Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paweł Jaroszyński, wahadłowy Cracovii: Zazdroszczę napastnikom tego, jak się czują po golach

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Paweł Jaroszyński (z lewej) zdobył dwa gole w meczu z Radomiakiem
Paweł Jaroszyński (z lewej) zdobył dwa gole w meczu z Radomiakiem Wojciech Matusik
Paweł Jaroszyński zdobył dwa gole w meczu Cracovii z Radomiakiem. Tym samym podwoił swoją dotychczasową zdobycz w ekstraklasie.

Sezon zaczął pan od pięknej bramki w Mielcu, teraz na starcie wiosennej części sezonu zdobył pan dwa gole i popisał się asystą. Chyba nie da się lepiej wejść do rozgrywek.

Jestem bardzo zadowolony i zazdroszczę napastnikom tego, jak się czują po zdobyciu bramek. To fajny prognostyk na te rundę.

Trudniejsze było strzelenie pierwszej, czy drugiej bramki? Przy tym pierwszym golu kluczowe było dobre przyjęcie piłki.

Tak, przy drugiej bramce zadziałał natomiast instynkt, przyjąłem piłkę, zamknąłem oczy i trafiłem.

Świetna była pana asysta do Patryka Makucha, któremu pozostało tylko wykończyć akcję.

Starałem się jak najlepiej zagrać do Patryka i się udało, dołożył nogę, padła bramka i cieszymy się obaj.

Nie powinno pana dziwić to, że strzela pan bramki, choć nie ma ich wiele na koncie. W każdym prawie meczu stara się pan strzelać na bramkę rywala, grać ofensywnie.

Tak, w meczu z Zagłębiem Lubin mało brakło do tego, żebym zdobył gola. Staram się, zobaczymy, jak to będzie w dalszej części rozgrywek. Na razie cieszę się z tego, co jest.

Pamięta pan, kiedy Cracovia ostatni raz wygrała 6:0?

Niestety nie.

To było za poprzedniej kadencji trenera Jacka Zielińskiego, „Pasy” pokonały Koronę Kielce. Pan akurat w tym meczu nie zagrał z uwagi na kontuzję. Teraz to 6:0 nakręci was na kolejne mecze?

Na pewno ten okres przygotowawczy był bardzo owocny. A mecz z Radomiakiem świetnie się nam ułożył po czerwonej kartce dla Rochy, mieliśmy trochę ułatwione zadanie. Ale też wykorzystywaliśmy wszystkie sytuacje, które sobie stworzyliśmy. To było kluczowe.

A wygrał pan kiedyś 6:0?

Tak, w juniorach.

Jak u was układają się procentowo założenia dla wahadłowego, jeśli chodzi o grę w ofensywie i defensywie?

Musimy domykać drugi słupek i to jest dla wahadłowego kluczowe. A w obronie wiadomo, nie dopuszczać do dośrodkowań, być cały czas w gotowości na drugą piłkę i blokować wszystko to, co się dzieje w naszej strefie. A akcenty zależą od dynamiki gry, od tego, gdzie się znajduje piłka, w jakich strefach operujemy. To jest piłka nożna, nigdy się nie zaprogramuje tego, co się wydarzy na boisku. Trzeba działać w jakichś ramach, ale instynktownie.

Gdy w drugiej minucie wyleciał z boiska Rocha poczuł pan, że to jest ten dzień, kiedy to można bardziej zaatakować, ale też uważać, bo mieliście np. taki mecz ze Śląskiem, który wam się nie udał, choć też graliście w przewadze?

Teraz była inna sytuacja, bo cały mecz graliśmy w przewadze. W dużej mierze, tak mi się wydaje, Radomiak chciał opierać grę na Rochy. Po jego zejściu plan mu się posypał i mieliśmy ułatwione zadanie. Jestem dumny z tego, że wykorzystywaliśmy wszystkie nadarzające się okazje do tego, by strzelić bramki i tak było.

Trener Zieliński mówi, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. I ma rację. Rok temu też dobrze zaczęliście, wygrywając z Górnikiem, a potem było różnie. Cracovia ma te mocne początki. Nakręci was to na dalsza część sezonu? Czuje pan, że to miejsce tuż nad strefą spadkową to był wypadek przy pracy i że teraz pójdziecie w górę, że drużyna będzie bardziej powtarzalna i będzie popełniać mniej błędów?

Mieliśmy dość dobre sparingi z niezłymi drużynami. Wyglądało to dobrze, staraliśmy się grać piłką, wychodzić spod pressingu. Wykorzystywaliśmy sytuacje bramkowe. Pracowaliśmy rzetelnie i mam nadzieję, że to zaprocentuje i ten wynik sprawi, że będziemy powtarzalni. Oczywiście nie na tę skalę, ale sytuacje, które sobie stworzymy, będziemy wykańczać z determinacją i wiarą i to przyniesie nam wiele korzyści.

Żeby nie było tak słodko – w obronie było kilka gorszych momentów, szczególnie w pierwszej połowie. Radomiak strzelił nawet gola, ale był spalony. Nie było idealnie.

Nigdy nie jest idealnie, ale spalony to jest nie uznany gol, było więc zero z tyłu, cieszymy się, że nie straciliśmy bramki.
Na kolejny mecz, z Zagłębiem Lubin wypadają wam Virgil Ghita i Andreas Skovgaard. Trzeba będzie mocno przemeblować obronę.
Szansę dostaną inni zawodnicy. Zmiana w przerwie, kiedy to wszedł do gry Eneo Bitri była spowodowana przygotowaniem do następnego meczu.

Jak się wam współpracuje? Poznaliście się?

Tak, mówi po włosku więc bez problemu się komunikujemy. To super chłopak, z dużymi umiejętnościami, duże wzmocnienie dla nas, dopełnienie tego bloku obronnego więc jesteśmy zadowoleni, że do nas trafił.

W przerwie było ciśnienie na to, by jeszcze zdobyć więcej bramek, czy raczej grać spokojnie?

Było ciśnienie, by konsekwentnie realizować plan, by nie tracić głupio piłek, by grać odpowiedzialnie.

Niedawno było tragiczne wydarzenie – śmierć profesora Filipiaka, ale wiele się zmieniło, nowy prezes mówi, że klub będzie funkcjonował inaczej. Jak pan to odbiera?

Każda zmiana to jest jakiś bodziec do dalszej pracy i ciężko tu coś powiedzieć innego. Robimy to, co do nas należy, czyli gramy w piłkę, to jest nasz zawód i mam nadzieję, że te zmiany, które się wydarzyły, zaprocentują.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Paweł Jaroszyński, wahadłowy Cracovii: Zazdroszczę napastnikom tego, jak się czują po golach - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto