Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Alicja Kurzeja sprzedała pisanki, żeby kupić wózek [ZDJĘCIA]

Paweł Szeliga
fot. stanisław śmierciak
Sto pisanek oplecionych kordonkiem kupiły od Alicji Kurzei z Łosia koło Krynicy-Zdroju Delikatesy Centrum. Kierownictwo tej sieci sklepów pomogło w ten sposób niepełnosprawnej kobiecie zebrać pieniądze na akumulatorowy wózek inwalidzki.

Niepełnosprawna Alicja Kurzeja kobieta zmienia wydmuszki w sztukę

O wejściu 45-latki w świat biznesu zdecydował przypadek. Jej szwagier pracuje w delikatesach. Pokazał kiedyś kolegom wydmuszkowe dzieła sztuki wytwarzane hobbystycznie przez Alicję Kurzeję. Zrobiły taką furorę, że usłyszano o nich w dyrekcji. Szybko zapadła decyzja o złożeniu zamówienia na sto pisanek. Mają trafić, w charakterze świątecznych upominków, do kierowników Delikatesów Centrum w Małopolsce.

- Gdy usłyszeliśmy, że pani Alicja zbiera fundusze na zakup wózka inwalidzkiego, postanowiliśmy podnieść proponowaną przez nią cenę o połowę - mówi Mariusz Sowa z działu marketingu Delikatesów Centrum. - Byliśmy pod wrażeniem jej determinacji w szukaniu funduszy. Nie prosiła o pomoc, ale wzięła sprawy w swoje ręce i postanowiła na nią zapracować.

Na pisankach kupionych przez sieć sklepów są wielkanocne motywy i loga nawiązujące do nazwy delikatesów. Gdy złożono zamówienie, siedziała od rana do późnego popołudnia, przekształcając wydmuszki w wielkanocne pisanki.
- Więcej niż trzech dziennie nie byłam w stanie zrobić - opowiada AlicjaKurzeja. - Wzrok mam wprawdzie dobry, ale ręce odmawiały mi posłuszeństwa.

Wózek, na który tymi rękami zapracowała, kosztuje 8 tys. zł. Zdecydowaną większość ceny, bo aż 7 tys. zł, pokrył PFRON. Resztę zapłaciła sama, dzięki setce upominkowych pisanek dla delikatesów.

Alicja Kurzeja nie kryje radości z powodu wózka, który pomoże jej stać się osobą bardziej niezależną. Jeśli w święta pogoda dopisze, to wybierze się na pierwszą od lat samodzielną wycieczkę po Łosiu. Dotąd była skazana na pomoc rodziny, gdyż ktoś z bliskich musiał pchać wózek, na którym siedziała. Ostatnio sprawował się zresztą coraz gorzej, ponieważ był już mocno wysłużony.

Alicja Kurzeja plastyczny talent odkryła u siebie przed 11 laty. Jej siostry przynosiły ze szkoły pisanki, różniące się od tych tradycyjnych, barwionych w łupinach cebuli, czy malowanych kolorowymi farbkami. Dzieci okręcały wydmuszki kordonkiem. Wcześniej trzeba je było przez kilka godzin suszyć w piecu, żeby skorupka zrobiła się twarda. W przeciwnym razie mogłaby pęknąć pod naciskiem materiału, który się na nią ściśle nakłada. Alicja Kurzeja postanowiła udoskonalić tę technikę i dodatkowo ozdabiać pisanki oryginalnymi wzorami. Szuka ich w książkach dla dzieci.

- Tam najłatwiej znaleźć inspiracje, ponieważ pełno w nich baranków, kaczuszek czy zajączków - wyznaje kobieta.
Dla Alicji Kurzei Wielkanoc zaczyna się już w listopadzie. Wtedy sięga po pierwsze wydmuszki, które w długie jesienne wieczory zamienia w kolorowe dzieła sztuki. Najlepsze są jaja kurze i trochę od nich większe indycze. Kaczych nie używa, ponieważ ich skorupki pokryte są naturalnym woskiem. Nie przyjmą kleju, którym trzeba posmarować wydmuszkę, żeby móc ją na stałe okręcić kolorowym kordonkiem.

Rodzina Alicji z uznaniem przygląda się jej twórczej działalności, chociaż zdobywanie wydmuszek do robienia pisanek przed świętami zawsze spotyka się z protestami. Kury z rodzinnego kurnika nie znoszą dziennie nawet tuzina jaj, a gdy nadchodzi czas pieczenia placków, każde jest w cenie. Mistrzyni kordonkowej techniki się zresztą nie przyda, bowiem trzeba je rozbić, żeby oddzielić białko od żółtka. Dla wytwórczyni pisanek takie jajo jest stracone. Tak samo jak ugotowane na twardo i włożone do świątecznego koszyka. Można je co najwyżej pomalować lub okleić kolorowymi wycinankami z papieru.

- Taka pisanka nie będzie trwała, ponieważ w końcu się przecież popsuje - wyjaśnia Alicja Kurzeja. - Natomiast moje, z wydmuszek przesuszonych w piecu, mogą leżeć w koszyczku przez wiele lat. Nie straszny im ani upływ czasu, ani nawet upadek na podłogę.

Na dowód kobieta rzuca pisankami o parkiet. Odbijają się jak piłeczki. Wszystkie są całe i twarde jak kamień.
W sezonie trwającym od listopada do Wielkanocy kobieta w swoim pokoju cierpliwie okręca kordonkiem ponad setkę pisanek. Realizując zamówienie dla delikatesów pobiła swój rekord, wytwarzając łącznie prawie 200 sztuk. Obdarowuje nimi znajomych. Trafiają też do szkół, czy na plebanię miejscowej parafii.

Ten rok jest dla Alicji szczególny nie tylko z powodu niecodziennego zamówienia i kupna wymarzonego wózka. Niepełnosprawna artystka postanowiła właśnie, że nie będzie już kończyć pisankowego sezonu wraz z nastaniem Wielkanocy. Zamierza okręcać wydmuszki kordonkiem przez okrągły rok. Mówi, że zbyt długa przerwa sprawia, że każdej jesieni palce muszą na nowo uczyć się nici, a ona sama musi sobie przypominać technikę pracy, którą przecież sama przez lata udoskonalała.

- Nie chcę też osiąść na laurach - dodaje Alicja Kurzeja. - Muszę się rozwijać, szukając nowych wzorów i rozwiązań. Potrzebuję wyzwań, a powtarzanie tych samych motywów staje się nudne. Nie tylko dla mnie, ale i ludzi, którzy chcą oglądać moje pisanki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto