Odzyskał wolność po 21 miesiącach spędzonych za kratkami. - Już dawno mówiłem, że ten najsurowszy środek zapobiegawczy nie jest konieczny w przypadku mojego klienta. Już nie zliczę ile razy składałem wniosek, by areszt został uchylony - mówi adwokat Zbigniew Kubicki.
I przypomina, że sprawa sądowa oskarżonego Tajstera dopiero nabiera rozpędu przed Sądem Okręgowym w Krakowie. - Mój klient jeszcze nie skończył składać wyjaśnień, a cały proces, moim zdaniem potrwa kilka lat - uważa adwokat. I cieszy się, że w końcu, po blisko dwóch latach, Jan Tajster wyszedł na wolność.
Mec. Kubicki zaproponował, by w zamian za uchylenie aresztu jego klient wpłacił 200 tys. zł, ale Sąd Apelacyjny w Krakowie podwyższył kwotę do 300 tys. zł.
- O uchyleniu aresztu zdecydowało kilka przesłanek. Sąd I instancji po raz kolejny utrzymując areszt bezpodstawnie przyjął, że istnieje obawa matactwa ze strony tego oskarżonego. Ponadto osłabieniu uległa przesłanka o grożącej mu surowej karze, bo już przecież 21 miesięcy spędził w areszcie tymczasowym - wylicza sędzia Wojciech Dziuban, rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego w Krakowie.
Podkreśla, że w postanowieniu wytknięto także Sądowi Okręgowemu, że nie prowadzi sprawnie procesu Tajstera i 13 innych współoskarżonych. - Odbyło się w ciągu pięciu miesięcy zaledwie osiem sesji rozpraw, sąd odpowiednio nie reagował, gdy proces nie mógł być prowadzony z powodu nieusprawiedliwionej nieobecności obrońców - wylicza sędzia Dziuban.
Ponadto Sąd Apelacyjny zauważył, że w pierwszej kolejności na procesie słuchano wyjaśnień oskarżonych odpowiadających z wolnej stopy, a nie przebywającego w areszcie Jana Tajstera. - Tym bardziej, że wcześniej Sąd Okręgowy dopuszczał możliwość zwolnienia tego oskarżonego z aresztu, po odebraniu od niego wyjaśnień - mówi sędzia. Decyzja o uzależnieniu uchylenia aresztu w zamian za poręczenie majątkowe nie podlega zaskarżeniu. Teraz ruch należy do rodziny Tajstera.
Jan Tajster był dyrektorem zajmującym się drogami w Krakowie od października 2004 roku. Trzy razy zmieniała się nazwa jego urzędu, ale nie on. Kiedy na jaw wyszła łapówkarska afera został zawieszony w czynnościach. Ten stan trwał od 4 marca do 4 czerwca 2008 roku. Po tym okresie wygasła jego umowa - Stało się to w zgodzie z kodeksem pracy. Trzy miesiące pracownik nie zjawiał się w urzędzie z własnej winy - tłumaczy Jacek Bartlewicz, rzecznik Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. urzędu, który powstał już po odejściu dyrektora.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?