Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krakowscy lekarze dokonują cudu [ZDJĘCIA]

Katarzyna Kojzar
Taki zabieg usunięcia guza spod gałki ocznej wykonuje się tylko w kilku miejscach w całym kraju. Jedynie w Krakowie lekarze sprawiają, że pacjent widzi.

Trwa godzinę, maksymalnie półtorej. Jest bardzo trudny i wymaga niezwykłej delikatności. Zabieg usunięcia guza zza gałki ocznej, bo o nim mowa, to specjalność krakowskich otolaryngologów i okulistów ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Jak podkreślają, mało który ośrodek w Polsce podejmuje się takich operacji, więc do kliniki przy ul. Śniadeckich przyjeżdżają pacjenci z całego kraju. I, co ważne - po zabiegu w Krakowie, pacjent nie traci wzroku. A to wcale nie jest taką oczywistością.

- Zwykle pacjent musi pogodzić się z tym, że po zabiegu będzie skazany na ślepotę albo proponuje mu się usunięcie całej gałki - mówi kierownik kliniki otolaryngologii, prof. Jacek Składzień.

W piątek w krakowskim ośrodku była operowana 30-letnia pacjentka, która przyjechała na zabieg aż z województwa kujawsko-pomorskiego. -Tak naprawdę wiek nie gra roli, jeśli mowa o guzach za gałką oczną. Mają je zarówno dzieci, jak i dorośli. U starszych pacjentów jest bardzo często powikłaniem nowotworu z odległych narządów, jak na przykład rak piersi, rak prostaty, żołądka czy jelita grubego - wymienia prof. Składzień.

Ułożenie guza musi ocenić zespół złożony z radiologów, laryngologów oraz okulistów. Dopiero, gdy wiadomo, gdzie ulokowała się zmiana nowotworowa, można zaplanować zabieg.

- Generalnie guz znajduje się między nerwem wzrokowym, a mięśniem, który jest odpowiedzialny za ruszanie gałką oczną do boku - tłumaczy prof. Składzień. - Porównujemy gałkę oczną do kuli ziemskiej. W jednym miejscu ma najszerszy wymiar, który nazywamy równikiem oka. Operator musi w taki sposób dostać się narzędziami za ten równik, żeby móc wypreparować guza, jednocześnie nic nie uszkadzając - dodaje.

Sam zabieg wygląda tak, że lekarze wycinają kość, która znajduje się przy oku. Tym samym torują sobie drogę między gruczoł łzowy a mięsień boczny prosty, czyli ten, który odpowiada za ruchy gałki ocznej na boki. Powstaje pewnego rodzaju korytarz, dzięki któremu można zobaczyć, co dzieje się za gałką.

- Mięsień trzeba trochę naciągnąć, więc przez jakiś czas po operacji pacjent widzi podwójnie. Ale to pozwala na dotarcie do guza bez uszkodzenia gałki - wyjaśnia prof. Składzień.

Następnie guz się „objeżdża” narzędziami i wyciąga. Zmiana nowotworowa wygląda jak maleńki, zakrwawiony kawałek ciała.

- Choć wygląda niegroźnie i w istocie jest niezłośliwa, to jeden zły ruch podczas operacji może mieć tragiczne skutki. Można na przykład uszkodzić gruczoł łzowy, przez co pacjent musi do końca życia zakraplać oczy. Trzeba też uważać na nerw wzrokowy i samą gałkę - tłumaczy prof. Składzień i dodaje: - A dlaczego nikt nie chce się tych operacji podejmować? Może innym brakuje odwagi albo przeszkolenia. My mamy kilkunastoletnie doświadczenie w tych operacjach. Wykonujemy ich ponad 100 rocznie.

Autorka: Katarzyna Kojzar

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto