Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Igor Łasicki: Wiążę swoją przyszłość z Wisłą Kraków

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com
- Rywalizacja w poważnych klubach po prostu musi być. Wybrałem trudniejsze zadanie, bo mamy bardzo dobrych środkowych obrońców w klubie. Jest Alan Uryga i Joseph Colley, którzy mają za sobą bardzo dobrą rundę jesienną, ale na pewno będę walczył o swoje - mówi Igor Łasicki, obrońca Wisły Kraków, który wkrótce podpisze nowy kontrakt z „Białą Gwiazdą”.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Zacznijmy od najważniejszej kwestii. Jak wygląda sprawa pana nowego kontraktu z Wisłą Kraków?
- Wszystko jest już ustalone. Jeśli chodzi o większość spraw, to porozumienie mieliśmy już przed wyjazdem na obóz do Turcji. Oczywiście były inne oferty, ale doszliśmy do wniosku z prezesem Królewskim i innymi osobami w klubie, że najlepszym rozwiązaniem będzie pozostanie w Krakowie. To, że ten kontrakt nie jest jeszcze oficjalnie podpisany i ogłoszony wynikało z tego, że byliśmy na wspomnianym obozie, a teraz prezes przebywa za granicą. To jednak tylko kwestia dni, żeby sprawa została zamknięta. Stanie się to w przyszłym tygodniu.

- Proszę zdradzić, to będzie dłuższy kontrakt czy tylko na rok z ewentualną opcją?
- W moim przypadku to będzie trochę dłuższa umowa niż tylko na rok. Wiążę swoją przyszłość z Wisłą Kraków. Mam nadzieję, że ekstraklasową Wisłą, bo wszyscy w klubie mamy jeden cel na ten sezon.

- Nie jest tajemnicą, że miał pan oferty również z Polonii Warszawa i Wisły Płock. Można powiedzieć, że na samym finiszu wszystko rozstrzygało się już tylko pomiędzy Płockiem i Krakowem?
- Tak to można ująć. Wisła Płock najbardziej mnie chciała obok oczywiście tej krakowskiej. Przedstawiano mi wizję, że będę tam szefem obrony. Ostatecznie wybierałem pomiędzy dwoma Wisłami. Zdecydowałem się na pozostanie pod Wawelem.

- Czyli można powiedzieć, że nie poszedł pan na łatwiznę, bo w Krakowie będzie pan musiał mocno powalczyć o miejsce w składzie.
- Mam świadomość, że w Krakowie nie będę miał łatwo. Wiem natomiast dobrze, w jakim klubie gram, jakie tutaj są aspiracje. Rywalizacja działa pozytywnie na nas wszystkich, bo jeśli ja jestem przygotowany na sto procent, to naciskam tych zawodników, którzy dzisiaj grają w podstawowym składzie. Rywalizacja w poważnych klubach po prostu musi być. Wybrałem trudniejsze zadanie, bo mamy bardzo dobrych środkowych obrońców w klubie. Jest Alan Uryga i Joseph Colley, którzy mają za sobą bardzo dobrą rundę jesienną, ale na pewno będę walczył o swoje.

- Czym przekonał pana prezes Jarosław Królewski, żeby pan ostatecznie wybrał Kraków, a nie Płock?
- To były długie rozmowy i różne aspekty wchodziły w grę. Prezes przekonał mnie nowym projektem, który rodzi się w Wiśle. Jest nowy trener, każdy ma czystą kartę do zapisania. Oczywiście ja mam świadomość, że ci, którzy nie grali, będą mieć i tak trudniej, bo trener nie miał aż tyle materiału do analizy i dopiero nas poznaje na treningach. Co do innych aspektów, doszły też inne sprawy, rodzinne. Wiele czynników decydowało o mojej decyzji, ale jednym z podstawowych jest chęć awansu z Wisłą Kraków do ekstraklasy. Po to tutaj przychodziłem i chcę w tym uczestniczyć.

- Porozmawiajmy chwilę o trudnych tematach. 12 sierpnia zagrał pan ostatni do tej pory mecz ligowy w barwach Wisły. Przegraliście po bardzo słabej grze 0:1 z GKS-em w Tychach, a pan zapłacił za to miejscem w składzie. Z kapitana stał się pan rezerwowym i z ławki w lidze już się nie podniósł do końca roku. Jak pan sobie poradził z tą sytuacją mentalnie?
- Nie będę krył, że to dla mnie była ciężka sytuacja. Nie spodziewałem się, że po jednym meczu mogę aż tak zjechać w hierarchii obrońców. Było trudno, ale myślę, że sobie z tym poradziłem. To był taki okres w moim życiu, gdy urodziło mi się dziecko. Córka, żona wynagradzały mi to, że w klubie nie wszystko układało się dla mnie pomyślnie. Starałem się tak koncentrować na codziennej pracy, żeby po prostu na treningach robić wszystko na sto procent. A gdy dostawałem szanse w Pucharze Polski, to starałem się je wykorzystywać. Myślę, że wyglądałem w tych meczach dobrze. W lidze nie grałem, ale taka była decyzja trenera Radosława Sobolewskiego i musiałem ją uszanować.

- Wróćmy jeszcze do tego meczu w Tychach. Ma pan z perspektywy czasu trochę do siebie pretensje, że może nie był do końca gotowy do gry w tym spotkaniu? Przypomnijmy, że kilka dni wcześniej urodziło się panu dziecko. W takich sytuacjach można zrozumieć, że człowiek myślami ma prawo być gdzie indziej. Może mógł pan porozmawiać z trenerem na ten temat?
- Byłem u trenera. Poprosiłem o zwolnienie z treningu. Dostałem jeden dzień wolnego, choć nie do końca, bo musiałem przyjechać do Myślenic i wykonać pracę indywidualnie. Przyznam, że nie myślałem, żeby nie zagrać w Tychach, żeby rozmawiać o tym z trenerem. Pewnie jakiś wpływ cała ta sytuacja na mnie miała, ale nie mam zamiaru się teraz w ten sposób tłumaczyć. Zresztą w tym meczu cała drużyna zagrała bardzo słabo. Nie tylko ja. Zostałem po tym spotkaniu odsunięty od składu, ale jeszcze raz powtórzę - nie poddałem się.

- Zamykając ten temat. Ma pan żal do trenera Radosława Sobolewskiego, że odstawił pana od składu czy podchodzi pan do sprawy na zasadzie, że takie rzeczy w futbolu się zdarzają?
- Oczywiście, że się zdarzają takie rzeczy. Nie chcę mówić, że mam jakiś żal do trenera. Bardziej może chodziło o to, że nie rozumiałem do końca dlaczego aż na tak długo usiadłem na ławce, dlaczego w ogóle nie grałem w lidze po jednym słabszym meczu. Z drugiej strony wiedziałem, że skoro trener Sobolewski postawił na parę Alan Uryga, Joseph Colley, a oni wyglądali bardzo dobrze, to nie było nawet podstaw, żeby miał to zmieniać. Oczywiście wiem też, że trener miał prawo podjąć taką decyzję w mojej sprawie, bo zagrałem słaby mecz i musiałem to zaakceptować. Pewnie, gdybym później grał, to doszedłbym do swojej normalnej dyspozycji, ale już takiej szansy po prostu nie dostałem. Zostawiam to już za sobą, teraz pracuję na to, by dać jak najwięcej Wiśle. Każda sytuacja uczy nas czegoś i tak do tego podchodzę.

- Usłyszałem od paru pańskich kolegów, że choć pan nie grał, to wciąż pełnił pan ważną rolę w szatni. Podkreślali, że nie grymasił pan, tylko koncentrował się na pracy. To chyba miłe, że koledzy mają taki pana odbiór?
- Miłe i myślę, że mówią prawdę. Bo o to też w tym wszystkim chodzi. Ja już miałem w swojej karierze kilka razy taką sytuację, że nie grałem, że siedziałem na ławce. W takich sytuacjach narzekanie nic nie daje. Miałem się obrazić i robić komuś na złość? Przecież to by było bez sensu, bo w takiej sytuacji największą krzywdę zrobiłbym sobie. W piłce jest tak, że szansa może przyjść w każdej chwili. A gdybym nie trenował na sto procent, to nie byłbym gotowy na jej wykorzystanie. Dlatego „zasuwałem” na treningach, żeby być gotowym. Poza tym wszyscy w drużynie jedziemy na tym samym wózku. Ktoś inny grał, w porządku, ale ja też mam w obowiązku go naciskać, bo mamy wspólny cel, jakim jest awans do ekstraklasy. Żeby to się stało, każdy musi być na najwyższych obrotach, bo dzięki temu jakość treningu jest wyższa.

- W ostatnim czasie sporo się w Wiśle zmieniło. Jak po kilku tygodniach wspólnej pracy odbiera pan nowego trenera Alberta Rude? Od pańskich kolegów czy trenera bramkarzy Łukasza Załuski usłyszałem, że od Hiszpana płynie prosty, konkretny przekaz. Pan też tak to odbiera?
- Dokładnie tak jest. Jest prosty przekaz, wiemy, co mamy grać i jak to ma wyglądać na boisku. Dla mnie praca jest obecnie TOP. Każdy jest zadowolony z pracy, jaką wykonaliśmy na obozie. Każdy z nas wie, co ma robić, za co odpowiada. Oczywiście wszystko zweryfikuje liga, ale te tematy taktyczne mamy bardzo dobrze poukładane. Jest duża intensywność treningów, a ja mogę powiedzieć, że czasami czuję się jakbym znów był we Włoszech, bo trener dba o takie detale taktyczne, że przypomina mi się włoska szkoła.

- Wisła będzie dzięki temu będzie bardziej wielowymiarowa taktycznie wiosną?
- Jestem pewien, że tak będzie. Gdy widzę jak drużyna funkcjonuje na co dzień na treningach, jak to wyglądało w sparingach, to tak będzie. Oczywiście nie jest łatwo od razu wszystko wdrożyć. Jeszcze pewnie są rzeczy, które trzeba będzie poprawiać, ale najważniejsze, że wszyscy chcemy grać tak, jak trener nam narzuca. Podoba nam się ten pomysł na grę. Każdy jest zadowolony. Rozmawiamy ze sobą o treningach, taktyce. Atmosfera w drużynie jest bardzo dobra. Nie chcę zapeszać, ale mam nadzieję, że wystartujemy z wysokiego C.

- Jesienią czasami mieliście problem w niektórych meczach ze stroną mentalną. Uda się wam poprawić ten element i będziecie bardziej regularni, konsekwentni?
- Chcemy się skupiać przede wszystkim na każdym kolejnym meczu. Teraz najważniejsza jest Stal Rzeszów. Później będzie kolejny mecz i kolejny. Wiemy jak to wyglądało jesienią. Były mecze, które po prostu przespaliśmy. To się musi zmienić. I to się zmieni, bo wiemy, gdzie tkwił błąd. A jakość piłkarską mamy taką, że jeśli będziemy w sferze mentalnej na odpowiednim poziomie, to z całą resztą sobie poradzimy.

- Na koniec chciałem zapytać o kibiców. Wiosną dziewięć meczów zagracie na wyjazdach, na które z wydumanych przyczyn nie mogą jeździć wasi fani. Rozmawiacie o tej sytuacji w szatni? To stanowi dla was problem jeśli chodzi o samą grę, aspekty piłkarskie?
- Rozmawiamy, rozmawiamy. To jest niezrozumiała sytuacja. Niby miało się to zmienić w zimie, ale znów kibice kolejnego klubu, tym razem Stali Rzeszów zablokowali wejście naszym. Mówił już o tym głośno Alan Uryga, ale nasze słowa nie przynoszą na razie skutku. Potrzebujemy kibiców, bo z nimi na trybunach gra się nam po prostu łatwiej. Trudno to policzyć w procentach, ile przez to tracimy, ale jak z boiska słyszy się ich doping na wyjeździe, to jest po prostu łatwiej. Uważam, że to jest po porostu nie fair w stosunku do Wisły, że nasi kibice nie mogą za nami jeździć.

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Igor Łasicki: Wiążę swoją przyszłość z Wisłą Kraków - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto