Tak przynajmniej twierdzą członkowie Międzynarodowego Stowarzyszenia Lesbijek i Gejów na rzecz Kultury (ILGCN Polska). Teza ta nie ma poparcia naukowego, ale to nie przeszkadza jej zwolennikom czcić króla jako "jednego ze swoich". Dlaczego marsz odbył się w przeddzień święta zmarłych? Niektórym może się to wydać antychrześcijańską prowokacją, jednak jedynym powodem wybrania takiej, a nie innej daty jest przypadająca w ten dzień rocznica urodzin króla.
Z tej okazji grupa 11 krakowskich homoseksualistów spotkała się o 13.00 pod Bramą Floriańską i kolejno - ul. Floriańską i ul. Grodzką dotarli pod Wawel. Celu, czyli zapalenia zniczy przy grobie Warneńczyka, jednak nie osiągnęli. - Nie mamy na to pozwolenia, a nie chcemy robić niczego niezgodnie z prawem. Nie jesteśmy tam mile widziani - wyjaśnił Łukasz Pałucki, organizator marszu.
"Tęczowym manifestacjom" towarzyszą zazwyczaj wzmożone środki ostrożności, duże zainteresowanie przechodniów, kordony uzbrojonych policjantów z psami i oczywiście liczna grupa Młodzieży Wszechpolskiej oraz członkowie Narodowego Odrodzenia Polski. Zawsze jest głośno i agresywnie. Ale tym razem było zupełnie inaczej - cicho i spokojnie. Obyło się bez burd i rzucania czym popadnie, choć można było usłyszeć pojedyncze wyzwiska, doskonale krakowianom znane - zboczeńcy, pederaści, Rynek Krakowski nigdy gejowski.
Homoseksualiści przeszli przez miasto niemal niezauważeni, bez bębnów, balonów, kwiatów, jedynie z kolorową flagą i megafonem. Nad bezpieczeństwem tych 11 manifestantów czuwało aż 15 skromnie uzbrojonych policjantów. Gdyby nie drobny incydent, zanudziliby się na śmierć. Na ul. Grodzkiej grupa 3 łysych chłopaków jasno i bardzo wyraźnie wyraziła swoją opinię na temat homoseksualistów, ale na słowach i upomnieniu policjantów się skończyło. Pod Wawelem opozycyjne strony minęły się dosłownie o kilka minut. Chwilę po tym, jak homoseksualiści zwinęli flagę i się rozeszli, od strony ul. Kanoniczej pojawiła się spora grupa NOP-u. Najwyraźniej spodziewali się wejścia manifestujących na Wawel i tam na nich czekali. Plany uległy zmianie i nie doszło do konfrontacji.
Dlaczego grupa homoseksualistów zdecydowała się na organizację marszu? - Tolerancja wpisuje się w historię Polski, jako naród nigdy nie karaliśmy za homoseksualizm! Chcemy tylko uczcić urodziny króla, który też był homoseksualny - skandowali pod krzyżem katyńskim.
Czy znajdowanie okazji do przypomnienia o homoseksualizmie doprowadzi do większej tolerancji? Czy rzeczywiście mniejszość seksualna osiągnie swoje cele, prowokując i narażając się na agresję swoich odwiecznych przeciwników? Takie marsze wywołują wilka z lasu i są jedyną okazją, by zarówno homoseksualizm, jak skrajny nacjonalizm mógł przypomnieć o swoim istnieniu. Homoseksualiści i NOP-owcy są jak wilk i zając - nienawidzą się, ale bez siebie nie mogliby istnieć.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?