Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Drewniany czy murowany - spór o spalony kościół

Marta Paluch
Wierni w parafii NMP Królowej Polski na Woli Justowskiej modlą się w podziemiach spalonego kościoła. Czy po ośmiu latach czekania uda się w końcu postawić tam świątynię? I jaką?

Parafianie z Woli nie mogą mówić o specjalnym szczęściu. Gdy w 1950 roku do pięknego zakątka w alei Panieńskich Skał przywieziono drewniany kościółek z XVI wieku, wszyscy byli zadowoleni. Często bywał tu Karol Wojtyła, zachwycony okolicą. Huczne śluby brały pary z całego Krakowa. Nikt nie myślał, że w ciągu zaledwie 50 lat kościół strawią dwa pożary, a parafianie będą się kłócić ze sobą i proboszczem o to, jaka świątynia ma stanąć na Woli.

Pierwsza pożoga miała miejsce w 1978 roku. Przyczyną było uderzenie pioruna. Tuż przed wyjazdem na pamiętne konklawe w październiku 1978 roku zebrała się tam grupa osób m.in. Karol Wojtyła i profesor Karol Estreicher. Ustalili, że trzeba kościół odbudować.
Gdy tylko rozwiał się smród spalenizny, mieszkańcy wzięli się za odbudowę. W dwa lata stanął nowy kościół - dokładnie taki sam jak przedtem. Pracami kierował architekt Janusz Gawor.

W 2002 roku kościół spłonął ponownie, w nocy 6 kwietnia. Pech? W Krakowie mówiło się, że to podpalenie. Nigdy jednak nie udało się dociec, kto i dlaczego miałby to zrobić. Niektórzy mieszkańcy Woli wskazują, że drewno budynku zostało nasączone ropą, by chronić je przed kornikami. Miał to zauważyć właśnie Janusz Gawor. Nie mogliśmy go o to spytać - już nie żyje. Podobno też system przeciwpożarowy był wyłączony, bo wcześniej uruchamiał go byle przechodzień z papierosem.

W drugim pożarze spłonęły XVIII-wieczne organy z Wiśnicza, XVII-wieczne obrazy, rzeźby, drewniane ołtarze i figury. Ocalała jedynie dolna część kościoła. Nakryto ją dachem i tam od ośmiu lat odbywają się msze.

Proboszcz i część mieszkańców mają tego dosyć. Przez osiem lat mimo spotkań, protestów i delegacji do kurii nie udało się sprawy załatwić. Mieszkańcy są nadal podzieleni. - Zimno, ciasno w tej krypcie. Trzeba w końcu jakiś kościół wybudować - mówi mieszkaniec Woli, Władysław Słoński. - Ksiądz chce stawiać nowy kościół, i dobrze. Wierni muszą mieć godne miejsce do modlitwy - dodaje.

Ks. Roman Łędzki chce murowanego kościoła. Ma być o połowę większy niż ten spalony, bo parafia się w międzyczasie rozrosła do 4800 osób. Na jego zlecenie przygotowano projekt świątyni. Nikt z mieszkańców go jednak nie widział. Naszej reporterce ksiądz również nie chciał go pokazać. -Teraz jeszcze nie mogę. Może w przyszłym tygodniu - tłumaczył proboszcz.

Część mieszkańców dzielnicy z łezką w oku wspominają drewniany kościółek. - Kręcili tutaj pamiętną scenę z "Potopu" z Oleńką i Kmicicem. Pamiętam, bo grałem ministranta - podkreśla Mirosław Kołodziejczyk. Dlatego nie ma wątpliwości, że na miejsce spalonej świątyni trzeba postawić inną, ale też drewnianą i zabytkową. Jaką? Kilka lat temu padła propozycja, by przenieść drewniany kościółek z Jasiennej koło Rożnowa. Zabytek stoi tam od lat i niszczeje.
Niektórych mieszkańców niepokoi się również, że proboszcz wystąpił do ministra kultury o wykreślenie terenu wokół kościoła z rejestru zabytków.

- Nie można do tego dopuścić - zaznacza Mikołaj Kornecki, przewodniczący Obywatelskiego Komitetu Ratowania Krakowa. Przypomina, że obok kościoła stoją stara karczma i spichlerz, które miały być zaczątkiem skansenu planowanego tutaj od lat 20. XX wieku (patrz ramka).
Murem za Korneckim stanęła m.in. Elżbieta Penderecka, która mieszka obok kościółka. Interweniowała w tej sprawie u ministra kultury. - Będziemy walczyć o skansen. Dlatego nie chcemy murowanego kościoła, tylko drewniany - podkreśla żona kompozytora.

Mieszkańcy Woli obawiają się też najazdu deweloperów, których kuszą atrakcyjne tereny. - Jeśli 2,5 hektara przy Panieńskich Skałach zostanie wykreślone z rejestru, można tu będzie swobodnie budować. Tylko patrzeć, jak powstaną bloki - podkreśla Penderecka.

W 2008 r. osoby z Komitetu Ratowania Krakowa poszły z wizytą do kardynała Dziwisza. Chcieli, by ich poparł. Padł pomysł zbudowania murowanego kościoła na niedalekiej działce przy ul. Modrzewiowej.
Tymczasem ksiądz Łędzki zaczął działać - na jego zlecenie architekt przygotował projekt nowego kościoła. Skonsultował się też z mieszkańcami w ankiecie i wyszło, że niemal 1000 osób jest za budową kościoła.

- Ci, co chodzą do kościoła najwyżej jajka święcić, robią najwięcej rabanu w sprawie tego, jaka świątynia ma tam stanąć - mówi pan Tomasz, jeden z mieszkańców Woli. - Nic ich nie obchodzi, że nie mamy się gdzie modlić. A ksiądz robi wszystko, by to nam umożliwić - dodaje mężczyzna.
Mikołaj Kornecki zapewnia, że przeniesienie drewnianej świątyni jest możliwe jeszcze w tym roku. - Potrzeba na to pół mln zł - wylicza. - Mamy zebrane 50 tys. złotych, Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa obiecał też dołożyć. Postaramy się też o pieniądze od marszałka - podkreśla.

Tymczasem zarówno wojewódzki konserwator jak i Wojewódzka Rada Ochrony Zabytków uważają, że murowany kościół (jego projekt już widzieli) jest do przyjęcia. - Pod warunkiem, że obok niego stanie drewniany kościółek - podkreśla Janczykowski.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Drewniany czy murowany - spór o spalony kościół - Kraków Nasze Miasto

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto