoną bramką jednego lub drugiego, to...
MŻ: Tyle tych meczów i bramek było, że trudno się zdecydować. Gdybym miał wskazać tę jedną, to pamiętam taki mecz z Legią, który wygraliśmy w Krakowie 1:0, a Tomek strzelił ładną bramkę po mojej asyscie.

Jaki jest Tomasz Frankowski prywatnie?
MŻ: Bardzo rodzinny i spokojny.

A najzabawniejsza sytuacja związana z "Frankiem"?
MŻ: Tego akurat nie pamiętam, bo człowiek ma w głowie przede wszystkim takie sytuacje, gdy sam został "wkręcony". Mnie np. koledzy, gdy przyszedłem do Wisły, na piłce zamiast numeru napisali kwotę transferu... I tak trenowałem tą piłką z napisem 2 mln marek przez jakiś czas.

Mieliście wiele okazji do świętowania sukcesów Wisły. To kto ma mocniejszą głowę?
MŻ: Mocniejszą głowę ma ten, kto więcej może wypić (śmiech). Wesoło bywało, ale nie podejmę się odpowiedzi na to pytanie, bo pod stół raczej nie zjeżdżaliśmy, więc wychodzi na remis...
Kto w piątek będzie miał więcej powodów do radości?

Wiemy, że "Jaga" w tym sezonie wystartowała w lepszym stylu od nas. Z drugiej strony historia pokazuje, że Wisła Jagiellonii nie leży. Może jeszcze nie jesteśmy do końca na właściwych torach, ale...[/b
MŻ: ]Wisła to zawsze Wisła. My możemy zagrać słabiej, ale wygrać właśnie dlatego, że jesteśmy Wisłą!
Rozmowa z Tomaszem FrankowskimMaciej Żurawski to najlepszy partner w ataku, z jakim Pan grał?
TF: Śmiało można tak powiedzieć. Rozumieliśmy się z Maćkiem świetnie, co zresztą widać doskonale po liczbach strzelonych przez nas bramek dla Wisły.
Jakie są najmocniejsze strony Macieja Żurawskiego?
TF: Strzał z dystansu, z tym jego słynnym odejściem z balansem ciała. Niby wszyscy obrońcy znają ten zwód, a i tak się nabierają.
A najsłabsza strona "Żurawia"?
TF: Strzał głową. Za wiele bramek to Maciek w ten sposób nie strzelił.
W czym jest Pan lepszy od napastnika Wisły?
TF: W grze w polu karnym. Akurat "szesnastka" to moje królestwo.
To pewnie Żurawski jest lepszy poza polem karnym?
TF: Dokładnie. Miejsce poza "szesnastką" oddaję Maćkowi.
Był Pan kiedyś zazdrosny o bramkę lub bramki Macieja Żurawskiego?
TF: Nie, nigdy, bo najważniejsze było, że te bramki strzela Wisła czy reprezentacja Polski. Jest jednak coś, czego Maćkowi zazdroszczę. On zagrał na wielkich turniejach, mistrzostwach świata i Europy. Mnie to, niestety, nie było dane.
Pamięta Pan największe "pudło" Żurawskiego?
TF: Trudne pytanie. Tyle tych meczów było, że ciężko sobie przypomnieć, zwłaszcza że najczęściej Maciek do siatki trafiał, a nie marnował sytuacji.
To może wasza najładniejsza wspólna akcja, zakończona bramką, utkwiła Panu w pamięci?
TF: Tutaj będzie łatwiej. Pamiętam taki mecz z Odrą Wodzisław, z którą prawie zawsze szło nam jak po grudzie. I tak męczyliśmy się wtedy ponad siedemdziesiąt minut, aż w końcy wyszła nam superakcja. Pamiętam, że prócz mnie i Maćka "maczali w niej palce" również Nikola Mijailović i Mirek Szymkowiak. Piłka poszła jak po sznurku, w końcu trafiła do mnie i... ostatecznie wygraliśmy.
Jaki jest Maciej Żurawski prywatnie?
TF: To spokojny człowiek. Można nawet powiedzieć, że trochę zamknięty w sobie.

Ale jakąś zabawną historię związaną z "Żurawiem" pewnie Pan pamięta?
Na pewno w naszej szatni często było wesoło, ale kłania się chyba w moim przypadku pan Alzheimer, bo trudno mi sobie przypomnieć jakąś konkretną sytuację.

To proszę w takim razie opowiedzieć, jak świętowaliście wasze liczne sukcesy i który z was ma mocniejszą głowę?
TF: Nie mogę na to pytanie odpowiedzieć, bo... gustujemy w innych trunkach. Dlatego taka rywalizacja nie może być obiektywna. Powiem jednak szczerze, że to nasze świętowanie bywało bardzo wesołe i jest co wspominać.
Kto zatem będzie miał okazję do świętowania w piątkowy wieczór?
TF: Może być tak, że żaden z nas nie będzie bohaterem wieczoru. Po pierwsze, to nawet nie wiem, czy Maciek wsiądzie do autokaru, bo taka jest teraz konkurencja w ataku Wisły. Ja z kolei w ostatnich meczach z "Białą Gwiazdą" miałem może pół sytuacji, tak mnie pilnowali. Co prawda w Wiśle nie ma już Arka Głowackiego, ale pewnie "Sobol" na dzień dobry "popieści" mnie po łydkach, żebym za bardzo nie szalał (śmiech). Mówiąc poważnie, to mamy ostatnio dobrą passę i chcielibyśmy ją podtrzymać, choć doskonale wiemy, że Wisła to Wisła.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto