Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pożar w Prusach. Alanek przyleciał z mamą na święta. Zginęli w ogniu

Marcin Karkosza
W środę nad ranem w domu w Prusach pod Krakowem wybuchł pożar. Płomienie zajęły cały budynek. Zginął pan Jan, jego córka Klaudia oraz 2,5-roczny Alanek. Sześć innych osób jest w szpitalu

WIDEO: Prusy koło Krakowa. W pożarze zginęły trzy osoby

Źródło: Marcin Karkosza (Gazeta Krakowska), TVN, X-News

Pożar w podkrakowskich Prusach. Trzy osoby nie żyją [ZDJĘCIA, WIDEO]

W środę nad ranę w miejscowości Prusy w powiecie krakowskim spłonął dom jednorodzinny. W płomieniach zginęli członkowie jednej rodziny. To 69-letni Jan Nagórzański, jego 24-letnia córka Klaudia oraz 2,5-letni wnuczek Alanek. Kolejnych sześć osób trafiło do krakowskich szpitali.

Niezwykle trudna akcja

Zgłoszenie o pożarze w podkrakowskich Prusach służby otrzymały wczoraj nad ranem, o godz. 5.09.

- Na miejsce wysłane zostały cztery karetki - mówi Joanna Sieradzka, rzeczniczka Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego.

- W oczekiwaniu na strażaków, ratownikom wraz z jednym ze świadków zdarzenia udało się wyciągnąć z domu mężczyznę. Niestety, pomimo udzielonej pomocy zmarł. Nie żyło już też dwóch członków jego rodziny, znalezionych w domu.

Wynieśli ich strażacy, którzy przyjechali na miejsce zdarzenia. W akcji wzięło udział 9 zastępów straży pożarnej. Łącznie 33 strażaków z Krakowa, a także ochotnicy z Goszczy i Maciejowic.

- Ogień zajął cały dwupiętrowy budynek. Ze wszystkich okien wydobywał się gęsty, gryzący dym oraz płomienie - relacjonuje Łukasz Szewczyk, rzecznik krakowskiej straży pożarnej. - Akcja gaśnicza przebiegała sprawnie, ale była niezwykle trudna, ponieważ murowany dom był obity z zewnątrz łatwopalnymi panelami, a w jego wnętrzu znajdowała się boazeria, co rozniecało ogień.

Ucierpiała duża rodzina

- Zginęło troje ludzi. Inne osoby, przebywające w domu w chwili gdy wybuchł pożar, udało się uratować - mówi Anna Zbroja z małopolskiej policji.

Mężczyzna, który mimo podjęcia akcji ratunkowej zmarł, to 69-letni Jan Nagórzański, głowa rodziny. Wypadku nie przeżyła również jego 24-letnia córka Klaudia oraz 2,5-letni wnuczek Alan.

Z ognia udało się uciec dwóm synom pana Jana: 21-letniemu Maciejowi oraz 26-letniemu Damianowi (to najprawdopodobniej on zadzwonił na alarmowy numer 112 i powiadomił o pożarze służby), jego 26-letniej dziewczynie Ninie oraz ich 3-letniemu synowi Mikołajowi. Przeżyła także kobieta, która nocowała w domu.

Aby się uratować, musieli uciekać przed płomieniami skacząc z piętra budynku. Wszyscy zostali przewiezieni do krakowskich szpitali: im. Stefana Żeromskiego oraz im. Ludwika Rydygiera. Do ostatniej placówki trafił Maciej, to on jest w najcięższym stanie - w trakcie upadku po skoku z piętra uszkodził sobie kręgosłup.

- Pozostali poszkodowani są w dobrym stanie ogólnym, choć byli narażeni na zadymienie, mają urazy i potłuczenia, które powstały podczas ucieczki z domu przez okno - mówi Joanna Sieradzka.

Do szpitala z powodu szoku doznanego na wieść o tragedii trafiła także 52-letnia pani Lucyna, żona pana Jana - opuściła dom, wychodząc do pracy jeszcze zanim pojawił się ogień.

Przyjechali na święta

W rodzinie Nagórzańskich jest jeszcze troje rodzeństwa. To 22-letnia Patrycja, 28-letni Józef, a także 30-letni bracia bliźniacy Paweł i Piotr. Nie mieszkają w rodzinnym domu.

Wczoraj mężczyźni przyjechali z Krakowa na miejsce pożaru. Zgodzili się porozmawiać z naszym reporterem. Są zdruzgotani tragedią, która wydarzyła się tuż przed świętami. Mieli spędzić je wszyscy razem.

- Patrycja jest nadal w Anglii, ale Klaudia z Alankiem przylecieli do domu na Boże Narodzenie we wtorek - mówi Piotr Nagórzański. - Nie widzieliśmy się kilka miesięcy. Teraz znów mogliśmy się spotkać. Jeszcze dzień przed pożarem bawiłem się z Alankiem zabawkową koparką...

- Mały był taki radosny, zaledwie przedwczoraj zrobiłem mu ostatnie zdjęcie - dodaje pan Józef, pokazując zdjęcie syna swojej siostry w telefonie.

Mężczyźni mówią, że o zajściu powiadomił ich brat już ze szpitala. To co zobaczyli na miejscu przerosło ich wyobrażenia. - Byłem w środku domu. Straszne przeżycie. To była dosłownie chwila, ogień zaskoczył ich w piżamach. Musieli wstać i skakać z okna, aby się uratować - opowiada pan Piotr. - Dodatkowo mama nie wytrzymała tej wiadomości i też trafiła do szpitala. Teraz myślimy o tym, żeby mimo wszystko być razem - mówi.

Pomogą sąsiedzi i gmina

Tragedia rodziny Nagórzańskich poruszyła wszystkich w okolicy. Jeszcze w czasie trwania akcji dogaszania pożaru na miejscu pojawił się wójt gminy oraz przedstawicielka MOPS-u. Zapewnili, że rodzina nie będzie pozostawiona sama sobie.

- Zabezpieczymy spalony dom, natomiast dla członków rodziny, którzy na razie nie będą mogli tutaj powrócić, znaleźliśmy trzypokojowe mieszkanie - mówi Marek Jamborski, wójt gminy Prusy. - Zapewnimy im także podstawowe rzeczy osobiste, żywność oraz pomoc na święta - obiecuje.

Pomoc rodzinie deklarują także sąsiedzi.

Policja nadal wyjaśnia przyczyny pożaru. Wiadomo jedynie, że najprawdopodobniej dom zaczął palić się od parteru.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto