18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków: policja z ulicy Szerokiej skazała kotkę na śmierć głodową

Magda Hejda
To cud, że kotka zostawiona w niemal sterylnym mieszkaniu zdołała przeżyć. Teraz jest już bezpieczna
To cud, że kotka zostawiona w niemal sterylnym mieszkaniu zdołała przeżyć. Teraz jest już bezpieczna Fundacja DAR SERCA
Wyobraźcie sobie, że przez dwa tygodnie bez kropli wody i jedzenia jesteście uwięzieni w pustym pomieszczeniu. Umieracie z głodu i pragnienia, nikt nie słyszy waszego wołania o pomoc.

Kotka w pustym mieszkaniu

Tego dnia Elżbieta jak zwykle robiła zakupy w zaprzyjaźnionym "spożywczaku". Od pani Basi - sprzedawczyni, dowiedziała się, że tydzień wcześniej starsza samotna kobieta z sąsiedniej kamienicy doznała udaru mózgu. Trzeba było wyważyć drzwi, żeby lekarze pogotowia mogli jej pomóc. Wezwano policję, kobieta trafiła do szpitala. Na zakończenie tych smutnych wieści pani Basia zadaje pytanie - no ale co z kotką?

Starsza pani w sklepiku zawsze kupowała dla niej karmę, dużo opowiadała. Zwierzała się, że mieszka sama i kotka to jedyna istota, do której może się odezwać.

Elżbieta kontaktuje się z komisariatem przy ul. Szerokiej, policjant twierdzi, że zwierzęcia w mieszkaniu nie ma, a funkcjonariusze nie mają kluczy do lokalu, odsyła ją pod numer 112. Tam obiecują, że wyślą zlecenie krakowskiej policji. Paranoja.

Elżbieta próbuje ustalić, do którego szpitala trafiła właścicielka kotki. Bez skutku. Zrezygnowana, późnym wieczorem prosi mnie o pomoc. Radzę jej, żeby rano skontaktowała się z Krakowskim Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami, obiecuję, że też zadzwonię.

Rano inspektor Rafał Feldman przyjmuje moje zgłoszenie. Po godzinie ponownie telefonuję do KTOZ.

Policja - kota nie ma

Inspektor Feldman mówi: Policjanci zapewniają, że w pustym mieszkaniu nie ma żadnego kota, podają mi też numer telefonu do kompetentnego funkcjonariusza z komisariatu przy ulicy Szerokiej. Wykręcam numer. Funkcjonariusz potwierdza - w czasie interwencji w mieszkaniu nie było kota. Według jego ustaleń, zakonnica, która wcześniej odwiedzała starszą panią, zapewniała, że jej podopieczna nie miała kota. Policjant uspokaja mnie, że siostra ma klucze do mieszkania i pewnie się nim zajmuje.

To nie rozwiewa moich obaw. W końcu starsza pani nie kupowała karmy dla siebie, a ja zbyt dobrze znam kocią naturę. Może kotka chowała się przed obcymi i siostra po prostu nie wie o jej istnieniu?

Staram się przekonać policjanta, że trzeba zostawić w mieszkaniu klatkę-łapkę z jedzeniem, albo przynajmniej trochę jedzenia. Dopiero wtedy będziemy mieć pewność, czy kot jest czy nie. Policjant podaje mi imię siostry i nazwę zgromadzenia.

Zakonnica - kot był w domu

Zakonnica od rana do wieczora pomaga chorym i nie ma telefonu komórkowego, dlatego Elżbiecie dopiero po trzech dniach udaje się z nią skontaktować. Siostra mówi, że nie ma kluczy do mieszkania, a kiedy odwiedzała starszą panią w domu, kotka była, bardzo bojaźliwa, na widok gości zawsze chowała się do szafy.

Jest piątek wieczór, dziesiąty dzień od zamknięcia mieszkania, w którym prawdopodobnie jest uwięziony, głodny kot. Kolejny telefon na komisariat przy Szerokiej nic nie pomaga. Wyraźnie zniecierpliwiony policjant po raz kolejny odsyła Elżbietę pod numer 112.

Sobota

Rano proszę o pomoc Jadwigę Osuchową - prezesa Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Natychmiast wydaje dyspozycję. Pracownik schroniska jedzie na komisariat przy ulicy Szerokiej. Dyżurny każe mu czekać, potem podaje telefon do funkcjonariusza, który zajmuje się sprawą. Informuje, że do policjanta można telefonować dopiero w poniedziałek albo wtorek.
Pracownik sam jedzie do kamienicy, w której mieszkała starsza pani, rozmawia z sąsiadami, nasłuchuje pod drzwiami, wraca do schroniska. No cóż, głową muru nie przebijesz, drzwi też.

Niedziela

W niedzielę zastanawiam się, ile grozi za włamanie? W końcu w słusznej sprawie. Niestety, kapituluję, bo nie mam doświadczenia w tej materii, a trudno gołymi rękami sforsować drzwi.
Na prośbę prezes KTOZ kolejna osoba, społeczny inspektor Dorota Dąbrowska, prosi o pomoc dyżurnego funkcjonariusza z komisariatu przy Szerokiej. Znów słyszy, że problemu nie ma, bo siostra zakonna karmi kota. Kiedy wyjaśnia, że to nieprawda, dowiaduje się, że policja ma swoje ustalenia i uważa sprawę za zamkniętą.

Wizyta w szpitalu

Próbuję dostać się do kamienicy. Jakiś dobry człowiek wpuszcza mnie na klatkę schodową, rozmawiam z sąsiadami. Udaje mi się ustalić, w którym szpitalu leży chora. Razem z Elżbietą jedziemy do szpitala.

Starsza pani jest przytomna, ale straciła mowę. Tłumaczę cel naszej wizyty. Obiecuję, że jeśli w domu została kotka, zrobię wszystko, żeby jej pomóc. Proszę, żeby zacisnęła rękę, jeśli kotka została sama i potrzebuje pomocy. Kobieta zaciska dłoń, z oczu płyną jej łzy, stara się coś powiedzieć.

Próbuję ustalić, gdzie są klucze. W niedzielę depozyt w szpitalu jest zamknięty, ale mamy szczęście, pomaga nam jedna z pielęgniarek. Sprawdza - klucze są w szpitalu.

Znów kontaktuję się z Dorotą Dąbrowską, która twierdzi, że skoro zakonnica i w jakimś stopniu właścicielka potwierdzają obecność zwierzęcia w mieszkaniu, to policja musi zareagować. Radzi, żeby Elżbieta jeszcze raz zażądała interwencji.

Elżbieta kontaktuje się z dyżurnym, który mówi, że nie przyjmie zgłoszenia, bo ma inne zajęcia, a jeśli sprawa jest bardzo ważna, to niech dzwoni na 997. Koło znowu się zamyka.

Kolejny telefon Doroty Dąbrowskiej na komisariat nic nie zmienia. Funkcjonariusz twierdzi, że w sobotę była interwencja policji i stwierdzono, że kota nie ma. My wiemy swoje - klucze cały czas są w szpitalu. Najgorsza jest bezradność i świadomość, że za drzwiami kona z głodu żywa istota, a my nie potrafimy jej pomóc.

Poniedziałek

Na polecenie Jadwigi Osuchowej KTOZ zwraca się do prokuratury z wnioskiem o zgodę na przeszukanie mieszkania.

Inspektor Feldman po raz kolejny kontaktuje się z policją. Funkcjonariusz mówi, że w poniedziałek mieszkanie zostało sprawdzone. Kota nie ma.

Wtorek

Czekamy na decyzję prokuratury, ale straciłyśmy nadzieję, że kotka jeszcze żyje. Prokuratura przesyła wniosek na Szeroką. Chociaż, jak wyjaśnia rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska, wniosek nie był konieczny, bo klucze były w gestii policji.

Po południu w redakcji dzwoni telefon. Policjant z komisariatu przy Szerokiej pyta mnie, czy jestem sąsiadką starszej pani, odpowiadam, że nie i podaję ustalenia mojego "prywatnego śledztwa".
Policjant zapewnia, że w poniedziałek z sąsiadem dokładnie sprawdzili mieszkanie i nie było w nim żadnych śladów zwierzęcia. Tłumaczę mu, że przestraszony kot może znaleźć sobie taką kryjówkę, iż nieraz nawet właściciel nie może go znaleźć. Dlatego tak bardzo zależy nam na ustawieniu klatki-łapki lub sprawdzeniu mieszkania przez doświadczonego inspektora. Proszę funkcjonariusza, żeby poświęcił jeszcze godzinę i zgodził się na wizytację mieszkania z inspektorem KTOZ. Policjant zgadza się. Hurra! Telefonuję do KTOZ. Na miejsce jadą inspektorzy Paulina Boba i Mateusz Staszak.

Inspektorzy nareszcie w mieszkaniu

Odbieram telefon od Pauliny Boby: Znaleźliśmy kota! Nie żyje? - pytam. Żyje!
Kiedy weszliśmy, w mieszkaniu nie było śladu obecności zwierzęcia, mówi inspektorka. Kotkę wypatrzył Mateusz Staszak we wnęce kuchennej za meblami. Jak przeżyła bez jedzenia i picia prawie dwa tygodnie? Nikt nie potrafi tego wyjaśnić. W domu nie było żadnych resztek jedzenia, którymi mógłby się żywić kot, nie było choćby niedopitej szklanki herbaty. Nic! Kompletnie sterylne mieszkanie. Nawet zlew zupełnie suchy. Badania krwi wykazały, że kotka ma odłuszczoną wątrobę - to skutek głodu.
Po zbadaniu przez lekarza weterynarii i udzieleniu pomocy, zwierzak trafił do hotelu dla kotów - na koszt Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

Od razu zatelefonowałam do Zgromadzenia Sióstr Albertynek - z prośbą, żeby siostra odwiedzająca w szpitalu starszą panią uspokoiła ją, że kotka jest już bezpieczna.

Zostały zlekceważone procedury

Szanowny Panie Komendancie Krakowskiej Policji!
Nie wiem czy ma Pan psa lub kota w domu. To nieważne. Nieważne, czy policjanci, do których trafiają podobne zgłoszenia, lubią zwierzęta. Ważne są procedury, które powinny działać w podobnych sytuacjach, a nie dobra wola policji.
Opisany przypadek pokazuje, że procedur nie ma, albo są lekceważone. Cóż z tego, że mamy znowelizowaną ustawę o ochronie zwierząt, a policja uruchomiła skrzynkę e-mailową zielona strefa, na którą można zgłaszać przypadki znęcania się nad zwierzętami.
Cóż z tego, skoro w centrum Krakowa przez dwa tygodnie jest zamknięty kot i nikt nie może doprosić się, żeby policja kompetentnym służbom umożliwiła uwolnienie pozostawionego bez jedzenia i picia zwierzęcia.
Kotka jest uratowana, ale tylko dlatego, że byliśmy uparci jak osły.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Krakowa. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto