Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miss na wózku? Niepełnosprawne kobiety są tak piękne!

Magdalena Stokłosa
Angelika: mój wózek jest jak torebka. Zawsze mam go z sobą
Angelika: mój wózek jest jak torebka. Zawsze mam go z sobą Andrzej Banaś
Ma ponad 30 lat, wzrost 158 cm, więc w zwyczajnym konkursie piękności raczej nie miałaby szans. Ale nie o wymiary i metrykę tutaj chodzi. Bo pierwsze wybory Miss Polski na wózku są przede wszystkim po to, aby udowodnić, że niepełnosprawne kobiety też są piękne. - I potrafią wyjść do ludzi, a nie tylko użalać się nad swoim losem - mówi 32-letnia, Angelika Chrapkiewicz-Gądek z Zakopanego, jedna z dziesięciu finalistek konkursu.

Ten pierwszy raz na wózku

Angelika od urodzenia choruje na rdzeniowy zanik mięśni. Wiedziała, że któregoś dnia przestanie chodzić. Jej chód nigdy nie był taki, jak innych. - Stawiałam kroki na palcach i miałam nienaturalnie wygiętą w przód klatkę piersiową - mówi. W szkole dzieci były okrutne, ale wyśmiewana przez nie "kaczuszka" przywykła do drwin i znała swą wartość. To było podczas spaceru klasowego. Dzieci szły parami, a 14-letnia Angelika poczuła piekielny ból w biodrze. Wiedziała, że następne kroki będą ostatnimi w życiu. Szczęśliwie było to blisko sanatorium w Zakopanem, w którym dziewczynka była wiele razy rehabilitowana. Razem z koleżanką doszły do płotu, który jakiś pan malował zieloną farbą.

- Pamiętam to dokładnie, jak dziś. Stanęłam przed nim i się rozpłakałam - wspomina blondynka. Potem był już wózek. Z jednej strony żal, z drugiej ulga - że to już i nie trzeba czekać na wykonanie odroczonego w czasie wyroku. Rodzice dobrze przygotowali ją na tę trudną chwilę.

Nic nie dzieje się bez celu

Angelika zaczęła studia - zarządzanie w turystyce na Uniwersytecie Jagiellońskim. Początki łatwe nie były - przejazdy uczelnia - akademik. Prawie nikogo nie znała, obce miasto. - Aż któregoś dnia przebiłam koło w wózku - opowiada. Koledzy z geografii rzucili się do pomocy. Za nimi przyszli kolejni, a potem drzwi w pokoju Angeliki - duszy towarzystwa - już nigdy się nie zamykały. 32-latka wie, że nic nie dzieje się bez przyczyny.

Na czwartym roku studiów jej chłopak, góral z Podhala, namówił ją, by wróciła w rodzinne strony. Zamieszkała znowu z rodzicami i przez pewien okres codziennie autobusem dojeżdżała do Krakowa. To był czas, kiedy chciała zrobić kurs nurkowania. Brakowało jej 600 zł. Był piątek, a w poniedziałek miała wpłacić całość należności. Nikt z bliskich nie mógł pozwolić sobie na taki wydatek. W drodze z uczelni w autobusie za Angeliką siedział skromnie wyglądający mężczyzna. Zagaił rozmowę - zapytał studentkę, czy wierzy w Boga. Powiedziała, że tak. Kiedy wysiadał, wcisnął jej coś w rękę i powiedział, że jej to się bardziej przyda. To było 600 złotych.

Nurkowanie i Kilimandżaro

Z tą chorobą nie ma mowy o uprawianiu sportów siłowych. Stąd pomysł z nurkowaniem. Angelika społecznie działa w stowarzyszeniu Nautica, które pomaga niepełnosprawnym. Zawodowo pracuje w spółdzielni socjalnej "Republika marzeń mimo wszystko" Fundacji Anny Dymnej, promuję twórczość niepełnosprawnych. To Dymna wymyśliła Kilimandżaro.

Wyprawa na najwyższy szczyt Afryki składała się głównie z niepełnosprawnych. Był m.in. Jasiek Mela i Katarzyna Rogowiec. Angelika wjeżdżała na specjalnym wózku, którymi normalnie zwozi się rannych z gór. Ale pojazdy nie miały amortyzacji i ból kręgosłupa nie pozwalał jechać dalej. Wtedy z plecaków, deski i śpiwora zrobiono sprzęt do niesienia niepełnosprawnej. Angelika na zmianę na plecach dwóch tragarzy dotarła do 5200 m. Do szczytu pozostało 700 m.

- Widziałam, że słabną przy podejściu. Nie chciałam, by coś im się stało i zdecydowałam się wracać - mówi ze łzami w oczach. Dodaje, że nie o szczyt Kilimandżaro przecież chodziło. To było zdobywanie szczytu samej siebie.

Warsztaty przed wyborem

Angelika i dziewięć innych kobiet zakwalifikowała się do finału pierwszego w Polsce konkursu miss na wózku. W interneto- wym głosowaniu pokonały ponad 60 rywalek.

Organizatorem wyborów jest założona przez dwie niepełnosprawne mamy fundacja "Jedyna Taka". Finał konkursu odbędzie się 4 sierpnia w Ciechocinku. Jury, w skład którego wejdzie m.in. Miss Polski, wybierze najpiękniejszą. Angelika wróciła właśnie z kursu dla finalistek. Warsztaty składały się m.in. z sesji zdjęciowych (także w bieliźnie) oraz nauki układów przygotowanych przez profesjonalną choreografkę. Ona nie miała do czynienia z niepełnosprawnymi. Dlatego dziewczyny oddały jej zapasowy wózek. Z tej perspektywy pani choreograf łatwej było zrozumieć niepełnosprawne.

Wózek jak torebka

Angelika nie kryje, że wózek zawsze ma ze sobą, jak torebkę. - Czasami się denerwuję, bo trzeba czekać, aż ktoś ci pomoże - na przykład wysiąść z auta. Trzeba czekać na windę. I wtedy denerwuje mnie, że ludzie stojący obok narzekają, iż tak długo jedzie. A ja wówczas myślę sobie, że gdybym mogła chodzić, już byłabym na dole w galerii i piłabym kawę z koleżanką. Miałabym dodatkowe pięć minut - nie kryje.

Ale jest też dużo plusów. Bo kiedy ktoś pomaga, poznaje się ciągle nowych ludzi, a na koncercie na wózku siedzi się w pierwszym rzędzie. O czym marzy? By być szczęśliwa.

- Banał, wiem. Ale ja przez to rozumiem to, by mieć wokół siebie osoby, z którymi o trzeciej nad ranem mogę iść na zewnątrz lepić bałwana. Marzę jeszcze o aucie z automatyczną skrzynią biegów, by łatwiej się poruszać - opowiada Angelika.



Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto