Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śmigus-dyngus: Tradycyjne oblicza

Redakcja
Co wspólnego ma dzisiejszy lany poniedziałek z pierwotnym śmigusem-dyngusem? Z roku na rok coraz mniej.

Z założenia lany poniedziałek nie ma nic wspólnego z bezmyślnym oblewaniem kogo popadnie. Jak większość tradycji, kultuwowany był na wsiach, gdzie młodzi chłopcy z naczyniami pełnymi wody, zwykle atakowali dziewczyny idące po wodę. W niektórych, bardziej ekstremalnych przypadkach, nie ograniczano się do polania, ale złapaną pannę wrzucano do rzeki lub jeziora. Źródła tej tradycji są niemal niemożliwe do ustalenia, ale daje się zauważyć pogański rodowód i jego powiązanie z obrzędami kultu wiosny i płodności. Rzeczywiście, okazja do zalotów jest świetna, zważywszy na to, że taka zmoczona od stóp do głów panna ma więcej wdzięku niż przy innych okazjach.

Jednak dzisieszy śmigus- dyngus to pierwotnie dwa różne obyczaje. Śmigus polegał na "śmiganiu", czyli smaganiu gałązkami. Smaganie dziewczyn na wydaniu miało zapewnić im płodność i dobre zdrowie. Im więcej oblewających i smagających, wokół dziewczyny, tym wieksze miała ona powodzenie. Brak zalotników oznaczał małe powodzenie i zapowiadał staropanieństwo. Oczywiście, dziewczyny mogły się zrewanżować, ale dopiero we wtorek, który także był dniem świątecznym.

Czym był natomiast dyngus? Kiedy nadmiar adoratorów zaczynał dokuczać, a panna wolała wrócić sucha i nie smagana, mogła się od tych wyczynów wykupić tradycyjna pisanką, lub innymi rarytasami ze świątecznego stołu. Ten akt wykupienia nazywał się właśnie "dyngus" od staroniemieckich słów "dingnus" lub dingnis" znaczących tyle, co "okup", "wykupne". Niewykupienie się i uniknięcie smagania sciągało na gospodę kolejne psoty.

Czasem mianem dyngusa określano słowiański zwyczaj "włóczeby", polegający na sąsiedzkim odwiedzaniu się z ludowymi i religijnymi przyśpiewkami. Takich gości trzeba było nakarmić i wyprawić na dalszą drogę. Włóczebnicy mieli przynosić szczęście, a ich nieprzyjęcie miało skutki podobnie pechowe, jak w wypadku dyngusowych kolędników.

Drugi Dzień Wielkanocny świętowany jest na różne sposoby. Jednym z bardziej popularnych jest Siuda Baba z okolic Wieliczki. W tę rolę wciela się przebrany w kobiece ciuchy mężczyzna z twarzą wysmarowaną sadzą. W rękach ma ubrudzony bicz, na szyi zawieszone korale z kartofli i chodzi od drzwi do drzwi, smarując sadzą twarze domowników. Zwyczaj ten prawdopodobnie pochodzi z wielickiej legendy. Siuda Baba mieszkała samotnie i strzegła ogniska poświęconego jednej z boginek. Świątynię opuszczała raz w roku i wyruszała na poszukiwanie następczyni. Tak jak dziś, chodziła cała umazana sadzą po wsiach, bo przez rok pilnowania ognia i nie mogła się umyć.

Innym zwyczajem, również z Małopolski są Dziady Śmigustne, zwane też Śmiguśniokami. We wsi Dobre w okolicach Limanowej w nocy z niedzieli na poniedziałek pojawiają się postacie przebrane w łachmany i z zasłoniętymi twarzami, które wydając pomruki i polewając wodą, proszą o drobne datki. Tradycja Dziadów Śmigustnych sięga czasów najazdów tatarskich. Wtedy to z niewoli wrócili jeńcy z obciętymi językami i pokaleczonymi twarzami. Mieszkańcy wsi zajęli się nimi i na pamiątkę tego zdarzenia ich osada nazywa się Dobra.

Jak nie trudno się domyślic, wszystkie te zwyczaje mają swoją genezę w wierzeniach ludowych, więc gdy pojawiło się chrześcijaństwo, misjonarze próbowali z nimi walczyć. Lud jednak był za bardzo przywiązany do swoich tradycji, więc Kościół postanowił związać je z Poniedziałkiem Wielkanocnym. W przypadku śmigusa-dyngusa połączono oba obrzędy, a gospodarze o świcie skrapiali pola święconą wodą i wbijali w ziemię krzyże wykonane z palm poświęconych w Niedzielę Palmową. Miało to zapewnić polom urodzaj i uchronić je od gradobicia.

Czasami warto się zatrzymać i pomysleć o tradycji, a nie bezmyślnie napełnić wiadro wodą i oblewać wszystkich po kolei. Czy w ten sposób nie przyczyniamy sie do śmierci jednej tradycji, za pomocą tej drugiej, która przypomina miejscami chuligańskie wybryki? Czy dzisiejsza młodzież wie, po co leje wodę i na kogo powinno się ją lać? Dziś śmingus-dyngus jest świetną okazją do wyżycia się, zrobienia komuś "psikusa", pod przykrywką tradycji.

Na koniec akcent humorystyczny:


Wydarzy się: Kino | Koncerty | Teatr | Sport | Wystawy | Imprezy | Kabaret | Festiwal
od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto