Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mona. Skazana na dziewięć lat w azylu

Redakcja
Mona po 9 latach w schronisku dla zwierząt znalazła w końcu swą rodzinę i psiego przyjaciela. Jest szczęśliwa
Mona po 9 latach w schronisku dla zwierząt znalazła w końcu swą rodzinę i psiego przyjaciela. Jest szczęśliwa fot. archiwum Fundacji
Historię Mony dedykuję wszystkim przeciwnikom sterylizacji suk i kotek. Mona za niefrasobliwość swojego pierwszego właściciela zapłaciła życiem za kratami azylu. Tylko dzięki determinacji wolontariuszy znalazła ciepły kąt - pisze Magda Hejda

Często ludzie, którzy decydują o losie zwierząt w schroniskach, usypiają psy, jeśli w ciągu kilku miesięcy nie znajdą nowych opiekunów. Twierdzą, że zwierzę, które pozostaje zbyt długo w azylu nie potrafi ponownie przystosować się do warunków domowych. Na pewno będzie sprawiać problemy opiekunom, więc prawdopodobnie znowu zostanie oddane do schroniska. Żeby zaoszczędzić mu cierpienia, wybiera się eutanazję.

Schroniskowe mity
Kiedy słyszę takie argumenty, zawsze zadaję pytanie, czy chodzi o dobro zwierząt, czy o finanse? Owszem, zdarzają się psy, które natychmiast załamują się w azylu, przestają jeść. Jeśli szybko nie znajdą domu, marnieją w oczach, ale większość potrafi przystosować się do nowych warunków.
Kolejny mit jest taki, że można bez skrupułów oddać do azylu szczeniaki, bo przecież takie puchate, pocieszne stworzonka szybko znajdą dom. To nieprawda. Zawsze znajdzie się szczeniak, który po prostu ma pecha. Tak właśnie było z Moną.

Historia Mony
Dziewięć lat temu ktoś przyniósł do krakowskiego azylu kilka puszystych kulek. Przychodzili ludzie i zabierali szczeniaki. Jedne trafiały lepiej, inne gorzej. Z niechcianego miotu została czarna suczka. W pomieszczeniu, w którym zamieszkała, wciąż pojawiały się nowe maluchy, czasem zaglądali ludzie, naradzali się i wychodzili ze szczeniakiem na rękach.

Kiedy czarna suczka przełamała lęk przed obcymi, zaczęła do nich podbiegać, łasić się, stawać na tylnych łapach i za każdym razem, kiedy otwierały się drzwi do psiego boksu, próbowała wdrapać się na kolana człowieka. Mijały tygodnie, miesiące i coraz większy szczeniak był coraz mniej atrakcyjny dla odwiedzających azyl.
Pracownicy schroniska nazwali ją Mona. Podrostek trafił do boksów z dorosłymi psami. Na początku zbierała razy od weteranów. Była najmłodsza, ustępowała wszystkim w koło, ale to nie ochroniło ją od pogryzień. Musiała walczyć o pozycję w stadzie. Zmieniały się pory roku i opiekunowie boksu, topniały szanse na dom.

Niewidzialny pies
Była jednym z setek zwykłych, czarnych psów, dlatego stawała się niewidzialna dla ludzi, którzy mijali boksy. Z czasem Mona zrozumiała, że w stadzie najlepszą obroną jest atak. Stała się dorosłym dość dużym psem i na zaczepki innych suk, szczególnie tych mniejszych, zaczęła odpowiadać zębami.
W azylu przez lata zmieniało się dużo. Dla psów, które nie potrafią dobrze funkcjonować w stadzie, powstały pojedyncze boksy. To znacznie ograniczyło ilość pogryzień i zagryzień. Mona dostała pojedynczy wybieg. Jedno tylko pozostało bez zmian. Za każdym razem na widok człowieka podbiegała do krat, przeciskała przez nie pysk i podawała łapę. Na próżno. Przez dziewięć smutnych i pustych lat na nikim nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.

Rok temu, gdy schronisku zagroziła powódź, wszystkie psy zostały ewakuowane. Mona razem z inną dużą suką trafiła do domu tymczasowego. Okazało się, że psiak, który całe życie spędził w azylowym boksie, w mieszkaniu sprawuje się nienagannie. Nie demoluje, zachowuje czystość. Niestety, kobieta, która użyczyła sukom schronienia, wyjeżdżała do Wielkiej Brytanii. Bardzo chciała znaleźć domy dla swoich podopiecznych. Tylko jedna z suczek znalazła opiekunów. Mona wróciła do azylu. Kilka razy pokazywałam ją w programie "Kundel bury i kocury", pisałam w gazecie. Wprawdzie zgłaszali się chętni, ale jak na złość, za każdym razem w domu, do którego miała trafić, była niewielka suczka. Nie chcieliśmy ryzykować. W azylu Mona wchodziła w konflikt z sukami. Na razie o domu mogła tylko pomarzyć, ale regularnie zaczęła wychodzić na spacery z Anią Bartel i Beatą Porębską - wolontariuszkami ze schroniska. Nadrabiała szczenięce lata, kiedy po raz pierwszy zobaczyła piłeczkę. Dziewczyny z ciężkim sercem odprowadzały ją do boksu. Żegnała je tęsknym spojrzeniem, witała zimnym nosem wciśniętym między kraty. Obiecały jej, że kiedyś opuści azyl.

Przełamana zła passa
Dotrzymały słowa. Ogłoszenia, zamieszczane konsekwentnie i gdzie się tylko da, podziałały i to w kiepskim czasie na szukanie domu dla psa. W środku wakacji coś zaiskrzyło. Zgłosiła się rodzina spod Krakowa. Był tylko jeden problem - w ogrodzie są koty, w domu mieszaniec spaniela.
Wolontariuszki postanowiły dać Monie szansę. Tak na wszelki wypadek zabrały kaganiec. To była gwarancja bezpieczeństwa. Na miejscu okazało się, że spaniel to niewielki kundelek, kiedyś kupiony na giełdzie psów jako spaniel. Ku zaskoczeniu i radości wolontariuszek, psy natychmiast zaczęły bawić się jak dwa szczeniaki. Różnica wzrostu i wagi nie miała dla nich znaczenia.

Psinka ocalona
Koty Mona zupełnie zignorowała. W ogrodzie czekała na nią porządna buda, ale na razie Mona mieszka w domu. W nocy kilka razy budzi się, podchodzi do łóżek domowników i delikatnie podstawia łeb do głaskania. Tak jakby chciała upewnić się, że nadal są. Rodzina, która przygarnęła Monę, nie chciała rozgłosu, dlatego uwieczniłam ją tuż po wyjściu ze schroniska, z samochodu wolontariuszek. To był jej pierwszy krok do normalności, do prawdziwego domu, do ludzi, którzy przejęli się losem starej pospolitej suki, którą kiedyś nieodpowiedzialny człowiek skazał na dziewięć lat życia za kratami.

Historię Mony dedykuję wszystkim przeciwnikom sterylizacji suk i kotek. Mona za niefrasobliwość swojego pierwszego właściciela zapłaciła życiem za kratami azylu. Tylko dzięki determinacji wolontariuszy, na stare lata znalazła ciepły kąt i ludzką przyjaźń.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto