18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Samochodem z Krakowa do Tokio [ZDJĘCIA]

red.
materiały organizatora
Siedmioosobowa grupa studentów z czterech różnych krakowskich uczelni postanowiła odbyć niesamowitą podróż i przebyć samochodem trasę z Krakowa do Tokio. przeczytaj ostatnią cześć relacji.

24-27.08

Marina z Siergiejem goszczą nas przez trzy dni. Prócz wypoczynku na rosyjskiej daczy, gdzie nas zabrali, czekała także wyprawa śladami zasłużonej dla Syberii i Dalekiego Wschodu rodziny Jankowskich. Wizytujemy muzeum założone nieopodal miejsca gdzie żyli, zwiedzamy pozostałości budowlane tamtych czasów, jak i obecnie powstały pomnik Michała Jankowskiego. Niestety wkrótce nadchodzi czas rozstania i wieczaorem 27.08 opuszczamy fascynujący Władywostok. Do końca podróży nie zobaczymy już chyba drugiego w Rosji tak ujmującego orientem miasta…

28.08

Docieramy przez noc do Chabarowska, gdzie ma na nas czekać piasta do wymiany. Jak się okazuje Dima, któremu powierzyliśmy sprowadzenie części, wyjechał na Magadan i… zabrał pieniądze. Trudno stwierdzić, czy część została za późno zamówiona (jak wynika z jego wersji) czy po prostu tego nie zrobił. Nie mamy ani czasu, ani wyboru – wyruszamy dalej z uszkodzonym kołem. Ostatni rzut oka na piękny Amur okalający Chabarowsk. Pora go przekroczyć i zebrać siły, bo do Czity ponad 2200km.

29-30.08

Noc, dzień i znów noc w podróży. Niby wyjątkowe, ale tak naprawdę już normalne. Udaje nam się o w miarę ludzkiej godzinie dotrzeć do naszej gospodyni w Czicie – Anny. Nocleg w mieszkaniu na wyłączność, odprężenie. Bardzo pomogło. Rano następnego dnia (czyli koło 14) Ania zobowiązała się oprowadzić nas po mieście, przy okazji wskazując adresy mechaników, by sprawdzić stan techniczny Pinezki. Znów niema czasu na dłuższy postój, bo czeka już Buriacja i perła wśród jezior – Bajkał. W tym duchu żegnamy Anię i przez noc próbujemy zdobyć najpierw Ułan-Ude, potem Irkuck. Natrafiamy na bardzo efektowną burzę. Widoczność spada, deszcz leje jakby chciał udowodnić swoje możliwości, a błyskawice uderzają nie dość że blisko, ale także zewsząd. Niezapomniane przeżycie.

31.08-01.09

Rano docieramy bezpiecznie do Ułan-Ude, a rzeczy na dachu mimo ulewy suche! Krótki spacer po „starówce” i… głowa Lenina. Z tym, że największa głowa bohatera rewolucji na świecie. Każdy był wzruszony Wyjeżdżamy dalej w kierunku Irkucka. W prawych szybach zaczyna wkrótce prześwitywać między drzewami Bajkał. Nawet z wrażenia Olek kupuje przy drodze znanego Wam Omula. W końcu jest Irkuck, a w nim nocleg w polskiej parafii. Po komfortowym śnie od rana zaczynamy zmagania z rosyjską siecią MTC, która naliczała błędnie opłaty. Jeszcze rzut oka mechanika na auto i późnym popołudniem opuszczamy Irkuck kierując się na Krasnojarsk i dalej Nowosybirsk.

02.09

Parędziesiąt godzin jazdy z rzędu, ot co. Mijamy Krasnojarsk obwodnicą i myślimy już tylko o ogromnym Nowosybirsku. Wieczorem docieramy pod blok, gdzie przyjdzie nam nocować.

03.09

Po upojnej nocy zwiedzamy metropolię, zatrzymujemy się w centrum na obiad i spacer. Na koniec robimy zakupy i niestety trzeba jechać. Pozostaje niedosyt, bo czasu mało, a miasto – wydawałoby się chociaż – bardzo atrakcyjne. Następny cel już w Europie! Jak to brzmi… po tylu dniach powrót na Stary Kontynent staje się realny.

04.09

Pierwotnie planowaliśmy zatrzymać się na krótki nocleg w Czelabińsku lub Ufie, ale ponieważ dobrze nam szło, to zdecydowaliśmy się pociągnąć to dalej i uderzyć w Kazań. Zaoszczędzony czas przeznaczyć na Moskwę/Petersburg. No więc jedziemy…

05.09

Popołudniu jesteśmy w stolicy Tatarstanu (wszędzie dwujęzyczne napisy). Uwagę przyciąga wpisana na listę UNESCO twierdza wraz z otoczeniem. W jej sercu znajduje się zarówno meczet, jak i cerkiew. Oba obiekty przyciągają nasze spojrzenie na dłuższą chwilę. Kazań jest urokliwy. Sprawia to, że umawiamy się na wyjazd naprawdę późnym wieczorem. W trakcie dnia rozchodzimy się w swoją stronę i każdy poznaje go na swój sposób. A następny cel to już „stolica imperium”!

06.09-08.09

Docieramy do niewyobrażalnie ogromnej Moskwy. Obwodnica w sumie 10 pasów (dodatkowo 2 stworzone na poboczu przez samych kierowców), korki, niby blisko celu ale czas i kilometry mijają. Chcemy dotrzeć do ostatniej stacji metra, tam zaparkować na strzeżonym parkingu i spokojnie nocować. Plan się powiódł i tak wygląda życie w Moskwie: rano wstaje w aucie, jemy w aucie, rozdzielamy się i zwiedzamy, by wieczorem wrócić i po samochodowym posiłku iść spać na fotelu. Nie jest źle! Szkoda tylko, że Plac Czerwony i mauzoleum Lenina były zamknięte dla zwiedzających. Reszta odwiedzonych miejsc zadowala nas wystarczająco. Ciągle mamy jednak w podświadomości „Wenecję Północy”, od której dzieli nas „tylko” trzy cyfrowa liczba km.

09-12.09

No i tak, po nocnej podróży docieramy rano do Petersburga, gdzie od progu szerokim uśmiechem wita nas przyjaciółka Mariny z Władywostoku – Ludmiła. Jak się okazuje Ludmiła jest pracownikiem Muzeum Rosyjskiego, przez co załatwia nam darmowe wejście. Lecz nie tylko tam! Ermitaż i Peterhof stoją otworem! Petersburg urzeka, lecz głównie po zmroku. Wtedy mosty na Newie podnoszą się, by statki mogły pływać po Ładodze. Piękny spektakl świateł. Ermitaż wymagałby opisu na osobną relację, bo cóż można tutaj napisać o jednym z największych zbiorów sztuki na świecie. Zapierające dech w piersiach doświadczenie, zwłaszcza, gdy wchodzi się wejściem dla VIP Pod koniec wizyty u Ludmiły wybraliśmy się do Peterhofu, czyli założonej przez cara Piotra I nadmorskiej rezydencji. Fantastyczna pogoda sprawiła, że porównywalne do Wersalu ogrody były niezapomniane. Ludmiła nie chciała nas wypuścić, ale Kraków w głowach snuł się coraz mocniej. A i czas naglił, zakładając, że chcemy być w domu w terminie.

13.09

Nad ranem docieramy do granicy i po parędziesięciu dniach opuszczamy Federację Rosyjską. Jak będziemy ją wspominać? Pytajcie każdego osobiście Nadszedł czas na Estonię, Łotwę i Litwę. A właściwie na jednodniowe wizyty w trzech stolicach. W dzień zwiedzanie, w nocy przejazd. I tak zaczynamy od Tallina, którego piękne stare miasto sprawia, że wracamy tam i wieczorem. Zdjęcia dużo lepiej oddają jego urok.

14.09

Czas na Rygę. Ponieważ pogoda dopisuje, to spacerujemy w żółwim tempie po małej starówce. Wizytujemy chociażby pałac, gdzie podpisano w 1921 tzw. Traktat Ryski. Małe zakupy do domu no i pora na Litwę.

15.09
Dojeżdżamy do Wilna. Niestety pogoda już tak nie rozpieszcza, ale za to natrafiamy na dni miasta. Główny prospekt Giedymina został zamknięty dla ruchu i urządzono targ, z poczęstunkiem! Oczywiście znalazł się i czas dla Ostrej Bramy, pomnika Trzech krzyży czy wzgórza zamkowego. Na tym wzgórzu panowie wypalili cygaro zwycięstwa. Smakowało… no cóż, po prostu smakowało Umówiliśmy się pod Pinezką o 22, szybka kolacja i za cel obrany KRAKÓW!

16.09

Tak, udało się! Przekraczamy granicę z Ojczyzną! Tankowanie w Polsce już nie takie tanie… ale nie ma co narzekać, bo od domu dzieliły nas już dosłownie godziny. Nad ranem osiągamy Warszawę, potem krótki postój i oto w samo południe, po 51 dniach stajemy u bram Krakowa. Kraków-Tokio, z dokładką Tokio-Kraków staje się faktem. Rozwozimy się do domów i planujemy po cichu następne wyjazdy.

Trudno nawet w mowie opisać te wszystkie chwile, lecz i tak łatwiej, niż tutaj. Dlatego jeśli tylko coś Was nurtuje – pytajcie!
Dziękujemy za uwagę, wsparcie, dobre słowa i zainteresowanie!

Pozdrawiamy serdecznie, ekipa Kraków-Tokio.


Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto