- Teraz badamy czy opieka nad pięciolatką była należycie sprawowana - mówi Ludwik Huzior, prokurator rejonowy w Muszynie. Podkreśla, że na razie postępowanie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko komuś.
Przypomnijmy, że feralnego dnia mała Madzia jeździła na rowerku po podwórzu domu swojej babci. Ojciec wyjechał do pracy do Łodzi. Chciał zabrać dziecko do mamy, ale dziewczynka koniecznie chciała zostać w górach z babcią. Kobieta pilnowała wnuczki. Poszła na chwilę do domu. Gdy wróciła na podwórze, Madzi nie było.
- Wołałam ją, ale nie odpowiadała - mówiła "Krakowskiej" zrozpaczona babcia. - Sąsiad pomógł mi jej szukać, bo już odchodziłam od zmysłów.
Martwą dziewczynkę znaleziono w garażu. Weszła do stojącego tam auta i zaplątała się w pasy. - Kiedy ją znalazłam, myślałam, że usnęła w samochodzie - szlochała jej babcia. - Na szyi miała zaciśnięty pas. Nie ruszała się. Dopiero po chwili zorientowałam się, że moja ukochana wnusia nie oddycha.
Na miejsce przyjechały dwie karetki - podstawowa z podstacji w Rytrze i specjalistyczna ze Starego Sącza. Reanimację prowadzono prawie godzinę. Gdy Madzia zaczęła oddychać, śmigłowiec sanitarny zabrał ją do specjalistycznego szpitala dziecięcego w Prokocimiu. Niestety, kilka godzin później dziewczynka zmarła.
Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!
Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?