Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Merda: długo musiałem czekać na swoją sznsę

Jacek Żukowski
Wojciech Matusik
- Mam nadzieję, że będę grał w Gdyni. Nie chcę dywagować. Za nami dopiero dwa treningi w tym tygodniu. Każdy mecz jest inny, z pewnością grając na wyjeździe, ma się więcej do bronienia. W poprzednich meczach Arka miała sporo sytuacji, ale w meczu z nami wcale tak być nie musi - powiedział w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Łukasz Merda, bramkarz Cracovii.

Czy był Pan mocno zaskoczony, że to Pan będzie bronił w meczu z Koroną?
Trochę się domyślałem, bo w tygodniu czasem widać pewne oznaki tego, kto stanie w bramce. Widać, z którym zespołem się trenuje. Wnioskowałem więc, że mogę zagrać, ale zawsze jest dreszczyk emocji na odprawie przed meczem.

W jesieni też Pan zagrał jeden mecz - z Ruchem - a potem poszedł w odstawkę...
Nie było to tak. Zagrałem w Chorzowie, a potem byłem wytypowany na ten nieszczęsny mecz w Pucharze Polski i w Kobylinie. Później doznałem jednak bolesnej kontuzji prawej dłoni i trener Lenczyk na Jagiellonię mnie już nie wystawił. Marcin zagrał bardzo dobry mecz, potem bronił dobrze całą jesień i straciłem miejsce w składzie.

Teraz nie ma Pan kontuzji, więc...
Zobaczymy, jak będzie, mam nadzieję, że zostanę w bramce. Bardzo długo czekałem na to, aż trener znów na mnie postawi.

Przed meczem z Koroną denerwował się Pan chyba mniej niż przed spotkaniem w Chorzowie.
Przed pierwszym meczem też się nie denerwowałem. Może kiedyś, jak byłem młodszy, było inaczej. Teraz mam jednak swoje lata, nie odczuwam zatem strachu.

Jak Pan oceni swój ostatni występ - jako bardzo dobry, dobry, dostateczny?
Nie mógł być to bardzo dobry występ, bo mecz był spokojny, na utrzymanie wyniku, na zero z tyłu. Wiele do łapania nie miałem. W tym meczu może było pół sytuacji bramkowej. Cieszę się, że gdzieś ta piłka głupio się nie odbiła.

Raz jednak wyszedł Pan z bramki, nie łapiąc futbolówki.
Krzyczałem do Marka Wasiluka, który miał już piłkę na głowie, żeby wybił, ale on nie usłyszał i przeleciała nad nami oboma.

Szanse na występ w Gdyni ocenia Pan jako pół na pół czy też przewaga jest po Pańskiej stronie?
Mam nadzieję, że będę grał. Nie chcę dywagować. Za nami dopiero dwa treningi w tym tygodniu.

Gdy dostanie Pan szansę, z pewnością pracy będzie o wiele więcej niż ostatnio.
Każdy mecz jest inny, z pewnością grając na wyjeździe, ma się więcej do bronienia. W poprzednich meczach Arka miała sporo sytuacji, ale w meczu z nami wcale tak być nie musi.

Zagracie na sztucznej trawie. To stanowi spory kłopot?
Zimą trenujemy na sztucznych boiskach i choć nie jest wcale tak, że te nawierzchnie są takie same, to dla zawodowego piłkarza nie powinny stanowić żadnego zaskoczenia. Będzie ciążyło, że jest to mecz ligowy.

Atmosfera jednak nie będzie ligowa, bo nie będzie kibiców, przypomni się znowu Sosnowiec.
To niestety bolączka naszej ligi.

Gdyby byli kibice, byliby przyjaźnie do was nastawieni. A jak radzi Pan sobie z wrogością ze strony fanów rywala?
Nie mam 20 lat, tylko 30. W Podbeskidziu grałem ze 180 meczów, w tym na Widzewie czy Górniku i radziłem sobie.

Zagrał Pan w ekstraklasie dopiero dwa mecze. Czy podczas półrocznego pobytu w Krakowie pojawiły się wątpliwości co do słuszności decyzji o transferze?
Dawałem sobie czas, zdając sobie sprawę z tego, że nikt mi miejsca w bramce nie odda za darmo. Szansę dostałem szybko, bo po dwóch spotkaniach, ale potem to Marcin bronił do końca. Nie miałem momentu zwątpienia, lecz zacząłem się zastanawiać nad tym, że za mało gram.

Będzie Pan mocno rozczarowany, jeśli nie zagra teraz?
Ciężko powiedzieć. Będę chciał dalej udowadniać na treningach, że trener może na mnie liczyć.

Jakie są wasze stosunki z Marcinem Cabajem?
Jesteśmy kolegami z pracy, razem ćwiczymy na każdym treningu. Rywalizujemy normalnie, nie ma żadnych uszczypliwości.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Merda: długo musiałem czekać na swoją sznsę - Kraków Nasze Miasto

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto