Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polski Hanibal Lecter zabił w Krakowie. Czy policja po latach zatrzyma mordercę?

Dawid Serafin
Dariusz Gdesz/Polskapresse
Kasia zaginęła w listopadzie 1998 roku. Została zamordowana. Jej oprawca od lat pozostaje w wąskim kręgu podejrzeń policji. Dobrze znał dziewczynę. Łączyła ich szczególna relacja. Pętla poszukiwań zaciska się. Śledczy mają czas. Morderca już nie!

Początek stycznia 2012 roku. Budynek krakowskiej prokuratury. Telefon w biurze prasowym nie przestaje dzwonić. To efekt informacji, którą kilkanaście godzin wcześniej podało radio RMF FM. Krakowska prokuratura ponownie wszczęła śledztwo w sprawie zabójstwa studentki, której szczątki wyłowiono 13 lat temu z Wisły.

To wyjątkowa zbrodnia. Precedens w historii polskiej kryminalistyki. Zabójca zabił dziewczynę, a z jej skóry zrobił kostium. Wszystko zostało starannie zaplanowane. Krok po kroku. Morderstwo było "szczytowym momentem". Jak doskonały był to plan świadczy fakt, że do dziś sprawcy nie złapano.

Bogusława Marcinkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie, zaprzecza by informacja o wznowieniu śledztwa została "specjalnie" przekazana mediom. - Dziennikarze uzyskali informację ze swoich źródeł. Zadzwonili, a my potwierdziliśmy ten fakt - wyjaśnia pani rzecznik.

Nagłośnienie informacji nie było jednak przypadkowe. To kolejny element gry jaką z mordercą prowadzą funkcjonariusze z krakowskiego "Archiwum X". Zbrodniarze po latach tracą czujność, popełniają więcej błędów. Wznowienie śledztwa ma być ostatnim aktem rozgrywki między policją a sprawcą. Bo morderca choć pozostaje w wąskim kręgu podejrzeń od lat, to do tej pory unikał odpowiedzialności. Pętla na szyi mordercy zaciska się coraz bardziej. Śledczy mają czas. Morderca już nie.

Feralny czwartek

Kraków. Czwartek - 12 listopada 1998 roku. Tego dnia Kasia umówiła się z mamą w jednej z nowohuckich przychodni. Kobieta długo czekała na swoją córkę. Bezskutecznie. Studentka religioznawstwa nigdy na miejsce spotkania nie dotarła. Nie wróciła też do domu. Tego dnia widziano ją po raz ostatni. Wszystko co się wydarzyło później do dziś pozostaje zbiorem spekulacji, domysłów, poszlak.

- Pamiętam dokładnie twarz dziewczyny. Miałem tutaj na biurku sporo jej zdjęć. To już tyle lat się ciągnie. Co chwila ktoś się tutaj pojawia z "Archiwum X". O coś wypytuje. A na samym początku policja potraktowała sprawę po macoszemu. Bardzo źle potraktowali matkę Kasi - wspomina Grzegorz Bohosiewcz, prywatny detektyw, który pomagał odnaleźć dziewczynę.

- Jej matka poprosiła mnie o pomoc. Jak na tamte czasy przeprowadziliśmy akcję na bardzo dużą skalę. Były telefony. Sprawdziliśmy każdy trop - opowiada detektyw.

Poszukiwania nie przyniosły żadnych rezultatów. Jeden z policjantów powiązany ze sprawą zaginięcia Kasi uważa, że jedyna okazja nawiązania kontaktu z mordercą została zaprzepaszczona. Chodzi o dwie rozmowy telefoniczne jakie odbyła mama dziewczyny. Dwukrotnie dzwonił do niej mężczyzna twierdzący, że "dziewczyna szlaja się po pubach w Zakopanem". Tajemniczy rozmówca chciał się spotkać na krakowskim rynku. Do spotkania nigdy nie doszło. Policja twierdzi, że detektyw odradził spotkanie. Bohosiewicz, że mężczyzna nigdy się nie pojawił.

- Trop gór był ważny, bo Katarzyna uwielbiała górskie wyprawy. Zaraził ją tym ojciec - wyjaśnia detektyw. Słowa mężczyzny były też istotne z jeszcze innego powodu. Często mordercy próbują przerzucić odpowiedzialność za zbrodnię na ofiarę. Chcą wmówić otoczeniu, że zamordowana osoba była zła.

Makabryczne znalezisko

Dla policji Kasia najprawdopodobniej pozostałaby w statystykach osób zaginionych, gdyby nie wydarzenia z początku stycznia 1999 roku.

Kapitan Mieczysław M. był zajęty cumowaniem barki "Łoś" na Zabłociu (dzielnica Krakowa). Zegar wskazywał kilka minut po godzinie 16. Miasto zaczynał pokrywać mrok. Niespodziewanie obroty łodzi gwałtownie spadły. Dla kapitana była to codzienność. Pomyślał że w turbinę wkręciły się jakieś śmieci pływające po Wiśle. Dokończył cumować barkę i udał się do domu. O poranku kapitan miał dokonać makabrycznego odkrycia.

Rano Mieczysław M. wraz z mechanikiem próbowali dostać się do śruby. Chcieli zobaczyć co zatkało turbinę. Żaden z nich nie mógł się spodziewać tego co za chwilę zobaczą. Okazało się, że przyczyną awarii jest ...ludzka skóra. Na miejscu pojawili się policjanci. Chwilę później przybył lekarz medycyny sądowej. Notatka policyjna z tamtego okresu zawiera informację, że lekarz po przybyciu na miejsce nie stwierdził udziału osób trzecich.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto