Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tour de Pologne to opłacalny biznes. Czy dla wszystkich?

Jacek Żukowski
Wyścig będzie w Krakowie i Małopolsce przynajmniej do 2018 r., tak stanowią umowy z LangTeamem.
Wyścig będzie w Krakowie i Małopolsce przynajmniej do 2018 r., tak stanowią umowy z LangTeamem.
Wyścig Tour de Pologne opuścił wczoraj Podhale i przyjeżdża do Krakowa. Stolica Małopolski drugi raz z rzędu będzie miejscem startu i mety ostatniego etapu - jazdy indywidualnej na czas. Ten przywilej kosztuje w tym roku gminę 675 tys. zł. Pieniądze dostaje organizator, czyli prywatna spółka Lang Team. Jeszcze sześć lat temu Kraków płacił 300 tys. Dlaczego koszt wzrósł ponad dwukrotnie? - W poprzednich latach w Krakowie była tylko meta, teraz jest i start - mówi dyr. Czesław Lang.

WIDEO:Tour de Pologne w sobotę przejedzie przez Kraków

Autor: Marcin Karkosza

Nowy Sącz, który też jest miastem startu i mety etapów, wydał "tylko" 535 tys. zł. Z kolei Zakopane, które miało metę piątego etapu, zapłaciło 300 tys. Finansowy ciężar organizacji etapu wokół Bukowiny Tatrzańskiej wzięła na siebie głównie BUKOVINA Terma Spa.

Lang upodobał sobie Małopolskę, bo tu są góry i można rozgrywać ciekawy wyścig. Z kolei gminy widzą szansę na promocję. Negocjacje trwają długo przed imprezą. - Obecne świadczenia w naszej umowie z Krakowem są większe niż wcześniej, zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie - tłumaczy Czesław Lang, nie chcąc wdawać się w szczegóły. - Budżet wyścigu to 3-4 mln euro. W tym są też umowy barterowe, nie tylko gotówka.

Głównym sponsorem wyścigu jest firma Skandia, do tego dochodzą trzej oficjalni sponsorzy: Tauron, Lotos i Lotto oraz wielu pomniejszych partnerów. Wyścig pokazuje Telewizja Polska i Eurosport. Każdy etap to ok. 2-3 godz. transmisji dziennie.- Sygnał telewizyjny jest wysyłany także do USA, Chin, Japonii, a więc na cały świat - dodaje Lang.

Nie wszyscy są zachwyceni wyścigiem. Narzekają kierowcy, gdy miasta są zamknięte. W Nowym Sączu już od południa centrum było wyłączone z ruchu, choć kolarze zjawili się na mecie dopiero o godz. 18.30. Narzekali handlujący na Maślanym Rynku. - Zwijamy się, utargu dziś nie będzie - mówili handlarze.

Władze miast wielokrotnie podkreślały aspekt promocyjny wyścigu. Prezydent Jacek Majchrowski podchwycił slogan: "Kraków jest tym dla Tour de Pologne, czym Paryż dla Tour de France". - Tour de France same prawa telewizyjne sprzedaje za 350 mln euro, a my oddajemy je stacjom za złotówkę - dodaje Lang. - Nasz budżet to pewnie tylko kilka procent budżetu TdF.
O promocji chętnie mówi Krzysztof Kowal, dyrektor Zarządu Infrastruktury Sportowej w Krakowie, od lat sygnujący umowy z Lang Team.

- Nie ma imprezy, która lepiej promuje Kraków i Małopolskę niż Tour de Pologne. Telewidzowie oglądają nasz region podczas 3-godzinnej transmisji etapu, która jest kierowana do 60 krajów - podkreśla. - Możemy się tylko zastanawiać, co jeszcze zrobić, by piękniej pokazywać nasze miasto. Wiadomo, że wydajemy publiczne pieniądze i dbamy o to, by TdP nie przeniósł się w inne regiony. Umowa z Lang Team gwarantuje, że do 2018 roku wyścig tu się będzie kończył. Będę zabiegał, by kontynuować współpracę. W tym roku płacimy 2 procent więcej niż w ubiegłym roku, to wynika ze stopnia inflacji. Wiadomo, że nasz partner musi zarobić, pan Lang chciałby dostać więcej i pewnie gdzie indziej by więcej dostał. Ale też bierze pod uwagę, że kolarze muszą mieć dobrą scenę jak w teatrze, a Kraków najlepiej się do tego nadaje.

Dyr. Kowal podkreśla, że tzw. ekwiwalent reklamowy umowy miasta z Lang Team to 30 mln zł. Tak wynika z wyliczenia, gdzie pojawiają się wzmianki o imprezie oraz jak często i jak długo jest prezentowana w mediach.

- To koszt reklamy, jaki musiałoby ponieść miasto za taką obecność w mediach polskich i zagranicznych. A my wydajemy 700 tys. - mówi Kowal. - W dużych tourach płaci się za prawa do organizowania mety albo startu, a my mamy jedno i drugie, plus ceremonię zakończenia wyścigu.

Czy rzeczywiście promocja miasta jest warta tych pieniędzy? - To najlepszy przykład bardzo trafionej inwestycji, mariażu między marką, jaką jest miasto Kraków, któremu zależy na promocji i imprezy, która buduje swój wizerunek - przekonuje Maciej Łataś, ekspert ds. marketingu sportowego. - Obu stronom przynosi to korzyści. Kraków dostaje, za stosunkowo niewielkie pieniądze, kolejny kanał informacyjny, odbierany w całej Europie. I to w kontekście pozytywnym. Z drugiej strony wyścig, który startuje i kończy się w Krakowie, wiąże się z najlepszą marką miejską w Polsce. Świetnie się sprzedaje entourage Starego Miasta z nowocześnie ubranymi kolarzami.

To, że przekaz idzie głównie do polskich kibiców, nie jest wadą. - W Polsce też są turyści, chcący odwiedzić Kraków. W strategii miasta jest budowanie wizerunku centrum konferencyjnego. Jeśli wiąże się wizerunkowo z jedną z fajniejszych imprez, to przekłada się to na obraz, że warto się wiązać z tym miastem. Masę instytucji, firm decyduje się na organizowanie spotkań w Krakowie - przekonuje Łataś.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto