Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków: sądowy finał awantury w klubie Taboo. Rzucił się z nożem na szefa klubu na własnej imprezie

Artur Drożdżak
Michał S., 25-letni brukarz, żonaty, ojciec jednego dziecka
Michał S., 25-letni brukarz, żonaty, ojciec jednego dziecka Artur Drożdżak
Wyrok sześciu lat więzienia usłyszał przed sądem 25-letni Michał S., który 19 kwietnia 2010 r. zadał cztery ciosy nożem i próbował zabić współwłaściciela klubu Taboo przy ul. Floriańskiej w Krakowie. Drugiemu mężczyźnie nóż wbił w udo, a barmanowi groził śmiercią, by odzyskać pieniądze za wstęp. Orzeczenie nie jest prawomocne.

Lokal Taboo reklamuje się w internecie jako "największy klub nocny dla dżentelmenów w samym centrum Krakowa". Jest profesjonalna obsługa, a tancerki są gotowe wykonywać striptiz, pokazy na rurze i taniec go-go. Ta ostatnia oferta na tyle skusiła Michała S., że w swoje 24. urodziny wybrał się tam z bratem i dwoma kolegami. Wcześniej urządzili sobie grilla w Nowej Hucie, sporo wypili. Wieczorem wyruszyli do centrum Krakowa. Odwiedzili lokal Faust na Rynku Głównym, potem udali się do Taboo.

- Wypadało iść tam na taniec go-go. Kolega zapłacił za mnie wejściówkę, kupiłem drinka jednej z hostess i za to miała dla mnie zatańczyć - opowiadał na procesie 25-latek. Na co dzień jest brukarzem. Potężnie zbudowany, łysy, w białym podkoszulku. Żonaty, ojciec jednego dziecka, wcześniej był już karany. Dziewczyna w Taboo tańczyła dla niego minutę, nie zdążyła się jeszcze rozebrać, gdy nagle podbiegł do niego brat i zawołał, że biją ich kolegę.

- Od razu wyjąłem wojskowy nóż, który miałem za paskiem. Pobiegłem w stronę baru, a tam ochroniarz, a jednocześnie współwłaściciel siedział okrakiem na moim koledze Adrianie i okładał go soczystymi ciosami po twarzy - relacjonował oskarżony. Próbował ściągnąć potężnie zbudowanego mężczyznę, a gdy mu się to nie udało, zadał Pawłowi W. ciosy nożem w plecy, w okolice prawej łopatki. Potem przegonił go z sali, po drodze nóż wbił jeszcze w nogę drugiemu współwłaścicielowi Jerzemu K.

Na koniec, zdaniem prokuratury, miał grozić barmanowi. - Częściowo się przyznaję do ataku na Pawła W., potwierdzam, że uderzyłem nożem Jerzego K., ale zaprzeczam, bym groził barmanowi i chciał pieniędzy od niego - wyjaśniał na sali rozpraw oskarżony. Przepraszał pokrzywdzonych, zapewniał, że nie chciał nikogo zabić, działał jedynie w obronie kolegi. Potwierdził, że miał nóż o ostrzu długim na 12 cm i maczetę o długości ok. 60 cm. Po przyjściu do lokalu schował ją pod kanapę, na której siedział w loży.

Sędzia dopytywał się Michała S., dlaczego nosi z sobą tak niebezpieczne narzędzia. - Z dwóch ważnych powodów, Wysoki Sądzie. Po pierwsze, trzy lata temu zostałem postrzelony i do tej pory nie znaleziono napastnika. Po drugie, jestem kibicem Wisły Kraków, a żona mieszka na osiedlu, gdzie dominują sympatycy Cracovii - opowiadał 25- latek. Sędzia zażartował: - To może pan zmieni barwy klubowe? Michał S. tylko się uśmiechnął.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Krakowa. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto