Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nergal: Nie jestem zakładnikiem swoich fanów

redakcja
redakcja
marekc
O black metalu, sesjach na cmentarzu i wcielaniu się w rolę rozmawiamy z Adamem "Nergalem" Darskim

Adam "Nergal" Darski, lider zespołu Behemoth, promuje książkę pt. "Spowiedź heretyka. Sacrum Profanum".
Tytuł twojej książki jest nieco przewrotny. Masz się z czego spowiadać? Albo inaczej: Czy czegoś w życiu żałujesz?

Tytuł faktycznie jest przewrotny. Chciałem, żeby przyciągał potencjalnego czytelnika, stymulował go. Ludzie są z natury ciekawscy, więc zakładam, że hasło "Spowiedź heretyka" zadziała na ich wyobraźnię i sprowokuje. A czy czegoś w życiu żałuję? Absolutnie nie.

Nie obawiałeś się, że część fanów może się odwrócić od ciebie po tym, jak związałeś się z Dodą?

Nigdy nie czułem się zakładnikiem swoich fanów. Nie jestem im winien nic poza szczerością i jakością. A to dostają ode mnie zawsze w pakiecie. O Dodzie mówię w książce - uczciwie, szczerze... Bez brutalnego rozliczania przeszłości, bo i nie miałem takiej potrzeby. Mam do niej, tak samo jak do innych moich byłych partnerek, dużo sympatii i zawsze życzę jej jak najlepiej.

Diabeł wcielony, zwykły ateista, błazen - tak o tobie mówią. A za kogo ty sam się uważasz? Bo przecież chyba nie za heretyka...

Książka "Spowiedź heretyka. Sacrum Profanum" jest właśnie nieudaną próbą zdefiniowania, zaszufladkowania mnie. Media, ludzie, często także fani nadają mi różne etykietki, próbują wsadzić mnie do jakiejś szuflady, skategoryzować. Każdy człowiek jest istotą złożoną i wielowymiarową i według mnie wszelkie próby spłaszczenia jego ego są wielce krzywdzące. Oczywiście, jestem muzykiem, to trzon mojej działalności. Bywam też aktorem, piszę, ale to nie wszystko. Jestem przede wszystkim człowiekiem, wolnym człowiekiem i narzucanie jednej, wąskiej definicji tożsamości człowieka uważam za uwłaczające jego wartości.

Są dla Ciebie wartości, które określiłbyś mianem "sacrum"?

Tak, życie jest dla mnie taką wartością, nazwijmy to - "świętą". Pytasz o inne? Z pewnością jest nią również doświadczenie. Nieważne jakie. Samo w sobie jest wartością, która buduje, kształtuje naszą tożsamość. To dla mnie bardzo ważne, że ciągle mogę zdobywać nowe doświadczenia, dzięki czemu moje życie nie jest monotonne, a jego dynamika zostaje zachowana.

Niewielu muzykom, reprezentującym black metal, udaje się przebić do mainstreamu. Ciebie zna dzisiaj prawie każdy. W środowisku blackmetalowców taka sława nie przeszkadza?

Myślę, że wszystko zależy od człowieka. Nie dzieliłbym świata muzycznego na blackmetalowców i całą resztę. Powiedzmy sobie szczerze: wszędzie są idioci. Ludzie lubią czasem doszukiwać się nawet nieistniejących problemów. To samo dotyczy niszy, w której się obracam. Niektórzy rozumieją to, bo podobnie jak ja, afirmują życie. Dlatego nie przeszkadza im to. Dzięki popularności spotkałem dotąd wielu ludzi, którzy nawet jeśli nie słuchają black metalu, to jednak byli bardzo przyjaźnie nastawieni, życzyli mi powodzenia.

Jednym z nieodłącznych elementów wizerunku blackmetalowca jest tzw. corpse paint (rodzaj czarno-białego makijażu). Ile czasu ** zajmuje jego przygotowanie i kto się tym dla was zajmuje?

Zwykle, kiedy jest ciśnienie, trwa to 15 minut. Jeśli nie musimy się bardzo spieszyć, to pół godziny. My jesteśmy samowystarczalni. Ale oczywiście, są i takie zespoły, które mają od tego swoich ludzi.

Malujesz sobie twarz, wychodzisz na scenę i co dalej? Wcielasz się w rolę, stajesz się kimś innym?

Tak, wcielam się w rolę. Corpse paint mocno nas zmienia, ale to, co robimy, nie jest wcale jakąś maskaradą, jeśli o to pytasz. To jest prawdziwe. To trochę tak, jakbyśmy zakładali maski. Ktoś kiedyś pięknie powiedział: "Daj człowiekowi maskę, a powie całą prawdę". Poniekąd zgadzam się z tym stwierdzeniem.

W książce wspominasz, że jedną z twoich rozrywek było chodzenie z kumplami nocą do lasu, oczywiście z pomalowanymi twarzami.

Las zawsze wydawał nam się schronieniem, ucieczką, takim sanktuarium banity, outsidera.

Prawie jak wojownicy, kryjący się przed wrogiem. Oni też malowali sobie twarze.

To właśnie jedna z moich interpretacji. Było w tym coś, co miało charakter wojenno-rytualny.

Na cmentarzu jest dużo mroczniejszy klimat niż w lesie...

Na cmentarz też chodziliśmy. Pierwszą naszą sesję zdjęciową mieliśmy właśnie na gdańskim cmentarzu.

Twój ulubiony kolor to czerń?

Czerń jest dla mnie bardzo naturalna, ale ostatnio moim ulubionym kolorem jest szary. Uwielbiam różne odcienie szarości.

Kiedy zdecydowałeś, że nie chcesz mieć z Bogiem i Kościołem nic wspólnego?

To był proces, ale wszystko zaczęło się bardzo wcześnie. Miałem piętnaście lat, kiedy stwierdziłem, że nie jest mi po drodze z kodeksem chrześcijańskim. Od tamtego czasu jestem bardzo konsekwentny w swoich poglądach na temat religii.

Nie potrzebowałeś jej nawet wtedy, kiedy ciężko zachorowałeś. W takich chwilach ludzie często zwracają się do Boga, szukają oparcia...

Ja opierałem się głównie na szpitalnym łóżku, które zresztą i tak było bardzo niewygodne. Szukać oparcia w bytach nadprzyrodzonych? Już na początku swojej choroby pokazałem Bogu środkowy palec.

Miałeś go gdzieś również wtedy, kiedy chciałeś spalić kościół? Co tobą kierowało?

To pierwotna, dość wulgarna reakcja. Bunt zamanifestowany przez chęć niszczenia. Jak pokazuje historia tego typu działalność ma raczej krótkie nogi i na odległość śmierdzi kryminałem. Cieszę się, ze mnie to ominęło.

A podarcie Biblii na koncercie? To oznaka buntu przeciwko wartościom reprezentowanym przez Kościół?

Każdy bunt ma rację bytu.

Puśćmy wodze fantazji. Gdyby zespół Behemoth nie był polskim zespołem, ale np. egipskim, podarłbyś Koran? W końcu każda religia ma swoje grzechy. Islam czy chrześcijaństwo - to chyba nie ma znaczenia?

Bardzo nie lubię gdybać. Mówimy o ekstremalnych systemach, brutalnie ograniczających swobody jednostki, bo tak wygląda przecież życie w krajach muzułmańskich. Ale jeszcze raz powtórzę - uważam, że każdy bunt ma rację bytu.

Masz jakieś nałogi? Czy rzuciłeś wszystko po wygraniu walki z chorobą?

Nie jestem typem nałogowca. Jeśli się od czegoś uzależniam, to raczej od zdrowych rzeczy.

Na przykład?

Seks jest zdrowy, treningi fizyczne też są zdrowe.

Z perspektywy czasu masz poczucie, że los dał ci drugą szansę? Zmieniłbyś coś w swoim życiu, a może dopiero planujesz zmianę?

Niczego bym nie zmienił. Dla mnie życie jest ciągłą zmianą. Nie chciałbym pozostać taki sam. Daję się ponieść tym zmianom, w tym widzę sens życia.

Dziękuję za rozmowę.

Dla wielu jest skandalistą - był krytykowany zarówno za głoszone poglądy, jak i muzykę. Mimo to wciąż cieszy się coraz większą popularnością. "Spowiedź heretyka. Sacrum Profanum" może okazać się przełomem - szansą dla bliższego poznania człowieka, jakim jest Adam Darski i źródła motywacji dla jego kontrowersyjnych opinii.

"Spowiedź..." to wywiad-rzeka, który przeprowadzili z nimKrzysztof Azarewicz i Piotr Weltrowski. Książka miała premierę 17 października. 50 groszy z każdego egzemplarza biografii Nergala ma zostać przekazane na działalność Fundacji DKMS oraz Gdańskiego Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Hematologii i Transplantacji Szpiku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto