MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Nie ma miejsca dla Arkadiusza Barana w Cracovii

Redakcja
polskapresse
- To była trochę szokująca wiadomość, mimo że mogłem się jej spodziewać. Po cichu jednak liczyłem, że coś się zmieni.- mówi Arkadiusz Baran, piłkarz Cracovii, który niespodziewanie znalazł się poza drużyną w rozmowie z Przemysławem Franczakiem.

Kiedy dowiedział się Pan, że nie ma dla Pana miejsca w Cracovii?
Oficjalnie w poniedziałek, dzień przed wyjazdem zespołu na zgrupowanie do Holandii.

A nieoficjalnie?
Kilka dni wcześniej rozmawiałem na ten temat z trenerem Rafałem Ulatowskim.

Zdziwił się Pan?
To była trochę szokująca wiadomość, mimo że mogłem się jej spodziewać. Po cichu jednak liczyłem, że coś się zmieni. Po pierwszym wspólnym treningu trener powiedział mi, żebym walczył o swoje. Ukazał się nawet taki wywiad, w którym mówił, że podniosłem rękawicę. Starałem się, jak mogłem, i najgorzej - moim zdaniem - to nie wyglądało.

Rok temu do Młodej Ekstraklasy zesłał Pana trener Artur Płatek, ale potem szybko go zwolniono i z niebytu wyciągnął Pana Orest Lenczyk. Może teraz będzie podobnie?
Nie chciałbym, bo to by oznaczało, że Cracovia znowu słabo zaczęła sezon i kolejny szkoleniowiec stracił pracę. Niech zespół gra jak najlepiej, tego mu życzę. Ja sobie jakoś poradzę, czegoś poszukam. Co prawda, na razie nie wiem, na czym sto ję, czy mam grać, trenować, przychodzić do klubu, lecz na wszelki wypadek nie zaniedbuję obowiązków [wczoraj Baran trenował indywidualnie na obiektach przy Wielickiej - red].

Wychodzi na to, że jest Pan piłkarzem starej daty, bo młodzi trenerzy jakoś niechętnie na Pana patrzą.
(śmiech) Nie wiem, od czego to zależy. Na pewno nie mam sobie nic do zarzucenia. Przez miesiąc walczyłem o miejsce, choć wiedziałem, że moja sytuacja nie jest klarowna. W Cracovii już wcześniej dano mi do zrozumienia, że powoli mogę się pakować. Jeszcze gdy byłem na urlopie, jedna osoba z klubu zapytała mnie, czy chcę odejść, czy nie.

I co Pan wtedy odpowiedział?
Uśmiechnąłem się tylko. W tym pytaniu nie chodziło o to, czego ja chcę. To był tylko cudzysłów dla informacji, że muszę odejść. Kiedy jednak przyszedł nowy trener, pomyślałem sobie, że jest jeszcze szansa i próbowałem ją wykorzystać, ale widocznie jestem za słaby.

Czuje Pan, że przegrał rywalizację?
Powiem tak: nie wiem, z kim miałem walczyć.

Z Radomskim, Szeligą, innymi.

Już przed rozpoczęciem przygotowań zasugerowano mi, że rywalizacji z Radomskim nie wygram. Nikt go nie widział, nie wiadomo było, w jakiej jest formie, lecz założono, że nie mam z nim szans. Dotarło do mnie, że nieważne, co zrobię, ale i tak będę na straconej pozycji.

To jeszcze jednak nie oznaczało wykluczenia z szerokiej kadry. To bardzo dziwne, że nie zabrano Pana na obóz, skoro ma Pan jeszcze przez rok ważny kontrakt. A poza wszystkim to upokarzająca decyzja dla zawodnika, który zawsze był w porządku w stosunku do klubu.

Na pewno nigdy nie byłem utrapieniem prezesów i nie prosiłem o nic, nie skarżyłem się. Cóż, takie są czasy. Nie ma sentymentów. Masz 30 lat, mówią, że jesteś stary... i do widzenia.

Czyżby? Radomskiemu leci 34. krzyżyk.
Dobry kontrargument. Widocznie każdy jest mierzony inną miarą. Słyszałem opinie, że przez ostatnie dwa sezony grałem słabo, ale niech wszyscy spojrzą, jak grała wtedy cała drużyna.

Teraz wygląda to tak, że Cracovia nie ma szacunku dla własnych legend. Nie myśli Pan sobie: tyle zostawiłem tu zdrowia, a żegnają się ze mną w taki sposób?
Na pewno jest z tym coś nie tak, ale zaznaczam, że jeszcze nikt mnie nie żegna, nikt mnie z klubu nie wyrzuca. Choć wiadomo, że po takiej decyzji tu nie zostanę, bo nie będę zabierał chłopakom miejsca w Młodej Ekstraklasie. Czegoś muszę poszukać.

Z Pańskich słów wynika, że trener Rafał Ulatowski nie miał wyjścia i musiał Pana odstrzelić.
Tego nie wiem i to nie jest pytanie do mnie.

Jest Pan bardzo rozżalony?
W pewnym stopniu tak. Żal mi przede wszystkim nowego stadionu, którego nie będzie w moich wspomnieniach z Cracovii. Grałem tu prawie osiem lat, a zapamiętam baraki, w których musieliśmy się przebierać.

Słyszałem taką opinię kibica, że choćby za to, co Pan zrobił dla klubu, powinien Pan wyprowadzić drużynę na pierwszy mecz na nowym obiekcie.
Na pewno byłby to wielki zaszczyt, ale nie musiałbym być nawet kapitanem. Wystarczyłoby mi, gdybym wyszedł na boisko w koszulce w pasy. Mam tylko nadzieję, że zespołu nie poprowadzi zawodnik, który chciał stąd uciekać, gdy wydawało się, że spadniemy z ekstraklasy. Niech to będzie osoba kompetentna. A ja, jak mówię, będę pamiętał barak przerzucany z jednej strony w drugą (śmiech). Ale to będą same miłe wspomnienia. Przecież to tu tak naprawdę nauczyłem się grać w piłkę, poznawałem taktykę, awansowałem do ekstraklasy, rozegrałem tyle meczów.

Pamięta Pan czasy, kiedy był ulubieńcem prezesa Filipiaka?
(śmiech) Nigdy nie byłem jego ulubieńcem! Media przylepiły mi taką etykietkę, lecz nie mam pojęcia, skąd to się wzięło. Rzadko z nim rozmawiałem. Przez tyle lat telefonicznie może dwa, trzy razy.

A teraz rozmawialiście?
Nie.

Co dalej? Kilka tygodni temu miał Pan ofertę z Polonii Bytom.
Jeśli ten temat wróci, to trzeba go będzie rozważyć. Pół żartem, pół serio powiem, że w Bytomiu też jest barak i śmiałem się, że jestem już skazany na takie warunki do końca kariery. Zobaczymy, jak będzie.

Ma Pan menedżera czy szuka klubu na własną rękę?
Nigdy nie miałem agenta, ale rok temu, gdy zobaczyłem, że coś dzieje się nie tak wokół mojej osoby, zatrudniłem odpowiedniego człowieka.

Transfer zagraniczny wchodzi w grę?
Gdyby była taka możliwość, to tak, wolałbym wyjechać. Pora zobaczyć, jak traktują piłkarzy w innych krajach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Szymon Grabowski: Miejsce Lechii jest w ekstraklasie, Arki również

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nie ma miejsca dla Arkadiusza Barana w Cracovii - Kraków Nasze Miasto

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto