Gdyby Bóg miał głos, brzmiałby jak Andrea Bocelli - stwierdziła ongiś w przypływie egzaltacji Celine Dion, która u boku zjawiskowego śpiewaka nagrała słynną, nominowaną do Oscara piosenkę "The Prayer".
Ale pod tym zdaniem mogłyby spokojnie podpisać się miliony fanatycznych wielbicieli tenora z całego świata. Bo 50-letni dziś Bocelli to ktoś na kształt Homera naszych czasów. Niewidomy artysta, który swym boskim głosem porusza tłumy. Podczas jego występów ludzie płaczą, mdleją z zachwytu i wpadają w ekstazę. Nawet ci, którzy nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z wyrafinowanym światem opery.
Włoski tenor bowiem, choć śpiewa typowo operowym głosem (co prawda nigdy profesjonalnie nieszkolonym) i ochoczo sięga po klasyczny repertuar, jest w gruncie rzeczy artystą ludowym. Mitycznym cudem natury, stworzonym, aby porywać rzesze zwykłych ludzi.
Wszystko zaczęło się w 1991 r. od pewnej taśmy demo. Supergwiazdor italo-rocka znany jako Zucchero zapragnął wówczas zaprosić do współpracy Luciano Pavarottiego. Potrzebował jednak kogoś, kto na wysłanej mistrzowi demówce zaśpiewałby jego przyszłą partię. Wybór padł na nieznanego szerzej niewidomego 33-latka. Kiedy tylko Pavarotti usłyszał taśmę, odpisał: "Bardzo dziękuję za napisanie tak pięknej piosenki, ale nie potrzebujesz mnie do jej zaśpiewania. Weź Andreę. Nikt nie zrobi tego lepiej niż on".
W ten sposób Bocelli niemal z dnia na dzień stał się wokalnym bohaterem Włoch. A swój sukces ostatecznie ugruntował, wygrywając w 1994 r. słynny festiwal w San Remo. Wkrótce potem, dzięki wspólnym koncertom m.in. z Pavarottim i hiperprzebojowemu singlowi "Time To Say Goodbye", nagranemu z Sarah Brightman, usłyszała o nim reszta świata.
Urzekał nie tylko boskim głosem, ale też niebywałą biegłością w lawirowaniu między muzyką klasyczną a popem. Jego kolejne płyty (zarówno z repertuarem operowym, jak i popularnym) zaczęły osiągać wielomilionowe nakłady, a jego talentem zachwycali się najwięksi tego świata, z papieżem Janem Pawłem II na czele.
Został supergwiazdą, choć, paradoksalnie, nigdy nie marzył o karierze śpiewaka. Najpierw, jak każdy włoski chłopak, chciał zostać piłkarzem. Jednak kiedy w wieku 12 lat w wyniku wylewu, którego doznał podczas gry w piłkę, stracił wzrok, postanowił pójść w inną stronę. Skończył więc studia prawnicze i pracował jako adwokat, dorabiając sobie od czasu do czasu śpiewaniem w lokalnych knajpach.
Do dziś sprzedał ponad 60 mln płyt i o finanse martwić się nie musi. Należy do elitarnego grona śpiewaków "stadionowych", którzy równie dobrze czują się w murach opery, co na wypełnionej dziesiątkami tysięcy fanów arenie. W tej właśnie roli zobaczymy go w stolicy. Swoje największe hity artysta zaśpiewa na specjalnie nagłośnionej scenie, a towarzyszyć mu będzie orkiestra Sinfonia Varsovia, chór Centrum Myśli Jana Pawła II oraz jedna z najzdolniejszych młodych sopranistek Aleksandra Kurzak.
Andrea Bocelli
29.08 Stadion Gwardii
ul. Racławicka 132,
godz. 20.30.
Bilety 175-750 zł
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?