Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ostatnia droga Janusza Muniaka

Wacław Krupiński, jkl, pb
Na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie spoczął jazzman Janusz Muniak. Muzyk zmarł 31 stycznia w Krakowie.

Był krakowianinem, temu miastu pozostał wierny. Był wybitnym muzykiem, walczącym o godność jazzu. W młodości mama chciała uczynić go skrzypkiem (sama grała na tym instrumencie), ale już jako 15-latek, o czym opowiadał mi przed 30 laty, zainteresował się klarnetem, a następnie saksofonem.

Wuj, który prowadził orkiestrę w krakowskiej elektrowni, pożyczył mu saksofon tenorowy. I ten instrument sprawił, że Janusz Muniak stał się szybko jednym z czołowych jazzmanów w Polsce - został muzykiem formacji Andrzeja Trzaskowskiego, Tomasza Stańki, z którym współpracował przez 10 lat (nagrał m.in. słynną płytę „Music for K.”), Studia Jazzowego Polskiego Radia Jan „Ptaszyna” Wróblewskiego.

Grał ze Zbigniewem Namysłowskim, Andrzejem Kurylewiczem, w big-bandach Edwarda Czernego i Bogusława Klimczuka. Osobliwą karierę zrobił jako muzyk Stowarzyszenia Popierania Prawdziwej Twórczości „Chałturnik” „Ptaszyna” Wróblewskiego, gdzie także śpiewał, a owe wokalne żarty dały mu czołowe lokaty w ankiecie „Jazz Forum” w kategorii wokalistów.

Grał w swej karierze muzykę free, i jazz-rocka (pojawił się na płycie Dżambli), ale w sumie najbliższy był mu akustyczny mainstream, standardy, klasyka. I jazzowe ballady, których był mistrzem. Jako wykonawca i kompozytor, I takiej muzyce poświęcał się od 40 lat prowadząc swój kwartet.

Nie nagrywał wiele. Poprzednią autorską płytę („Annie”) wydał w 2002 r. - Anna, żona muzyka zmarła latem ubiegłego roku. Ostatnią - w listopadzie; to album „Contemplation”, nagrany w kwartecie m.in. z Joachimem Menclem. „Może gdybym mieszkał w Warszawie, o wiele rzeczy byłoby łatwiej...” - mówił mi przed laty.

Ale wrócił pod Wawel, bo to było jego miasto. Tu uchodził za guru środowiska, które ongiś powierzyło Muniakowi godność prezesa oddziału Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego.

Dowodem uznania dla krakowskiego saksofonisty jest m.in. płyta „Heart” tria Włodzimierza Nahornego (z roku 1967) z utworem lidera „Serce Muniaka”. I oto właśnie serce sprawiło, że polski jazz stracił jednego z największych. Tego, który w „Chałturniku” zabawnie śpiewał: „Kto tak pięknie gra, kto tak pięknie gra? To ja, to ja...”.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto