Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

VII Pielgrzymka Niecierpliwych doszła z Krakowa na Jasną Górę

Marta Paluch
Pielgrzymka Niecierpliwych dotarła do Częstochowy
Pielgrzymka Niecierpliwych dotarła do Częstochowy Michał Matuszewski
Niestraszna im noc i kilometry przemierzane przez 36 godzin bez przerwy. Ani marsz prawie bez snu. VII Pielgrzymka Niecierpliwych doszła z Krakowa na Jasną Górę. Dotarło tam siedmiu z 12 uczestników. Najstarszy z nich ma 68 lat.

Dlaczego niecierpliwi? Bo 135 kilometrów przechodzą w półtora dnia - wyruszają w sobotę rano, a w niedzielę po południu są w Częstochowie.

- Klasyczna pielgrzymka była dla nas za długa. Chcieliśmy dojść w miarę szybko, w weekend, bo większość z nas pracuje. Poza tym, taka wyprawa to spore wyzwanie, test dla sprawności - mówi Kuba Terakowski z Krakowa, pomysłodawca i organizator pielgrzymki.

Grupa przyjaciół i znajomych zjechała do Krakowa m.in. z Warszawy, Tych, Lublina. Poznali się na wycieczkach w góry. Jest wśród nich przedsiębiorca budowlany, emeryt, pracownik UJ... Zwołują się przez internet. Łączy ich pasja do maszerowania. To nie są zwykli piechurzy - chodzą na tzw. marszony (forsowne, długi marsze) w górach i nad morzem. Choć podczas tak forsownego marszu bywa ciężko.

- W pewnym momencie ogarnia nas straszna senność, tak, że nawet nikt już ze sobą nie rozmawia. Trzeba się skupić na tym, że idziemy. Ale warto, to dla nas przyjemność, nie katujemy się - śmieje się Terakowski.

Co prawda nie mają megafonów ani śpiewników, nie modlą się głośno i w grupie, ale każdy idzie z własną intencją.
- Odwiedziłem kościół w Sułoszowej, żeby się pomodlić. Każdy robi to indywidualnie, widać, że jesteśmy skupieni- mówi Witold Bator, 68-letni emerytowany inżynier budownictwa lądowego z Krakowa. Już piąty raz wszedł z Niecierpliwymi do Częstochowy.

- Nie nagrzeszyliśmy aż tak strasznie, to nie jest pokuta - śmieje się. Dodaje, że nie jest to bicie rekordów szybkości, tylko "rozsądny szybki krok". - W klasycznej pielgrzymce nie dałbym rady, idą za wolno, zmęczyłbym się. A w naszej wędrówce czasem zatrzymamy się na chwilkę na drzemkę czy kanapkę. Potrafię zasnąć w sekundę, tylko wkładam głowę między kolana i już - mówi Bator.

Po takiej pielgrzymce lepiej nie forsować organizmu. - Można to robić nie częściej niż raz na miesiąc czy kwartał. Prosiliśmy nawet księży, żeby poszli z nami. Ale chętnego jeszcze nie znaleźliśmy. Mówią, że nie daliby fizycznie rady - tłumaczy Terakowski.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto