Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Irena Jarocka już nam nie zaśpiewa

Urszula Wolak
Irena Jarocka w czasach PRL-u wyznaczała kanony urody
Irena Jarocka w czasach PRL-u wyznaczała kanony urody Robert Kwiatek
Kiedy pojawiała się na ekranie naszych poczciwych telewizorów marki Rubin w kolorowym kostiumie motyla, męska część publiczności zastygała w zachwycie. Na tle szarej PRL-owskiej rzeczywistości wyglądała olśniewająco.

Czytaj także:

Dzięki niej film Jerzego Gruzy pt. "Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka", w którym wystąpiła w roli Ireny Orskiej i zaśpiewała jeden ze swoich największych przebojów, zyskał miano kultowego. Przebojem "Motylem jestem" popularna piosenkarka uwodziła w nim Andrzeja Kopiczyńskiego, czyli serialowego inżyniera Stefana Karwowskiego.

Gwiazda brylowała wówczas nie tylko na małych ekranach, ale przede wszystkim na największych estradach muzycznych. Bez niej historia polskiej piosenki rozrywkowej byłaby niepełna. Nic więc dziwnego, że wiadomosć o śmierci Ireny Jarockiej wstrząsnęła wszystkimi, którzy pamiętają tamte czasy. Artystka zmarła w sobotę, po ciężkiej walce z chorobą. Miała 66 lat.

Kiedy komedia Jerzego Gruzy wchodziła na polskie ekrany w 1976 roku, mówiono, że Jarocka nie miała trudnego zadania jako aktorka. W filmie zagrała bowiem siebie - piękną, niezależną, świadomą swojego uroku i niezwykle popularną piosenkarkę. Rzeczywiście, tak było. W latach 70. Jarocka przeżywała apogeum popularności i uchodziła za najpiękniejszą piosenkarkę dekady.

A jej największe przeboje, takie jak "Gondolierzy znad Wisły", "Kocha się raz" czy "Odpływają kawiarenki" nuciła cała Polska. Artystka koncertowała nie tylko w kraju, ale i za granicą, m.in. w: RFN, NRD, Czechosłowacji, Szwajcarii, we Włoszech, Francji, a także w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Miała wszystko - oddaną publiczność, urodę i talent. Sukces opłaciła jednak ciężką pracą i wyrzeczeniami.

Kulisy trudnej drogi na szczyt Irena Jarocka odsłoniła w swojej autobiografii zatytułowanej "Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej". Na jej kartach wspominała m.in., że kiedy utwór "Gondolierzy znad Wisły" zdobywał pierwsze miejsce w Telewizyjnej Giełdzie Piosenki, ona dorabiała w Paryżu jako zwykła opiekunka do dzieci. Jarocka przyznała także, że sprzątała w domu swojego nauczyciela śpiewu. Robiła to, bo nie miała pieniędzy na opłacenie lekcji i była to jedyna forma gratyfikacji, którą mogła mu zaoferować.

- Gdzieś w głębi duszy płakałam: "Boże, co ja tu robię, komu chcę coś udowodnić?". Z drugiej strony chciałam się jak najwięcej nauczyć, wiedzieć "czym się je" to całe estradowe śpiewanie. To były takie czasy - mówiła Irena Jarocka w niedawno udzielonym magazynowi Gala wywiadzie.
W latach 90. artystka podjęła decyzję o wyjeździe do Stanów Zjednoczonych. Zrobiła to przede wszystkim z miłości do męża - Michała Sobolewskiego, znanego naukowca, który otrzymał interesującą propozycję pracy za oceanem. Wyjazd okazał się jednak dla Ireny Jarockiej prawdziwym przekleństwem.

Doprowadził on do tego, że piosenkarka znalazła się na skraju nerwowego załamania i długo nie umiała znaleźć w Ameryce swojego miejsca. W końcu wyszła jednak z depresji. Zaczęła koncertować dla amerykańskiej Polonii i kolejny raz postanowiła sprostać aktorskiemu zadaniu. Tym razem wystąpiła na deskach Teatru Polskiego w Waszyngtonie, gdzie zagrała w sztuce Sławomira Mrożka pt. "Piękny widok".

Irena Jarocka nie dała o sobie zapomnieć także publiczności w kraju. Co jakiś czas przyjeżdżała do Polski, koncertowała i wydawała płyty. Cztery lata temu planowała nawet wrócić nad Wisłę na stałe. Kupiła w Warszawie mieszkanie, a na rynku wydawniczym ukazała się jej płyta zatytułowana "Małe rzeczy".

Wszyscy zastanawiali się wtedy tylko nad jednym, skąd ponad 60-letnia piosenkarka czerpie tyle energii i jak to możliwe, że wciąż wygląda jak 30-latka? Jarocka dementowała wtedy pogłoski o tym, że przeszła jakiekolwiek operacje plastyczne.

Duży wpływ na jej świetny wygląd miał z pewnością aktywny tryb życia i miłość do górskiej wspinaczki, którą zaszczepił w niej mąż. Piosenkarka często zamieniała eleganckie sukienki i szpilki na sportowe obuwie, i wspinała się po całkiem wysokich górach w parkach narodowych Stanów Zjednoczonych.

Ale nawet w tak ekstremalne wyprawy zabierała ze sobą szminkę i tusz do rzęs - atrybuty dbającej o swój wygląd kobiety. Po co? By ładnie wyglądać... - Tak na wszelki wypadek - twierdziła gwiazda. Wierni fani rozpoznawali ją nawet na górskich szlakach.

Najlepszy Piłkarz i Trener Małopolski 2011. Weź udział w plebiscycie i oddaj głos!

Uwaga konkurs! Napisz dialog matki z córką i wygraj nagrody

Sprawdź magazyn Gazety Krakowskiej! Bulwersujące zdarzenia, niezwykli ludzie, mądre opinie

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Krakowa. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto