Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zasklepieni - Jajko czy kura?

[email protected]
Zasklepieni? Stary Browar, a w nim coś około setki sklepów. Obok - kolejna handlowa galeria, też Grażyny Kulczyk. No i na dokładkę niemieckie ECE na Dworcu PKS zamierza wziąć się za handel i to nie jakis ...

Zasklepieni?

Stary Browar, a w nim coś około setki sklepów. Obok - kolejna handlowa galeria, też Grażyny Kulczyk. No i na dokładkę niemieckie ECE na Dworcu PKS zamierza wziąć się za handel i to nie jakis skromniutki, ale galeryjny, w którym to biznesie znajdzie pracę 1200 osób.
Jeszcze nic nie ruszyło, a my już narzekamy, że po co nam tyle sklepów obok siebie.
A co to komu przeszkadza? My, klienci, mamy tylko dwie możliwości, możemy do nich chodzić lub nie, wydawać pieniądze lub nie. Reszta to już same zalety - Poznań się rozwija, tereny browarowe i dworcowe wreszcie będą porządnie wyglądać, a ludzie znajdą pracę. A jak znajdą, to będą wydawać może akurat w galeriach, ale to już nie nasz problem.
Nie jestem maniaczką zakupów, nie lubię błąkać się po sklepach godzinami, dlatego pewnie wolałabym amfiteatr i imprezy w centrum miasta. Ale skoro ich tam nie będzie, mogę wybrać się na koncerty sołackie, czy na Maltę, gdy akurat coś ciekawego zaproponuje. A kto lubi zakupy, może dowoli krążyć w galeryjnym trójkącie.
Nie wiem jak wyglądają wieczory państwa Kulczyków, ale z pewnością nie tak, że żona mówi: kochanie, zakupy są takie fajne, a mąż, że ma sobie galerię handlową wybudować, a właściwie dwie obok siebie, żeby tych sklepów do syta miała i nie musiała daleko chodzić. Najbogatszy Polak w taki sposób szybko spadłby z jakiejkolwiek listy (z wyjątkiem listy bankrutów). Za pomysłem więc musiała iść kalkulacja, uwzględniająca też pobliską konkurencję.
Cieszę się, że dożyłam czasów, gdy możemy ponarzekać, że czegoś mamy za dużo, także towarów w sklepach, bo co zakup, to decyzja. Gdy powstało w Poznaniu Kinepolis, natychmiast pojawiły się głosy, że po co nam takie wielkie kino, że raz-dwa padnie, bo kto będzie tak daleko jeździł. Nie wiem, jaka jest kondycja finansowa firmy, ale przynajmniej
w weekendy parkingi są wypełnione, a zapchane autobusy dowożą studentów.
Od przybytku, na przykład sklepów, głowa nie boli. W każdym razie nie klientów, najwyżej właścicieli.

Kamilla PLACKO-WOZIŃSKA

Jajko czy kura?

Wreszcie się przyznam. Tylu ludzi mnie pyta o moje poglądy, że już mam dosyć wymyślania odpowiedzi wymijających lub żartobliwych. Jestem z przekonania liberałem (proszę nie mylić z Donaldem Tuskiem, Januszem Lewandowskim lub innym politykiem). Moje liberalne podejście dotyczy wydawania pieniędzy. Zwłaszcza nie swoich.
W Poznaniu mamy problem: inwestorzy chcą wydawać pieniądze. Chcą budować, kupować, remontować. Radni PiS protestują (czytaj: krzyczą), radna Kretkowska bełkocze, a SLD, jak im się coś obieca, to podnoszą ręce, jak chce tego prezydent Grobelny. A poznaniacy? Patrzą na swoje miasto i nie mogą pojąć, o co tu chodzi. Kilka biurowców w mieście stoi pustych, kino „Bałtyk” straszy swoim wyglądem i nie wiadomo, jakie inne straszydło w tym miejscu powstanie. Ale to nic. – Ma być więcej i ma być lepiej – głosi poznańska władza. Tylko gdzie tu rachunek ekonomiczny? Biurowiec na biurowcu, sklep na sklepie (Kamie może się to podobać, choć próbuje odcinać się od zakupów) , a większość poznańskich ulic wygląda, jakby ich nikt nie sprzątał od miesięcy. Psie kupy trzeba omijać niczym miny. Miasto wydaje 800 tysięcy złotych na organizację Pikniku Lotniczego i powołuje kolejną fundację, która dokłada kolejny milion. Gdzie tu plan, gdzie tu logika?
Ale to nic. Sklepy powstają, biurowce rosną. Będzie dobrze. I żeby poznaniacy byli radośni i weseli, co tydzień organizuje się im festyny i jarmarki. Niech się gawiedź nacieszy. Tylko, że kiedy ostatnio do Poznania zjechali kolekcjonerzy i handlarze staroci, to miasto zafundowało im takie ceny za metr kwadratowy stoiska, że po kilku dniach uciekli do Zamościa. Nie dość, że –jak to w Poznaniu – drogo, to jeszcze swoje potrzeby handlarze musieli załatwiać pod murkiem albo korzystać z uprzejmości restauratorów na Starym Rynku.
Ale to nic! Sklepy powstają, biurowce rosną. A ludzie będą mieli pracę. Tylko, że pracy w Poznaniu jest dosyć. Tylko, co było najpierw jajko czy kura? Czy najpierw mamy budować biurowce, a potem zadbać o porządek na ulicach? Czy dziury w jezdniach i idiotyczne rozwiązania komunikacyjne też odłożymy na później? Kiedy młody człowiek myśli o małżeństwie, najpierw szuka żony, a nie kupuje sobie garnitur. Chyba, że prezydent Grobelny zrobił odwrotnie i stąd to całe zamieszanie.

Jarosław GOJTOWSKI

Czy to najlepszy czas na budowanie w Poznaniu galerii handlowych?

Zobacz wyniki naszej

sondy

lub wyraź swoją opinię klikając

TUTAJ
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto