Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków nadal ma kłopot z dzikimi wysypiskami. Recykling idzie nieźle

Bartosz Dybała
Najwyższa Izba Kontroli wytknęła gminom błędy w gospodarce odpadami, ale też pochwaliła je za nowatorskie rozwiązania.

Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, jak gminy z całej Polski radzą sobie z zagospodarowaniem odpadów komunalnych. W Krakowie nie jest źle, ale wciąż nie zniknął m.in. problem dzikich wysypisk, na których likwidację gmina w ciągu 2,5 roku wydała ponad milion złotych. Okazuje się również, że sprawozdanie prezydenta za 2016 rok, dotyczące gospodarki odpadami komunalnymi, było nierzetelne, bo m.in. zawyżono w nim masę zebranych śmieci, które ulegają biodegradacji. Wątpliwości kontrolerów wzbudziły również działania gminy Tarnów, gdzie podniesiono stawki m.in. za odbiór odpadów, mimo że przychody z gospodarki śmieciami były wyższe niż jej koszty.

Problem z dzikimi wysypiskami

Od 2015 roku do połowy 2017 w całym Krakowie wykryto ponad 3 tysiące dzikich wysypisk śmieci, czyli najwięcej spośród wszystkich 22 gmin, które skontrolowała NIK. Z jej raportu wynika, że wszystkie zostały zlikwidowane. Łącznie usunięto około 17 tysięcy metrów sześciennych odpadów, co kosztowało miasto ponad milion złotych.

Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania tłumaczy jednak, że z takim problemem zmagają się również inne miasta, a w Krakowie nie jest on wcale większy. - Można na to spojrzeć z innej strony, czyli skutecznego ich wykrywania i eliminowania, jak dzieje się w Krakowie. Mamy zespół inspektorów, którzy przyjmują zgłoszenia i sami kontrolują swoje rejony - tłumaczy Piotr Odorczuk, rzecznik MPO. Dodaje, że nielegalne wysypiska pojawiają się głównie na obrzeżach miasta. - Mamy podejrzenie, że śmieci wyrzucają tam osoby spoza Krakowa. Mieszkańcy mają przecież dwa punkty selektywnej zbiórki, gdzie mogą bezpłatnie oddawać m.in. meble. Po co mieliby je wyrzucać np. do lasu? - pyta rzecznik. Przypomina, że jest też możliwość odbioru od mieszkańców odpadów wielkogabarytowych.

Kontrolerzy NIK zauważają, że problem jest poważny. Bo nie chodzi tylko o kwestie estetyczne, ale w szczególności o poważne skutki dla środowiska naturalnego. „Podstawowym zagrożeniem jest zwiększenie prawdopodobieństwa pożarów, bo wiele z wyrzucanych śmieci uważa się za łatwopalne” - czytamy w raporcie NIK.

Przypomnijmy, że ostatnio w całej Polsce mamy do czynienia właśnie z plagą pożarów odpadów. Spłonęło m.in. nielegalne składowisko śmieci w Zgierzu. Konrad Nowakowski, prezes Polskiej Izby Odzysku i Recyklingu Opakowań, twierdzi, że jedną z przyczyn pożarów może być to, że operatorów systemu gospodarki odpadami nie stać na ich przetworzenie. - To kosztuje, a operatora na terenie gminy wybiera się w przetargu, gdzie cena jest kluczowa. Stąd pojawiają się przedsiębiorcy, którzy wygrywają przetargi, ale po stawkach, za które nie mogą przetworzyć odpadów, a pieniędzy wystarcza tylko na odebranie i przetransportowanie ich w jakieś miejsce, gdzie czasowo są magazynowane. Bez koncepcji, co z nimi można zrobić - twierdzi Nowakowski. Jego zdaniem, wciąż małe jest również zaangażowanie społeczeństwa w segregację śmieci, a kontrola tego jest tylko iluzoryczna.

Nierzetelne sprawozdanie

Kontrolerzy zwrócili też uwagę, że sprawozdanie prezydenta Krakowa z gospodarowania odpadami komunalnymi za 2016 rok było nierzetelne. Okazuje się bowiem, że łączna masa m.in. zmieszanych odpadów opakowaniowych została zaniżona o ponad 4 tys. ton, a tych ulegających biodegradacji zawyżona o ponad 140 ton.

„Różnice, według wyjaśnień dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej, wynikały z błędnego zakwalifikowania niektórych frakcji odpadów” - czytamy w raporcie NIK. Kontrolerzy zawnioskowali o skorygowanie danych i przedłożenie ich marszałkowi województwa.

Z czego wynikają różnice w liczbach? - Urząd Marszałkowski stwierdził, że resztki worków foliowych, które wykorzystujemy do paliwa alternatywnego, nie mogą być traktowane jako surowiec wtórny. NIK tego w ogóle nie kwestionowała, mimo iż kontrola była bardzo dokładna i skrupulatna, obejmowała dokładnie te zagadnienia - tłumaczy Piotr Odorczuk.

NIK przypomniała też w raporcie, że zgodnie z regulacjami unijnymi, Polska powinna w 2020 r. osiągnąć 50-procentowy poziom recyklingu papieru, metali, tworzyw sztucznych i szkła (w 2014 roku wyniósł 24 proc.). Krakowskie MPO chwali się, że z recyklingiem Kraków radzi sobie bardzo dobrze.

- W tym momencie osiągnęliśmy poziom 34 procent. Gdyby do tego były też liczone odpady zielone, jak na przykład w Niemczech, już teraz mielibyśmy pod 50 procent. Zakładamy, że w 2020 roku będziemy bardzo blisko tego progu - twierdzi Odorczuk.

Wyższe opłaty w Tarnowie

Kontrola NIK wykazała też błędy w gminie Tarnów. Okazuje się m.in., że projekt uchwały w sprawie zakresu odbierania i zagospodarowywania odpadów nie został zaopiniowany przez państwowego powiatowego inspektora sanitarnego. Chodziło o kwestię częstotliwości odbioru śmieci. Wójt tłumaczył kontrolerom, że był to wynik... przeoczenia.

To jednak nie koniec. Gmina podwyższyła stawki za zbieranie i odbieranie śmieci, mimo że od 2015 roku do połowy 2017 przychody były wyższe niż koszty funkcjonowania systemu gospodarki odpadami komunalnymi. Wójt tłumaczył jednak m.in., że wdrażane są nowe wymagania w zakresie selektywnego zbierania śmieci, co się wiąże ze wzrostem kosztów.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Poważny program - odc. 23: Doskonały pomysł krakowskiego urzędnika

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto