Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków: Sławomir Krzak, Strażnik miejski bez namysłu wskoczył do Wisły, by ratować tonącego

Anna Górska
Gdy usłyszał krzyk, bez namysłu wskoczył w nurt rzeki
Gdy usłyszał krzyk, bez namysłu wskoczył w nurt rzeki Andrzej Wiśniewski
Sławomir Krzak pracuje w straży miejskiej od 16 lat, ale pierwszy raz uczestniczył w tak niebezpiecznej akcji. Podczas nocnego patrolu strażnik wskoczył do Wisły na pomoc tonącemu mężczyźnie. Było ciemno i padało. Sławomir Krzak próbował wyciągnąć tonącego na brzeg, ale nurt rzeki był zbyt silny. Ostatecznie mężczyznę wyłowili strażacy, którzy podpłynęli na łodzi motorowej.

O godz. 3.45. Sławomir Krzak i jego kolega. z którym patrolował bulwary wiślane i okoliczne ulice, nagle usłyszeli krzyki.

- Mężczyzna stał na moście Kotlarskim i krzyczał, żeby ratować jego kolegę - wspomina Sławomir Krzak. - Wskazywał ręką na Wisłę - dodaje. Krzak szybko wsiadł do auta i podjechał nad sam brzeg rzeki.

- Faktycznie, gdzieś na samym środku widać było tonącą osobę. Nie było czasu na dyskusję z kolegą o planie działania. Ściągnąłem jedynie sprzęt i skoczyłem do Wisły: w mundurze, butach. Kto by na moim miejscu dyskutował, kto z nas ma skoczyć do wody i czy w ogóle skakać? To był impuls: słyszę krzyk o pomoc, to działam - opowiada strażnik miejski. W nocy nad Wisłą jest ciemno, nie ma żadnych latarni. Ponadto tej nocy mocno padało. Gdy Krzak płynął do samobójcy, drugi strażnik oświetlał mu drogę latarką, żeby przynajmniej trochę było widać, dokąd płynął.

- Wydawało się, że dopłynę do tego mężczyzny bez problemu. Ale jednak zabrakło mi sił. Nurt był tak wartki, że nie dawałem sobie już rady. Ten człowiek cały czas się oddalał ode mnie w stronę Dąbia. I to bardzo szybko. Chciałem dopłynąć do niego, ale rozumiałem, że z każdą minutą staje się to coraz bardziej nierealne.

W pewnym momencie tonący całkiem zniknął z pola widzenia Sławomirowi Krzakowi i jego koledze, który z brzegu obserwował, co się dzieje w wodzie. Tymczasem Krzak słabł z każdą chwilą i czuł się coraz gorzej.

- Zrobiłem wszystko, by spróbować wyciągnąć go z wody. Może ktoś silniejszy ode mnie dałby sobie radę.
Gdy Sławomir Krzak dopłynął do brzegu sam, na miejscu zjawili się strażacy wezwani przez jego kolegę. Rozpoczęli poszukiwania samobójcy na łodzi motorowej. W ciągu kilkunastu minut - już ok. godz. 4.30 wyłowili mężczyznę. Żył, choć był nieprzytomny. Teraz przebywa pod opieką lekarzy w Szpitalu Uniwersyteckim. Jego stan jest ciężki, ale stabilny. Co się stało tej nocy: czy rzeczywiście 23-latek chciał popełnić samobójstwo, czy był to nieszczęśliwy wypadek, na razie nie wiadomo. Policja zajmie się sprawą, gdy pacjent poczuje się lepiej.

- Pracuję w straży miejskiej od szesnastu lat, ale pierwszy raz musiałem reagować szybko i natychmiast - nie kryje emocji strażnik miejski.

W poniedziałek Sławomir Krzak trochę odpoczął w domu. Po wyjściu z rzeki na brzeg został owinięty kocem termicznym i lekarze z Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego zaopiekowali się nim.

- Owszem, był trochę zmęczony, ale zagrożenia życia i zdrowia nie było - informuje Marek Anioł, rzecznik straży miejskiej.

We wtorek rano o godz. 7 Sławomir Krzak rozpoczyna swój kolejny dwunastogodzinny dyżur. W nowym mundurze i butach, bo ten, w którym próbował ratować samobójcę, jest tak zniszczony, że nadaje się tylko do wyrzucenia.

Sławomir Krzak ma dwoje dzieci: 11-letniego syna i 15-letnią córkę. Jeszcze im nie zdążył opowiedzieć, co spotkało go podczas nocnego patrolu z niedzieli na poniedziałek.



Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

od 7 lat
Wideo

Kalendarz siewu kwiatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto