Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ireneusz Czop: Serial robi się bardzo szybko [wywiad Naszego Miasta]

Lucyna Jadowska
Ireneusz Czop
Ireneusz Czop mat.pras.
Ireneusz Czop gra w "Komisarzu Aleksie" starszego aspiranta Ryszarda Puchałę. Widzieliśmy go tez m.i.n w "Glinie" czy "Misji Afganistan" czy "Pokłosiu". Zapraszamy do przeczytania wywiadu z polskim aktorem serialowym i filmowym.

Ireneusz Czop urodził się 6 lipca 1968 r. w Płocku. W 1993 r. ukończył Wydział Aktorski łódzkiej PWSTiF. Ma na koncie ponad 30 ról filmowych (m.in. "Słodko-gorzki", "Pokłosie", "Jack Strong") i 20 serialowych ("Glina", "Prawo Agaty", "Misja Afganistan", "Komisarz Alex"). Na co dzień pracuje w łódzkim Teatrze im. Stefana Jaracza.

Z aktorem rozmawialiśmy na planie serialu "Komisarz Alex", w którym gra starszego aspiranta Ryszarda Puchałę.

Spotkałem się z opinią, że widzowie lubią pana oglądać w rolach mundurowych. Żołnierzy grał pan m.in. w „Glinie”, w filmie „Jack Strong” a policjanta w „Komisarzu Aleksie”.

Każdy z nas, aktorów niesie w sobie jakiś rodzaj potencjału, który predestynuje go do pewnych ról. Może Zagłoby w tej chwili nie zagrałbym, bo musiałbym popracować nad warunkami (śmiech), ale myślę, że jest jeszcze parę ról mundurowych i niemundurowych, które są w moim zasięgu.

W jednym z wywiadów powiedział pan: „Serial to szybkie danie kupione na ulicy. Teatr to kolacja u bliskiej osoby, przygotowana specjalnie dla ciebie”. Czy polski aktor może sobie pozwolić na to, żeby nie żywić się takimi fast foodami?

Tego się nie da uniknąć. Ja nawet nie wiem, czy chcę tego unikać. Jak sama nazwa wskazuje, serial jest robiony bardzo szybko. Wierzę jednak, że ten fast food może być nie tylko zdrowy, ale i smaczny. Oczywiście pojawia się tęsknota do czasów, w których byciem w teatrze, w kinie rządził zupełnie inny nurt wewnętrzny, cały krwiobieg bywał spokojniejszy. Więcej było wówczas „medytacji i rozważania różnych kwestii” od walki o jak najlepszy produkt.
W młodości grał pan zawodowo w piłkę nożną.

Zawodowo to może za dużo powiedziane, ale rzeczywiście grałem w juniorach w Wiśle Płock.

W której lidze?

Wtedy to była druga liga.

I dlaczego nie został pan piłkarzem?

Przytrafiło się kilka kontuzji, parę innych zainteresowań. Poza tym tamtych czasach było niewiele możliwości. Można było grać w klubie sportowym, pójść do domu kultury i pograć na instrumencie albo śpiewać w kościele. Można było być harcerzem i to właściwie koniec opcji.

Mógł pan także zostać księdzem.Rzeczywiście (śmiech). Długo byłem mocno związany z Kościołem. Moja rodzina jest bardzo wierząca. Myślę, że to też mnie ukierunkowało i dawało przeciwwagę dla mojej dosyć awanturniczej natury. Tak, myślałem o byciu księdzem, ale też skłaniałem się ku byciu polonistą i encyklopedystą kończąc KUL. Takie były wtedy wybory, trochę od sasa do lasa (śmiech).

Kiedy wśród tych możliwości pojawiło się aktorstwo?

Myślę, że ludzie mają momenty takiego spięcia elektrycznego w mózgu. I ja jestem trochę ofiarą takich spięć, bo bardzo ważne decyzje podejmowałem często bardzo szybko, m.in. tę że będę aktorem, pójdę do szkoły aktorskiej. Miałem już odebrać indeks na KUL, śpiewałem wtedy w zespole religijnym „Vox Clamantis” przy Klubie Inteligencji Katolickiej w Płocku. Pojechaliśmy do Łodzi. Rano po koncercie kolega mówi: "Chodź, pokażę Ci filmówkę". No i wszedłem tam, zobaczyłem dwie świetne, piękne dziewczyny, które szły w tzw. charakterkach, czyli butach na scenę, spódnicach, obcisłych bluzkach i ze szpadami na plecach. I pomyślałem sobie: "O, to jest miejsce dla mnie" (śmiech).

Czy aktorstwo, wchodzenie w rolę przychodziło panu łatwo?

Aktorstwo to nie jest prosta sprawa. To oczywiście kwestia podejścia. Ja zadaję sobie pytanie: co mam zrobić, aby pozwolić temu, co się dzieje w człowieku, zamanifestować się w sposób spontaniczny i organiczny? I to jest chyba najtrudniejsze. A wracając do pytania, rzeczywiście było tak, że ktoś mnie widział w jednej rzeczy i brał do następnej. Tak więc okresy przestoju i oczekiwania na rolę, oprócz dwóch momentów bardzo świadomego odejścia od zawodu, nie były zbyt długie.

A gdzie jest granica między aktorem a celebrytą?

Nie mam pojęcia. Ale nie jest to jedno i to samo, chociaż czasami wybitni aktorzy też są celebrytami. Jeden wybiera taki tryb życia, inny nie. Bycie celebrytą nie jest moim celem chociażby dlatego, że nie mam na to czasu i energii. Jak mawiał świętej pamięci Jacek Chmielnik, na ten zawód pracuje się prywatnością i cena też jest czasami wysoka. Mam wrażenie, że spełniam się w tym zawodzie, a żeby się do niego przygotować porządnie, trzeba mu dać szansę w sensie czasu.

Ostatnio dużą popularność zdobywają telenowele dokumentalne, gdzie zamiast zawodowych aktorów występują amatorzy. Czy telewizja zmierza właśnie w tę stronę?

We wszystkich produkcjach zawsze poszukiwana jest oszczędność.

Popularność takich telenowel wynika to tylko z oszczędności? Bo taniej jest wziąć studenta z ulicy niż profesjonalnego aktora?

A myśli pan, że nie wyjdzie taniej?

Na pewno wyjdzie, ale czy tylko o koszty produkcji tutaj chodzi?

Nie, myślę, że chodzi ogólnie o kondycję całego naszego społeczeństwa. Kiedy byłem nastolatkiem i oglądałem polskie seriale, filmy wielu rzeczy nie rozumiałem. Musiałem zajrzeć do jednej czy drugiej książki, żeby w ogóle załapać kontekst i nie zawsze mi to wychodziło. Natomiast dzisiaj istnieje dział show biznesu, który ma być łatwy, szybko rozpoznawalny i przeznaczony dla określonego „targetu”.

Widz stał się mniej wymagający, czy ktoś uznał, że trzeba mu wyłożyć kawę na ławę?

Nie wiem gdzie są podejmowane decyzje. Ale życzmy sobie, żeby produkcje były jak najbardziej ambitne i dotykały jak najlepszych tematów oraz żeby praca, potrzebna by je wykonać, mogła mieć komfort czasu i pieniędzy.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Adam Tubilewicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na glucholazy.naszemiasto.pl Nasze Miasto