Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chirurg skazany za łapówki nadal jest na wolności

Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
Jan S. - dziś 72-letni mężczyzna - w ciągu kilkudziesięciu lat pracy pełnił w placówce m.in. funkcję ordynatora
Jan S. - dziś 72-letni mężczyzna - w ciągu kilkudziesięciu lat pracy pełnił w placówce m.in. funkcję ordynatora Archiwum
Wkrótce za Janem S., znanym krakowskim chirurgiem, skazanym na karę bezwzględnego więzienia za branie łapówek od rodziców chorych dzieci, ma zostać wydany list gończy - dowiedzieli się nieoficjalnie dziennikarze „Gazety Krakowskiej” i Onetu. Lekarz powinien obecnie znajdować się w zakładzie karnym, ale unika pójścia za kratki. Dotarliśmy do miejsca, w którym medyk przebywa.

Skazany lekarz to były pracownik Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu. Jan S. - dziś 72-letni mężczyzna - w ciągu kilkudziesięciu lat pracy pełnił w placówce m.in. funkcję ordynatora oddziału chirurgii plastycznej, rekonstrukcji i oparzeń. Pracę stracił po tym, jak usłyszał wyrok.

Chirurgowi udowodniono, że w ciągu 11 lat 27 razy przyjął pieniądze od rodziców dzieci, przebywających w szpitalu. Lekarz miał brać łapówki w wysokości od 100 zł do 3 tys. zł. Wyrok jest prawomocny. W więzieniu lekarz ma spędzić 2 lata i 8 miesięcy. Karę miał zacząć odbywać kilka tygodni temu, ale tego unika. Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego.

Udaliśmy się zatem do krakowskich Swoszowic, do domu, gdzie - zgodnie z informacjami, jakie można znaleźć w internecie - lekarz ma zarejestrowaną działalność gospodarczą. To dwupiętrowy budynek, otoczony drewnianym ogrodzeniem. Stoi przy wąskiej, bocznej uliczce. Chwilę po tym, jak zadzwoniliśmy domofonem, w drzwiach wejściowych pojawiła się kobieta. Ma ok. 50 lat. Zapytaliśmy o Jana S.

- Nie ma go w domu - usłyszeliśmy. Kobieta powiedziała też, że lekarz wyjechał. - Nie wiem, kiedy przyjedzie - dodała. - Ale bywa, można go zastać? - dopytywaliśmy. - Raczej tak - odpowiedziała. Nie chciała udzielić więcej informacji. Chwilę później pożegnała się i zamknęła drzwi. O Jana S. pytaliśmy również mieszkających w okolicy krakowian. Tylko jeden mężczyzna odpowiedział nam, że zna lekarza. Nic więcej nie powiedział. Większość ludzi nie wiedziała o kogo chodzi.

Jak dowiadujemy się od Beaty Górszczyk, rzecznik prasowej Sądu Okręgowego w Krakowie, nakaz doprowadzenia Jana S. do zakładu karnego sąd wydał w październiku. Za wykonanie tej decyzji odpowiada policja, do której zwróciliśmy się z zapytaniami w tej sprawie.

St. asp. Barbara Szczerba z komendy miejskiej policji w Krakowie była bardzo oszczędna w informacjach. Powołała się na ustawę o ochronie danych osobowych. Poinformowała nas jedynie, że „(...) jeśli osoba nie mieszka pod wskazanym adresem, a jej miejsce pobytu nie jest znane, wszczynane są za nią ogólnokrajowe poszukiwania bądź nawet sporządzany jest list gończy”. Nieco więcej dowiedzieliśmy się z naszych źródeł w Komendzie Wojewódzkiej Policji:

- Wiemy, gdzie przebywa Jan S. Jednak polskie prawo utrudnia nam działania. Jeśli mamy nakaz doprowadzenia do zakładu, to możemy udać się pod wskazany adres, zapytać, czy zastaliśmy delikwenta. Nawet jeśli wiemy, że jest w mieszkaniu, to nie możemy wejść do środka - mówi nasz informator.

Zmienić sytuację może list gończy. Ten daje więcej możliwości policjantom. Jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, taki dokument ma niebawem zostać wystawiony. Choć z reguły służy do łapania groźnych bandytów.

Przypomnijmy, że po tym, jak w 2016 r. zapadł wyrok skazujący Jana S. na karę bezwzględnego więzienia, obrońca lekarza złożył wniosek o odroczenie wykonania kary z powodu problemów zdrowotnych swojego klienta. Sąd nakazał powołanie biegłych i zbadanie skazanego.

Siedem zakładów medycyny sądowej odmówiło podjęcia się przeprowadzenia badań. Ich pracownicy zasłaniali się m.in. nadmiarem pracy. A bez opinii specjalisty sąd nie mógł podjąć decyzji, czy lekarz powinien zacząć odbywać karę. Ostatecznie - na początku tego roku - jeden z zakładów medycyny sądowej wydał opinię w sprawie doktora S. Na jej podstawie sąd odroczył wykonanie kary o trzy miesiące.

Na tę decyzję adwokat doktora S. złożył zażalenie. Chciał, aby ten okres został wydłużony. Ale krakowski sąd ostatecznie się na to nie zgodził.

Końca tej sprawy jednak nie widać. Jak poinformowała nas Beata Górszczyk z krakowskiego sądu, zostało złożone... zażalenie na postanowienie o „nieuwzględnieniu wniosków obrońców skazanego o ponowne odroczenie wykonania kary pozbawienia wolności”. Ale to nie oznacza, że znany lekarz nie powinien już odpowiadać za swoje czyny.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

FLESZ: Koniec papierowego L4. Twoje zwolnienie w internecie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Chirurg skazany za łapówki nadal jest na wolności - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto