Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kibole Wisły chcieli podpalić sklep "koktajlami Mołotowa"

Artur Drożdżak
Oskarżony Kacper Z. w drodze na rozprawę w konwoju policyjnym
Oskarżony Kacper Z. w drodze na rozprawę w konwoju policyjnym Artur Drożdżak
Kary 3 lat więzienia chce prokurator dla 21-letniego Kacpra Z., który namówił kolegów, by spalili delikatesy przy ul. Danka. Wpadli tuż przed akcją.

Policję o planie podpalenia sklepu Delikatesy Centrum poinformował anonimowy mężczyzna. W nocy z 13 na 14 maja ub.r. kryminalni zorganizowali zasadzkę. Zauważyli człowieka w kominiarce i jego zamaskowanego wspólnika. Obaj mieli tzw. koktajle Mołotowa, czyli wypełnione benzyną butelki po piwie „Harnaś”.

Wpadka przed akcją

Na miejscu po pościgu ujęto 19-letniego Kamila P., zaś w zaparkowanym aucie 28-letniego Tomasza K. Zatrzymano go, bo w środku pojazdu policjanci wyczuli zapach benzyny, a w bagażniku był kanister. Niedługo potem w ręce stróżów prawa wpadł 18-letni Grzegorz O. To trzej mieszkańcy Nowej Huty, do tej pory nie karani, sympatycy Wisły Kraków.

Zatrzymani wydali zleceniodawcę, czyli Kacpra Z., który obiecał im gotówkę za podłożenie ognia. 21-latek przed wejściem na mecz Wisły zwerbował do planu Grzegorza O. i zaoferował mu za to 8 tys. zł. Kolega wciągnął do akcji kolejnych wspólników.

Od Kacpra Z. wiedzieli, jak zrobić koktajle Mołotowa i gdzie rzucić po rozbiciu szyby, aby pożar szybko się rozprzestrzenił. Najlepiej tam, gdzie były alkohole lub gazety. Benzynę kupili na stacji Statoil. Sprzed sklepu najpierw spłoszył ich przechodzień. Gdy próbowali drugi raz, wpadli w ręce patrolu.

Przyznali się do winy

Oskarżony Kamil P. wyznał, że to on zawiadomił policję, gdy zorientował się, co mają podpalić. Wszyscy podejrzani w śledztwie przyznali się do winy, dopiero na procesie zaprzeczali zarzutom i przekonywali, że w ostatniej chwili zrezygnowali z przestępczego zamiaru.

Kacper Z. zdołał uciec za granicę, ale wrócił po cichu pół roku później. Odnalazł się w szpitalu Rydygiera, po zatruciu dopalaczami i tam go zatrzymano. Potwierdził, że jego rodzice mają sklep obok obiektu, który miał spłonąć, ale nie wiedzieli, jaki plan ma ich syn.

Podpalenie konkurencji?

- Chciałem to zrobić dla rozrywki i za swoje pieniądze - wyjaśniał młody mężczyzna, który od listopada ub.r. przebywa w areszcie.

Na rozprawie świadkowie Paulina i Mirosław W., którzy prowadzą delikatesy, zeznali, że wyposażenie lokalu kosztowało 300 tys. zł, a towar 250 tys. Nie kryli zdziwienia, że poprzedni właściciele zrezygnowali z interesu zaledwie po dwóch miesiącach. Nieoficjalnie wiadomo, że policja podejrzewała, że może ktoś próbował od nich wymuszać pieniądze. Mirosław W. twierdzi,że od niego nikt haraczu nie chciał.

Prokurator Anna Kowalska zażądała po 2 lata więzienia dla Grzegorza O. i Tomasz K., 3 lat dla Kacpra Z. oraz roku w zawieszeniu na 3 lata dla Kamila P. Oskarżeni chcą łagodnych kar. Wyrok w piątek.

ZOBACZ TEŻ:

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto