Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków: sądowy finał brutalnego morderstwa na 85-latku

Artur Drożdżak
Beata K. i jej syn Kamil K. w drodze na salę rozpraw
Beata K. i jej syn Kamil K. w drodze na salę rozpraw Artur Drożdżak
Budzi grozę opis obrażeń, jakich doznał Jerzy K. zamordowany w styczniowe przedpołudnie 2010 roku w swoim mieszkaniu na os. Na Kozłówce. 85-latek był bity, kopany, otrzymał 35 ciosów nożem, na końcu poderżnięto mu gardło. Prokuratura uważa, że zbrodni dopuścili się znajomi denata - Kamil K. i jego matka Beata K. Ich proces ruszył we wtorek przed krakowskim sądem.

Zobacz także: Stadion Wisły: kto jest winny kompromitacji Krakowa? Wisła w LM poza Reymonta?

Na sali rozpraw 19-latek nie chciał powiedzieć, czy przyznaje się do winy. Ubrany w czarny podkoszulek, wysoki, chudy, ostrzyżony na jeża, z licznymi tatuażami na rękach. Cały czas uśmiechał się pod nosem. Jako młodocianemu sprawcy grozi mu do 25 lat więzienia. Dożywocie może za to otrzymać jego matka. 39-latka, wysoka, farbowana blondynka w białej bluzce.

Oboje mieszkali na tym samym osiedlu co Jerzy K., czasem go odwiedzali, pożyczali pieniądze na alkohol. Rozwiedziony 85-latek mieszkał samotnie. Żył z emerytury, nie był majętny, choć lubił opowiadać o swoim bogactwie. Elegancki, miły, uchodził za bezkonfliktowego.

15 stycznia 2010 r. znaleziono jego zwłoki w mieszkaniu. Wszędzie było mnóstwo krwi, widać było ślady plądrowania. Narzędzie zbrodni - nóż o 20-centymetrowym ostrzu - znalezione zostało koło bloku obok. Policjanci potrzebowali trzech miesięcy, by ustalić, że zbrodni mogli dopuścić się Kamil K. i jego matka. Oboje zostali zatrzymani i aresztowani. Wzajemnie obarczali się winą za dokonanie zabójstwa.

Najpierw Beata K. twierdziła, że była tylko świadkiem zbrodni. Potem przyznała, że kilka razy dźgnęła mężczyznę, bo tak kazał zrobić jej syn. Czuła się zobowiązana, by spełniać żądania syna, bo Kamil K. miał od dawna do matki pretensje, że raz wydała go policji, gdy "był na ucieczce" z zakładu poprawczego w Ostrowcu Świętokrzyskim. Siedział tam za narkotyki i kradzieże.

- Bałam się Kamila. Uderzyłam Jurka nożem w bok tułowia raz, dwa, no może z pięć. Ciosy nie były lekkie, bo musiały wyglądać wiarygodnie dla syna - wyjaśniała. Beata K. co prawda zaprzeczała, by plądrowała mieszkanie denata, ale to u niej znaleziono zrabowany radiomagnetofon marki Euromax Jerzego K. Z kolei Kamil K. podarował swojej dziewczynie Sylwii Z. skradziony pierścionek koloru srebrnego. Innemu znajomemu ofiarował zrabowany sygnet z motywem dwugłowego orła. Jeszcze w trakcie śledztwa oprócz motywu rabunkowego pojawił się inny, obyczajowy.

Beata K. twierdziła, że Jerzy K. "miał się do niej dobierać w przeszłości, to kilka razy uderzyła go nożem". Takie słowa mieli słyszeć znajomi kobiety, świadkowie w tej sprawie.

Sekcja zwłok 85-latka wykazała, że miał 35 ran kłutych, zmiażdżone żebra, bo sprawcy skakali po jego klatce piersiowej. Krew denata odkryto m.in. na butach Kamila K. 19-latek potwierdza, że jedynie pobił Jerzego K., ale nie zadawał mu ciosów nożem i nie podrzynał gardła.

Kraków: ścieżki i trasy rowerowe [ZOBACZ]

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail.Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto