Mało kto spodziewał się, że biel-szczanie i goście tak chętnie będą zaglądać na krytą ślizgawkę. Pesymiści zwracali uwagę przede wszystkim na sporą odległość od centrum miasta, a zwłaszcza na trudny dostęp dla osób, które nie mają samochodu. Tymczasem w Bielsko-Bialskim Ośrodku Spotu i Rekreacji po zakończeniu sezonu przyznają, że od stycznia (ślizgawka została uruchomiona 10 stycznia) do 1 kwietnia włącznie z lodowiska skorzystało 50 tys. osób.
- To bardzo dużo - nie ukrywa Grzegorz Jania, dyrektor BBOSiR. I przypomina, że podczas projektowania hali specjaliści przygotowujący wyliczenia dotyczące osób korzystających ze ślizgawki zwracali uwagę, że będzie ich około 250 dziennie. Tymczasem w rzeczywistości średnio było to prawie 700 osób dziennie!
- To wynika z zapotrzebowania - uważa Jania. Na lodowisko bielszczanie przychodzili całymi rodzinami. Zdarzały się też osoby, które łyżwy zakładały po wielu latach przerwy, by wraz z dziećmi pojeździć na ślizgawce. Nie brakowało także osób spoza Bielska-Białej. Możliwość jazdy na lodzie w zadaszonej hali była ogromnym atutem.
- Lodowisko pod dachem uniezależnienia od pogody, która albo jest bardzo mroźna, albo deszczowa. A wtedy korzystanie z lodowisk otwartych jest utrudnione - mówi.
Tymczasem w hali przy ul. Karbowej bez względu na to, co działo się za oknem, temperatura stale wynosiła plus 10 stopni Celsjusza.
Ogromne zainteresowanie sprawiło, że na lodowisku musiały zajść zmiany logistyczne. I tak: dwukrotnie została powiększona ilość szafek, powiększona została też część dla osób wchodzących na lodowisko, z czasem zmienione zostały godziny wejść na lód, zlikwidowano sporą ilość krótkich przerw, lokalizację zmieniły nawet automaty z napojami, do których dołączył nawet niewielki punkt gastronomiczny.
- Na tafli może być maksymalnie 250 osób. Ale jeśli drugie tyle przyjdzie następną turę, to przecież ci ludzie muszą mieć miejsce - tłumaczy powody zmian Grzegorz Jania.
Choć lodowisko cieszyło się sporym zainteresowaniem, początkowo nie brakowało jednak krytycznych głosów dotyczących m.in. stanu lodu. A ten, zdaniem łyżwiarzy był nierówny i popękany. BBOSiR odpiera takie zarzuty.
- Początkowo zawsze tak jest, bo produkcja lodu nie polega na wylaniu wody zamarznięciu tafli, ale na oszranianiu systemu rurek, które go tworzą. Następnie wyjeżdża na taflę rolba, pod ciężarem której lód pęka. Dopiero wtedy niwelowane są mikropęknięcia. Początkowo lód nie był zły, ale nie był też idealny. Ale po dwóch dniach był już bardzo dobry. A łyżwiarze z Oświęcimia, którzy w niedzielę jeździli u nas podkreśli, że tafla jest idealna - mówi Jania.
Wszystko wskazuje że nowy sezon łyżwiarski w Bielsku-Białej zostanie zainaugurowany jesienią tego roku, już...11 listopada.
Te produkty powodują cukrzycę u Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?