W piątek Ewa Bąkowska pojechała z Krakowa do Kalisza, rodzinnego miasta swojego dziadka, gen. Mieczysława Smorawińskiego. Uczestniczyła w uroczystości nadania jednej z tamtejszych szkół jego imienia.
Prosto stamtąd pojechała do Warszawy, by prezydenckim samolotem w sobotę odlecieć do Katynia i tam zapalić świecę na dziadkowym grobie. - Była znakomitym pracownikiem, niesamowicie zaangażowanym w pracę naszej instytucji - opowiada prof. Zdzisław Pietrzyk, dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej.
Ewa Bąkowska pracowała tam od 1997 r., od kilku lat kierowała oddziałem informacji naukowej i katalogów.
Jej dziadek gen. Mieczysław Smorawiński w 1939 r. dowodził korpusem w Lublinie. Do sowieckiej niewoli dostał się pod Włodzimierzem Wołyńskim i trafił do obozu w Kozielsku.
Był jednym z dwóch generałów, którego szczątki zidentyfikowano podczas ekshumacji prowadzonej przez Niemców w Katyniu w 1943 roku. Przed rokiem prezydent Kaczyński awansował go pośmiertnie na gen. dywizji. Jego wnuczka przywiązywała dużą wagę do zachowania pamięci o generale. Miała 48 lat. Zostawiła dwie córki.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?